Zdaniem Andrieja Kolesnikowa, eksperta moskiewskiego ośrodka Carnegie, wybory parlamentarne - choć z przewidywalnymi wynikami - są władzom potrzebne. Rządzący "od czasu do czasu muszą pokazywać, że ta większość, która głosuje na władzę wciąż jeszcze jest większością - i wciąż jeszcze głosuje" - powiedział ekspert w rozmowie z PAP. Według niego dla władz istotne jest tworzenie wrażenia, że są popierane przez większą część społeczeństwa.

Wybory do Dumy Państwowej, niższej izby parlamentu, były - zdaniem Kolesnikowa - istotne również dlatego, że stanowiły test opinii publicznej. Władze testują przy tej okazji "technologie wypaczania tej opinii i wypaczania wyrażenia woli (wyborców)" - powiedział politolog.

Kolesnikow przekonuje, że podczas minionych wyborów stosowano technologie zmuszania środkami administracyjnymi do głosowania tych osób, które są zależne od państwa. Chodzi głównie o pracowników sfery budżetowej. Takich obywateli "jest coraz więcej, bo państwo coraz silniej obecne jest w gospodarce" - zauważa ekspert. Technologia mobilizacji "też powinna być jakoś przećwiczona i w istocie, jest to przygotowanie do następnych wyborów - prezydenckich" - dodał.

Wybory prezydenckie odbędą się w Rosji w 2024 roku. Dobiegnie wówczas końca obecna kadencja Władimira Putina, rządzącego Rosją od 2000 roku - kolejno na stanowisku prezydenta, potem premiera i znów prezydenta.

Reklama

Na mocy znowelizowanej w zeszłym roku konstytucji Putin w 2024 roku znów będzie miał prawo ubiegania się o fotel prezydencki. Nowelizacja usunęła bowiem ograniczenia kadencji dla osób, które w przeszłości pełniły ten urząd. Krytycy władz uważają, że zmiany w konstytucji przeprowadzono wyłącznie po to, by umożliwić Putinowi ponowne kandydowanie.

Kolesnikow nie wątpi, że w 2024 roku dojdzie do wyborów prezydenckich. Jak tłumaczy, "władzy typu autorytarnego wybory także są potrzebne, nawet bardziej niż władzom demokratycznym". Choć na takich wyborach "nie dochodzi do zmiany władzy i nie ma realnej konkurencji", to "dokonuje się ponowne potwierdzenie, iż pierwsza osoba w państwie jest wciąż jeszcze silna i gotowa rządzić dalej" - tłumaczy ekspert.

To także potwierdzenie, że owa pierwsza osoba w państwie wciąż cieszy się poparciem większości. "Inna sprawa, że tę większość trzeba umieć mobilizować w takich sytuacjach, jak wybory. Władze właśnie do tego się przygotowują, między innymi przypuszczając, że mobilizacja być może okaże się nie bardzo skuteczna" - tłumaczy Kolesnikow. Gdyby więc - kontynuuje - ta mobilizacja nie okazała się wystarczająco efektywna, "przydadzą się się pewne narzędzia falsyfikatorskie".

W tym kontekście ekspert zwrócił uwagę na głosowanie elektroniczne zastosowane w tym roku po raz pierwszy w wyborach do Dumy i zakończone wielkimi kontrowersjami wokół wyników głosowania online w Moskwie. "Teoretycznie powinien być to czyste narzędzie głosowania, ale widzimy, że zostało użyte bynajmniej nie w czysty sposób" - powiedział Kolesnikow.

W Moskwie głosy oddane drogą elektroniczną zadecydowały o wygranej kandydatów rządzącej partii Jedna Rosja, choć do czasu przeliczenia głosów online kandydaci ci przegrywali z reprezentantami partii komunistycznej.

Politolog Michaił Winogradow wskazał w rozmowie z PAP, że wybory parlamentarne nastąpiły w czasie, gdy władze Rosji mają bardzo niskie notowania. Niemniej, władzom udało się "dość łatwo potwierdzić swój mandat" - ocenił.

Ekspert zastrzegł jednak, że jeśli w wyborach "nie wypuszczona została para", tj. niezadowolenie społeczne, to może się ono nadal gromadzić i stanowi to pewne ryzyko.

Na razie - zdaniem Winogradowa - "dominującym nastrojem w społeczeństwie jest apatia, bierność i słabe zainteresowanie polityką". Winogradow zastrzega, że nie wiadomo, jak długo apatia będzie trwać i w jakie nastroje się przerodzi.

Zdaniem Kolesnikowa działania represyjne wobec opozycji antykremlowskiej, które władze wszczęły przed wyborami, będą trwać nadal. Wybory były jedynie pretekstem do takiej polityki - uważa ekspert Carnegie.

Opozycja w wyniku działań władz jest zdezorganizowana - dodaje - a jej zwolennicy utracili morale.

"Protesty na razie nie są możliwe, nie przynoszą one rezultatów i dla wielu osób są po prostu niebezpieczne" - powiedział Kolesnikow.