W niedzielę, 19 listopada, w drugiej turze głosowania Argentyńczycy wybrali jako nowego prezydenta na czteroletnią kadencję 53-letniego prawicowego liberała Javiera Mileia. Zdobył on 55,8 proc. a jego konkurent, Sergio Massa, dotychczasowy minister gospodarki w lewicowym peronistowskim rządzie - 44,2 proc.

"Zwycięstwo Javiera Mileia to odrzucenie peronizmu. To wielka porażka dla peronistowskiego establishmentu politycznego, który w taki czy inny sposób decydował o polityce Argentyny od 1983 r., czyli od końca dyktatury wojskowej i powrotu do demokracji. To też sprzeciw wobec nieudanej polityki gospodarczej i wszechogarniającej korupcji" - podkreśla Furedi.

"Warto to podkreślić, że choć prezydent elekt wzbudza entuzjazm swoją osobowością i pomysłami, to jego wygrana jest również rezultatem desperacji Argentyńczyków, którzy chcą uciec od tego wszystkiego, co było dotychczas. Zainwestowali nadzieję w tego człowieka, ale w bardzo realistyczny sposób. Nie oczekują, że zrealizuje wszystko, co mówi, ale że będzie inaczej niż dotychczas" - tłumaczy socjolog.

Przypomina, że Argentyna posiada oryginalną i swoistą kulturę polityczną, której centralnym symbolem jest Juan Peron - były prezydent tego kraju.

Reklama

"Był on uosobieniem latynoamerykańskiego populizmu. Populizmu, który nie był ani lewicowy, ani prawicowy, lecz charakteryzował się gospodarczym nacjonalizmem i przyznawał państwu decydującą rolę w sprawach gospodarczych. Choć Peron został odsunięty od władzy w wyniku zamachu stanu w 1955 r., to jego wpływ - jako symbolu - na Argentynę był bardzo silny do końca XX wieku. Cechą wspólną oryginalnego peronizmu i tego, który odrodził się po upadku dyktatury, to poleganie na państwie, jako instytucji odpowiedzialnej za kształtowanie gospodarki. W praktyce oznaczało to przenikanie się interesów prywatnych peronistowskiego establishmentu i państwowych. Efekt? Rozrastanie się państwa we wszystkich możliwych sektorach, a co za tym idzie coraz wyższe wydatki budżetu. Ale jeśli państwo ma decydujący wpływ na gospodarkę, to przecież może po prostu dodrukować pieniądze, co oczywiście w sposób nieunikniony doprowadzi do gigantycznej inflacji i ciągłego kryzysu gospodarczego, potęgowanego korupcją" - wyjaśnia Frank Furedi.

"I w takim momencie pojawia się Javier Milei i przeciwstawia się temu wszystkiemu. Proponuje cięcie wydatków publicznych, żeby zmniejszyć inflację" - dodaje.

Główne elementy programu Mileia

Jak zaznacza socjolog, programu politycznego Mileia nie da się jednoznacznie sklasyfikować, używając terminów politologicznych.

"Przede wszystkim w dzisiejszym świecie - nie tylko w Argentynie - mamy do czynienia z dezaktualizacją etykietek +prawicowy+, +lewicowy+. W programie Javiera Mileia można wyróżnić cztery główne komponenty. Pierwszym z nich jest klasyczny peronistowski populizm, rozumiany jako dążenie do spełnienia aspiracji ludzi. Drugim, gospodarczy liberalizm, polegający na odejściu od protekcjonizmu gospodarczego, ograniczeniu roli państwa i otwarcia gospodarki" - wylicza Furedi.

"Trzecią cechą Mileia jest to, że nie jest on szczególnie nacjonalistyczny. Powiedział kiedyś, że podziwia Margaret Thatcher - premier Wielkiej Brytanii, która rzuciła z Argentynę na kolana w wojnie o Falklandy. Czwartym składnikiem jego politycznej wizji jest obyczajowy konserwatyzm oparty o wartości reprezentowane przez instytucję rodziny. Stąd sprzeciw wobec aborcji, otwarta krytyka +lewackiego papieża+ Franciszka i sceptycyzm wobec agendy klimatycznej" - podsumowuje socjolog.

Frank Furedi jest brytyjskim socjologiem pochodzenia węgierskiego. Wyemigrował na Zachód wraz z rodzicami po Powstaniu 1956 roku. Jest emerytowanym profesorem Uniwersytetu Kent i dyrektorem brukselskiego think tanku MCC. W Polsce ukazała się jego książka pt. "Gdzie się podziali wszyscy intelektualiści?", w której twierdzi, że poważnych intelektualistów zastępują dziś "łatwostrawni guru", a stan współczesnej myśli uległ spłyceniu.

Z Brukseli Artur Ciechanowicz (PAP)