Po 10 miesiącach zamknięcia strefy przy granicy z Białorusią, od 1 lipca mogą ponownie tam przyjeżdżać m.in. turyści. Z końcem czerwca przestały bowiem obowiązywać przepisy o czasowym zakazie przebywania na terenie 183 miejscowości przy granicy z Białorusią w województwach podlaskim i lubelskim. W Podlaskiem nie można wciąż zbliżać się na mniej, niż 200 metrów, do samej linii granicy.

Działacze Polski 2050 zorganizowali w sobotę konferencję prasową niedaleko drogowego przejścia granicznego w Kuźnicy (Podlaskie). Jest ono zamknięte od listopada 2021 roku, decyzja została podjęta wówczas w związku z kryzysem migracyjnym na polsko-białoruskiej granicy.

Lider partii Szymon Hołownia mówił, że wielu przedsiębiorców z obszaru objętego przez wiele miesięcy obostrzeniami "bez swoje winy i bez swojej woli" znalazło się w sytuacji, w której ich biznesy "stanęły na krawędzi funkcjonowania"; ocenił, że pomoc ze strony rządu nie była wystarczająca.

"Nie wiemy, dlaczego cała ta pomoc po prostu skończyła się 30 czerwca, nawet ta, która była, no i +żegnaj+. Nie ma już żadnego wsparcia, nie ma żadnej nadziei, szansy na to, żeby w jakiś sposób te 10 miesięcy, które przecież wygenerowało długi, stworzyło bardzo poważne problemy, mogło być czasem, z którego wyjdziemy, odbijemy się do przodu" - mówił w Kuźnicy.

Reklama

W jego ocenie, obecnie firmy dotknięte "działaniem strefy" powinny mieć możliwość skorzystania z tanich (nisko oprocentowanych) lub nieoprocentowanych, małych pożyczek. "Które można zrobić przez Bank Gospodarstwa Krajowego, które we współpracy z samorządami można zrobić przez Podlaski Fundusz Rozwoju" - proponował Hołownia.

Podkreślał, że jego ugrupowanie ma świadomość potrzeby skutecznej ochrony polskich granic. "My doskonale zdajemy sobie sprawę, co oznacza bezpieczeństwo RP i z tym nikt absolutnie nie będzie dyskutował. Natomiast, jeżeli państwo chce zapewnić bezpieczeństwo swoim obywatelom, to musi je zapewnić wszystkim obywatelom. Również tym, którzy mieszkają, pracują i żyją z granicy" - powiedział Hołownia.

Mówił, że państwo nie może ochrony praw jednych obywateli, prowadzić kosztem praw innych obywateli; przekonywał, że obecnie to państwo powinno zobowiązać się do tego, że - jak to ujął - "nie tylko przyjedzie, zamknie strefę, zrobi zdjęcia Morawieckiego, który spaceruje przy murze i sprawa pozamiatana, tylko pomoże tym ludziom, którzy na tym, że strefa istniała potracili pieniądze, majątki, szanse, kontakty".

Wiceprzewodniczący partii, radny sejmiku województwa podlaskiego Maciej Żywno apelował do rządu o specjalny program społeczny dla mieszkańców terenów, które długo były objęte zakazami. Mówił, że dzieci, młodzież ale i dorośli "dotknięci strefą de facto zamknięcia", w której wciąż są służby mundurowe z bronią, obowiązują zakazy i nakazy, wymagają obecnie profesjonalnego wsparcia psychologicznego.

Mówił też, że "kryzys humanitarny" na polsko-białoruskim pograniczu się nie skończył i wciąż pojawiają się tam grupy uchodźców; zwracał uwagę, że część mieszkańców była i jest zaangażowana w pomoc. "To są ludzie, którzy teraz wymagają wsparcia, którymi trzeba się zainteresować. Samo malowanie w szkołach rysunków, jakie służby mundurowe są wspaniałe, to za mało. Dzieci i młodzież o tym wiedzą, ale warto je zapytać, jak w ogóle w tej całej sytuacji, przez te wszystkie miesiące, się czują" - dodał Żywno.

Podkreślał, że pieniądze np. na naprawy zniszczonych (podczas budowania zapory na granicy) dróg, "to nie wszystko". "Drogi da się połatać, jak nie w tym roku, to w następnym, ale połatać psychikę ludzi, którzy zostali dotknięci tą strefą, jest znacznie trudniej i to proces długotrwały" - powiedział wiceprzewodniczący Polski 2050.

Działacze tego ugrupowania zachęcali też turystów, by ponownie zaczęli do regionu przyjeżdżać. "Tu też można wspaniale odpocząć. Jest wspaniałe środowisko, są lasy, jest teren, na którym można się naprawdę zregenerować, a wasza obecność tutaj pomoże mieszkańcom tych okolic" - mówił senator Jacek Bury.(PAP)

autor: Robert Fiłończuk