Przewidywałem przed wyborami np. że masowo odwróci się od nas klasa średnia zaniepokojona informacjami, że zamierzamy zlikwidować tzw. 30-krotność - mówił w czwartek wicepremier Jarosław Gowin, pytany w Polsat News o refleksje po wyborach parlamentarnych.

W niedzielnych wyborach do Sejmu próg wyborczy przekroczyły: KW Prawo i Sprawiedliwość (43,59 proc.), KKW Koalicja Obywatelska (27,40 proc.), KW SLD (12,56 proc.), KW PSL (8,55 proc.) i KW Konfederacja (6,81 proc.).

Wicepremier i minister nauki Jarosław Gowin był pytany w Polsat News, jakie wnioski wyciągnie Zjednoczona Prawica z tych wyborów. Przyznał, że wynik PiS to najlepszy wynik osiągnięty przez jakikolwiek obóz polityczny po 1989 roku. "Jeżeli Polska jest liderem w Unii Europejskiej pod względem tempa rozwoju gospodarczego, jeżeli mamy rekordowo niskie bezrobocie, jeżeli równocześnie mamy zrównoważony budżet i realizujemy najszersze w Europie programy społeczne, a mimo to 10 mln Polaków głosuje przeciwko nam, to musi nam dawać do myślenia i musimy się zastanowić, jakie błędy popełniliśmy w ciągu czterech lat" - powiedział.

Dopytywany był też, jakie ma refleksje po tych wyborach. "Pewne rzeczy przewidywałem przed wyborami np. że odwrócą się od nas przedsiębiorcy, masowo odwróci się od nas klasa średnia zaniepokojona informacjami, że zamierzamy zlikwidować tzw. 30-krotność" - mówił Gowin. Chodzi o to, że w projekcie budżetu na 2020 r. założono zniesienie ograniczenia rocznej podstawy wymiaru składek na ubezpieczenia emerytalne i rentowe (30-krotność prognozowanego przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce). "Uważam, że pewne rozwiązania były błędne i uważam, że teraz nastąpi korekta np. ws. 30-krotności" - dodał.

>>> Czytaj też: Nici z likwidacji 30-krotności? Gowin: Porozumienie nie zagłosuje za projektem

Reklama

Zapytany, czy będzie protestował, jeśli pojawią się jakieś pomysły niekorzystne dla przedsiębiorców, odpowiedział: "Polityka wymaga kompromisów, odpowiedzialność za państwo, odpowiedzialność także za przyszłość Zjednoczonej Prawicy wymaga kompromisów i ja czasem nawet do bolesnych kompromisów jestem gotów, natomiast pewnych rozwiązań nie zaakceptuje np. likwidacji 30-krotności".

Pytany o tę kwestię w czwartek w programie Tłit Wp.pl Gowin powiedział: "Wczoraj potwierdziłem obu moim rozmówcom (PiS i Solidarna Polska - przyp. PAP), że Porozumienie nie zagłosuje za likwidacją 30-krotności". I dodał: "Myślę, że ten temat zostanie zdjęty z agendy". "Miałem wrażenie, że moi rozmówcy przyjmują to ze zrozumieniem" - dodał wicepremier.

Rzecznik rządu Piotr Müller komentując tę wypowiedź zaznaczył, że kwestie związane z projektem przyszłorocznego budżetu państwa są cały czas otwarte. "W związku z tym również kwestia 30-krotności powinna być elementem pewnego dialogu ze środowiskiem pracodawców i pracowników" - powiedział Müller.

Premier Mateusz Morawiecki pytany w niedawnym wywiadzie dla Interii o to, kiedy zapadnie decyzja ws. 30-krotności, odparł, że po wyborach. "Ta decyzja dokładnie zapadnie po wyborach. My ujęliśmy tę kwestię w ustawie budżetowej zaproponowanej Sejmowi, ale oczywiście Sejm ostatecznie zadecyduje, jaki będzie kształt tej ustawy" – mówił szef rządu.

Gowin był również pytany o środowisko PO. Na pytanie, czego życzy szefowi PO Grzegorzowi Schetynie, odpowiedział, że życzy mu, aby przywrócił Platformie blaski, jaki miała, kiedy on został zaproszony na listy partii jako bezpartyjny senator. "Czyli żeby Platforma stała się na powrót partią umiarkowanie konserwatywną i zdecydowanie wolnorynkową w sprawach gospodarczych. Mówiąc szczerze - nic nie zapowiada, żeby te moje życzenia się spełniły. Przeciwnie, sądzę, że Platforma skazana jest nawet nie na dryf, raczej na rodzaj gnicia wewnętrznego" - powiedział.

Stwierdził też, że w PO jest wiele podziałów. "Grzegorz Schetyna ma polityczne zasoby, żeby trzymać w rękach ster władzy, ale równocześnie ma tylu przeciwników i musi zmierzyć się z takim brakiem wiary polityków, nawet tych wybranych teraz posłów Platformy w przyszłość tej partii, że z całym prawdziwym szacunkiem dla Grzegorza Schetyny raczej nie wróżę powodzenia temu projektowi politycznemu" - mówił.

Wicepremier był także pytany, kto byłby lepszym przeciwnikiem dla prezydenta Andrzeja Dudy w wyborach prezydenckich: szef Rady Europejskiej Donald Tusk czy wicemarszałek Sejmu Małgorzata Kidawa-Błońska. "Paradoksalnie Donald Tusk, bo on bardzo dobrze mobilizuje anty-PiS, ale też mobilizuje przeciwko sobie dużą część takich wyborców stojących pomiędzy Zjednoczoną Prawicą, a anty-PiS-em szeroko rozumianym" - stwierdził.

"Myślę, że są inne nazwiska, które my - politycy Zjednoczonej Prawicy powinniśmy bacznie obserwować. Jedno z tych nazwisk padło w naszej rozmowie. Nie będę opozycji podpowiadał" - mówił. Na uwagę, że jest to Kosiniak-Kamysz, powiedział: "Zawsze doceniałem dociekliwość polityczną pani redaktor".

>>> Czytaj też: Pracodawcy kopią dołki. Sami pod sobą