Z Pawłem Kowalem rozmawia Magdalena Rigamonti
Kto w naszym rządzie zna się na polityce wschodniej?
W pani pytaniu zaszyte jest coś, co...
Kto?
Reklama
W PiS następuje przewartościowanie. Kiedyś ta partia miała profil poglądów ustawiony w czasach Solidarności i kontynuowany przez Lecha Kaczyńskiego...
Antyrosyjski.
Neoprometejski. Antyimperialny, ale nie antyrosyjski.
Proszę mówić prościej.
Nastawiony na to, by wspierać państwa, które powstały po rozpadzie ZSRR, ale z dużą sympatią do Rosjan - jak u Mickiewicza. To było powiązane z myśleniem oraz działaniem na rzecz bezpieczeństwa Polski. A dziś w PiS coraz silniejszy jest komponent neoendecki, który chce znaleźć jakąś drogę do porozumienia z Kremlem.
Komponent neoendecki? Naprawdę, nie godzę się na taki język.
Ja w sumie też. Poszukam słów, by precyzyjnie opowiedzieć o tym, co się dzieje. Powiem wprost: i w PiS, i w rządzie pojawił się silny nurt prorosyjski.
Kto jest w tym nurcie?
Może łatwiej powiedzieć, kto nie jest.
Prezydent Andrzej Duda?
Nie jest, choć ostatnio nieco zaktywizował się w polityce wschodniej. Wagę postawy antyimperialnej czują Marek Kuchciński, Ryszard Terlecki - zakładam, że jego list do Swiatłany Cichanouskiej był wypadkiem przy pracy, ale też tacy politycy, jak Radosław Fogiel. Z nimi w Sejmie w sprawach wschodnich czasami działa się tak, jakby wszystko było normalnie. Tak było ostatnio w komisji spraw zagranicznych, gdy pracowaliśmy nad uchwałą o sytuacji na Ukrainie. Ale wpływowa część PiS próbuje w innych momentach kierować się w stronę Rosji. I robi to przez Węgry, przez premiera Viktora Orbána, który okazał się ich brokerem na rosyjskim rynku. Albo prościej: Orbán otwiera PiS drzwi do Kremla. W głowie mi się nie mieści, że rząd nie schłodził relacji politycznych z Budapesztem, tylko dalej w nie brnie. Przecież ludzie Orbána pochwalają interwencję rosyjską w Kazachstanie, sam Orbán buduje relacje energetyczne z Rosją. Nie można z jednej strony ganić Niemców za Nord Stream, a z drugiej klaskać Orbánowi. Przecież węgierski MOL kupił kawałek Lotosu, zaś tamtejszy minister spraw zagranicznych, w tym największym napięciu Zachodu z Rosją, przyjmuje ordery od Władimira Putina. To wszystko układa się w przerażającą całość. Ja to odczytuję tak, że wewnątrz PiS trwa próba sił: czy wygra tradycyjna polska linia polityki bezpieczeństwa, czy związek z liderką francuskiego Frontu Narodowego Marine Le Pen i innymi prorosyjskimi partiami w Europie? Z zewnątrz to wygląda tak, że nasz obóz władzy jest coraz bardziej prorosyjski. W PiS jest jednak grupa polityków, którzy rozumieją, że taki skręt jest niebezpieczny dla Polski.