"Nie wiem, co z tym Pegasusem. Dostałem pismo od dziekana Okręgowej Rady Adwokackiej, by wyjaśnić wątpliwości wokół rzekomego podsłuchu wobec Romana Giertycha. To się miało dziać w roku 2019, nie byłem wówczas wicepremierem do spraw bezpieczeństwa, nie mam o tym większego pojęcia" - podkreślił Kaczyński. "Generalnie rzecz biorąc, obserwując działalność pana Giertycha i znając go w pewnym czasie, mój poziom zaufania do niego jest znikomy" - dodał wicepremier.

Na uwagę, że sprawę opisała amerykańska agencja i nie chodzi tylko o Giertycha, ale także o prokurator Ewę Wrzosek, która wszczęła postępowanie w sprawie wyborów kopertowych, Kaczyński podkreślił: "Nie mam w tej sprawie dowodu. Będzie posiedzenie komitetu do spraw bezpieczeństwa, to ta sprawa wtedy stanie i poproszę o wyjaśnienia".

"Jeżeli jedyną przesłanką do działań operacyjnych miałoby być wszczęcie śledztwa, nawet jeśli oceniam tę decyzję krytycznie, jako błąd prawnika, to byłoby to niedopuszczalne. Przepraszam, ale nie wierzę w te doniesienia" - dodał lider PiS.

Pytany o doniesienia dotyczące podsłuchiwania senatora KO Krzysztofa Brejzy zaznaczył, że nie wie jak było. "Ale przypominam, że wobec Krzysztofa Brejzy padły poważne zarzuty o przestępczą działalność" - mówił Kaczyński. Zapewnił jednocześnie, że będzie chciał wyjaśnień w tej sprawie od ministra koordynatora służb specjalnych. "Sprawdzę tę sprawę. Panowie, pół-żartem, to mogę tylko doradzić używanie takiego telefonu, jaki mam ja. Stary, wysłużony, choć chyba może filmować, jak się naciśnie odpowiedni przycisk" - dodał.

Reklama

Szef PiS mówił też w wywiadzie, o sześciu latach "nieudanego reformowania sądownictwa". Zaznaczył przy tym, że minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro nie był w tej sprawie jedynym decydentem. "Opowieść o tym wymagałaby tego, byśmy wszyscy znali kulisy tych zmian. Nie mogę tego dziś zdradzić, może opiszę to kiedyś w pamiętnikach. Ale bez znajomości tych kulisów, panów punkt widzenia - choć zrozumiały - jest dalece niepełny" - podkreślił Kaczyński.

Na uwagę, że o skutki reform pytają wyborcy, a jednocześnie sądy są dziś jeszcze wolniejsze niż przed rokiem 2015, lider PiS przyznał, że to wszystko prawda. Zaznaczył jednak, że "działają tu i mechanizmy zewnętrzne".

"Taki kształt sądów i państwa to pozostałość po PRL, interesy rozmaitych korporacji i koterii, ale i interes grup zewnętrznych. W latach 2005-2007 wiedzieliśmy jedno: że nie wygramy żadnej ze spraw spornych z wielkimi firmami zagranicznymi, bo one zawsze wygrywały przed polskimi sądami. Dlaczego tak jest? Do tego potrzebna byłaby pełna analiza procesu przemian ustrojowych z roku 1989, a może i trzeba by było sięgnąć wcześniej, do naszych trudnych dziejów politycznych i społecznych. To ciągle nam ciąży" - mówił Kaczyński.