Sondaże badające nastroje przed majowymi wyborami prezydenckimi bywają różne, lecz pojawiło się sporo takich, które ujawniają w drugiej turze niemal równą liczbę głosów między Andrzejem Dudą a jego najsilniejszymi konkurentami. Spytałem współpracownika prezydenta, czy wobec tego jego sztab będzie prowadził ostrożną i otwartą na różne grupy wyborców kampanię.
– To oczywiste. Dlatego szefową kampanii została Jolanta Turczynowicz-Kieryłło. Atrakcyjna mecenas, która niedawno pomagała Porozumieniu (partii Jarosława Gowina – red.) szykować łagodzące poprawki do ustawy dyscyplinującej sędziów – odpowiedział.

Kampania o głupstwach

Zaraz potem okazało się, że ta jakże wzorcowa recepta okazała się kłopotem. W następstwie incydentu z 2018 r. mecenas, której jeszcze wczoraj groziły zarzuty po pisowskiej stronie, że w sprawie tzw. reformy sądów stała z liberałami, jest teraz przez opozycyjnych celebrytów z Romanem Giertychem na czele opisywana, skądinąd w obrzydliwy sposób, jako wściekły pies.
Reklama
Bo taka będzie ta kampania. Obywatele wybierają między wersją Turczynowicz-Kieryłło, że o drugiej w nocy spacerowała z synem po Milanówku, a opowieścią jej antagonisty, że już w trakcie ciszy wyborczej roznosiła ulotki ośmieszające jednego z kandydatów. Mają też do wyboru albo (fejkową?) opowieść o tym, że Dudzie dziękował w Łowiczu za 500+ plus podstawiony działacz PiS, albo inną (zdaje się prawdziwą), że to zwykły obywatel.
W tle mamy jeszcze oskarżenia aferalne najwyraźniej gromadzone na czas kampanii (ostatni cel strony opozycyjnej to Patrycja Kotecka, żona Zbigniewa Ziobry). Są i tematy „merytoryczne” (bo głosowanie to plebiscyt), na czele z tasiemcową „debatą” o służbie zdrowia. Toczy się ona według opisu Ludwika Dorna, tyle że on odnosił się do walki AWS z SLD: stoi naprzeciw siebie dwóch jegomościów i krzyczy: „Ty większa paskuda. Nie, ty większa paskuda”.