Na łamach "Financial Times" pojawił się w ostatnim czasie artykuł, w którym podjęto się oceny piątkowego spotkania Władimira Putina z Donaldem Trumpem na Alasce. Jednym ze stwierdzeń, które padają w tekście, jest to, że USA nic nie zyskały na traktowaniu przywódcy Rosji z honorami. Wszystkie słowa uznania w stronę Stanów potraktowano jako "tanie pochlebstwa".

Podkreślone zostało, że w trakcie spotkania odrzucone zostały propozycje dt. zawieszenia broni, a dodatkowo politycy w ogóle mieli nie podejmować tematu trójstronnego szczytu USA, Rosji oraz Ukrainy. Jedyną zaletą jest w tym przypadku fakt, iż Trump "nie zdradził Ukrainy".

„Ulżyło nam, że Trump nie zdradził Ukrainy w Anchorage. Ale to, czego dowiedzieliśmy się później, wcale nie jest pocieszające. Trump poparł dążenie Putina do wynegocjowania kompleksowego rozwiązania, zamiast zgodzić się na tymczasowy rozejm” – zaznaczył autor tekstu w „FT”.

Zaznaczone zostało także, iż Rosja ma aktualnie przewagę na polu walki i w jej interesie leży wydłużanie negocjacji, bo może przełożyć się to na większe zdobycze terytorialne.

Ustępstwa Ukrainy mogą być "politycznym samobójstwem"

Redakcja FT zwraca uwagę, że szokująca była wypowiedź Trumpa, w której bez kozery zgodził się z większością rzeczy, które poruszył Władimir Putin. Stwierdzono bowiem, że amerykański prezydent przystał (lub przystanie) na rosyjskie żądania dotyczące przejęcia przez Rosję terenów Ukrainy, które przez Europę i Ukrainę traktowane są jako nieprzekraczalne czerwone linie.

Chodzi między innymi o Donbas, który od przeszło 11 lat jest miejscem spornym, za który walczy wielu Ukraińskich żołnierzy. Oddanie tego terytorium na rzecz Rosji mogłoby być dla Ukrainy "politycznym samobójstwem", które pogrążyłoby ten kraj w chaosie. Co gorsza, nie zniwelowałoby to zagrożenia ze strony Kremla.

W tekście znalazły się również słowa krytyki wymierzone bezpośrednio w stronę Zełenskiego i innych liderów państw europejskich. Zdaniem "Financial Times" wyszli oni z błędnego założenia, myśląc, że przekonali Trumpa do swoich racji podczas rozmów poprzedzających spotkanie na Alasce. Dziennik stawia tutaj dwie teorie: albo aktualny prezydent USA od zawsze hołodował zasadzie, że to najwięksi gracze rozgrywają mniejszych, albo Władimir Putin skutecznie przekonał go do swoich racji.

Spotkanie Zełenskiego z Trumpem na zmianę w polityce prezydenta USA?

W obliczu tego, poniedziałkowe spotkanie Zełenskiego i innych liderów państw europejskich z Trumpem może być szansą na to, że prezydent USA znowu zmieni swoje podejście. Wiele tutaj mówi się o tym, że politycy tacy jak Macron, Merz czy Starmer jadą do Waszyngtonu nie tyle, aby dyskutować z Trumpem, co pomóc Zełenskiemu przeforsować swoje postulaty i zablokować potencjalne podpisanie tzw. krzywego porozumienia z Ukrainy z Rosją.

Nieco inne zdanie na ten temat ma sekretarz stanu USA Marco Rubio. W rozmowie z telewizją ABC stwierdził, że w przypadku porozumienia, obie strony będą musiały iść na pewne ustępstwa; bez tego nie ma szans na zawarcie pokoju. Pokusił się nawet o stwierdzenie, że Kreml będzie musiał się w pewnych kwestiach ugiąć, w innym przypadku czekają go "dodatkowe konsekwencje".

W obliczu poniedziałkowych rozmów Zełenski będzie musiał zapewne określić, na jakie kompromisy jest w stanie pójść, żeby doprowadzić do pokoju. W jego przypadku sytuacja jest o tyle trudna, że cała wojna zaczynała się od przesłania, że walka trwać będzie do końca, a więc momentu odzyskania wszystkich ziem. Może się jednak okazać, że stwierdzenie to trzeba będzie zrewidować i skonfrontować je z opinią publiczną.

W niewiele lepszej sytuacji mogą znaleźć się także liderzy państw europejskich, którzy przyjmą gwarancje bezpieczeństwa dla Ukrainy wzorowane na tych NATO-wskich. Nie można wykluczyć scenariusza, że ich przyjęcie doprowadzi do kapitulacji Kijowa, co może i zakończy chwilowo konflikt, ale w dłuższej perspektywie może sprawić, że Europa za jakiś czas znowu będzie musiała mierzyć się z Rosyjską agresją. Tym razem jednak celem może nie być tylko Ukraina.