Cztery tarcze antykryzysowe, które parlament uchwalił, a prezydent podpisał, zajmują 208 stron. Łącznie wszystkie przepisy związane z koronawirusem – kilkanaście ustaw i już niemal setka rozporządzeń – mieszczą się na grubo ponad 1 tys. stron. To oczywiste, że w tym gąszczu gubi się niemal każdy obywatel. Skonfundowani mogą być prawnicy. Niestety, wpłynięcia na legislacyjne mielizny nie udało się uniknąć również politykom i urzędnikom, którzy za stworzenie tych regulacji odpowiadali.

Pilnie odłożone

Najnowszy przykład to ostatnia specustawa koronawirusowa, którą Sejm uchwalił 28 października. Andrzej Duda podpisał ją 3 listopada. To ta ważna ustawa, przy której – według wypowiedzi polityków Prawa i Sprawiedliwości z czasu jej uchwalania – Senat nie powinien zwlekać ani dnia. Wprowadzono w niej bowiem choćby ustawowy obowiązek zasłaniania nosa i ust oraz dodatki dla lekarzy. Szkopuł w tym, że Sejm, rozpatrując poprawki Senatu, przez pomyłkę jedną istotną poprawkę przyjął, podczas gdy politycy rządzącej partii chcieli ją odrzucić. W ten sposób postanowiono przyznać dodatki do wynagrodzeń nie tylko lekarzom bezpośrednio zmagającym się z COVID-19, lecz niemal wszystkim w Polsce.
Co więc zrobiono? Ano – dosłownie – nic. Prawo nadal nie zostało opublikowane, więc nie weszło w życie, a parlamentarzyści właśnie pracują nad nowelizacją ustawy, która nie obowiązuje. Chodzi o to, by dodatki dla niemal wszystkich lekarzy nie były wiążące ani przez sekundę.
Reklama
Brzmi kuriozalnie? W poprzednich miesiącach wcale nie było lepiej.

Jak usunąć prezesa

Jedną ze zmian – tyle że celową, a nie wynikającą z błędu – zainteresowała się nawet Komisja Europejska, która grozi Polsce wewnątrzunijnym postępowaniem. W trzeciej tarczy antykryzysowej politycy postanowili bowiem... odwołać prezesa Urzędu Komunikacji Elektronicznej. Jaki to miało związek z koronawirusem?
– Żadnego – z rozbrajającą szczerością przyznał w rozmowie ze mną Henryk Kowalczyk, przewodniczący sejmowej komisji finansów publicznych, która pracowała nad projektem.