Jest także poszlaką tego, że istnieje w PiS jakiś samokrytycyzm i że są w nim ludzie, którzy potrzebowali terapii, bo za taką można uznać gadanie do dziennikarza z Onetu. Swoją drogą bodaj nie ma u Dziubki rozmówczyń, co raz jeszcze zaprzecza stereotypowi o jakimś szczególnym plotkarstwie kobiet. Przeciwnie. Paru rozmówcom Dziubki z młodego (?) serca się wyrwało, że „X” (żonaty, dzieciaty) to „kobieciarz”, „Y” to podobno złożyła nawet papiery rozwodowe, ale wycofała, „Z” to, „jak plotkowano”, zawdzięcza stanowisko pozasłużbowej relacji z wpływowym posłem... Przy czym te iksy i igreki to ja państwu wstawiłem, a nie Dziubka czy tym bardziej rozmówcy, przypomnę, anonimowi. A przecież publiczne opowiadanie z ukrycia plotek o sprawach prywatnych jest zachowaniem wieprzka nadającego w szkolnej ubikacji. Chłopie, miej trochę odwagi, jak rysujesz komuś rogi czy perypetie osobiste, to podpisz rysunek.