Po tym, jak Paweł Kukiz zagłosował ramię w ramię ze Zjednoczoną Prawicą za przyśpieszeniem prac nad nowelizacją ustawy o radiofonii i telewizji, która ma utrudnić nadawanie stacji TVN, na muzyka spadła lawina krytyki. Cierpkich słów nie szczędziła mu opozycja, polityczni komentatorzy i zwykli obywatele, którzy w niewybrednych słowach wygrażali artyście.
Ale najbardziej musiała zaboleć reakcja środowiska muzycznego, które odwróciło się od niego za negocjacje z obozem Jarosława Kaczyńskiego. Lider grupy Big Cyc Krzysztof Skiba powiedział przed kamerami telewizyjnymi, że pojawił się nowy najstarszy zawód świata – Paweł Kukiz. Pozostałym znajomym z branży też zaczęła ciążyć kłopotliwa znajomość. Wokalista Lady Pank Janusz Panasewicz wyznał publicznie, że wstydzi się każdego dnia, kiedy przyszło mu podać rękę Kukizowi, a jego kolega z zespołu Jan Borysewicz, który z obecnym parlamentarzystą nagrał kiedyś płytę, zamieścił na Facebooku jej okładkę, zamazując czarnym flamastrem nazwisko Kukiza. W wywiadach dziwił się postawie nowego sojusznika Zjednoczonej Prawicy – w latach 80. rockowego wojownika w walce z komuną o wolność. „Nagle się okazuje, że on jest po tej stronie, że to z nim w zasadzie trzeba walczyć” – mówił Borysewicz.
Kukiz od początku kariery muzycznej słynął z ostrych tekstów. Z powodu „ZChN zbliża się”, w której krytykował rozpasanie kleru i konszachty z prawicowymi politykami, był ciągany po sądach. Dał upust nienawiści do postkomuny, poświęcając jej piosenkę „Virus_sLd”, w której roi się od przekleństw pod adresem lewicy.
Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.
Reklama