Jak widać, co najmniej połowa pytanych uważa, że koalicja przetrwa ponad połowę kadencji, a około 35 proc. (czyli grupa zbliżona wielkością do elektoratu PiS), że maksymalnie 2 lata. KO podochodzi do tego badania spokojnie. - To pokazuje, że są wielkie oczekiwania przywrócenia normalności, stabilności, braku afer i odejścia od zajmowania się rządu sobą, a nie sprawami obywateli jak za czasów PiS - ocenia Marcin Kierwiński z KO. Inaczej na wyniki patrzy PiS. -Pierwsze kilka miesięcy nowego rządu pokaże, że zwiększy się grupa wątpiących, czy rząd dotrwa do końca kadencji. Stanie się tak przez brak realizacji wyborczych obietnic i zgrzyty w koalicji, które widzieliśmy np. w sprawie wiatraków czy wakacji kredytowych - mówi rzecznik rządu Piotr Müller. Szczegółowe wyniki potwierdzają, że na pogląd o trwałości nowej większości wpływ mają głównie sympatie polityczne.

Wątpiący w trwałość koalicji przeważają w elektoratach PiS i Konfederacji, gdzie ponad połowa uważa, że będzie to góra dwa lata lub krócej. Z kolei najwięcej optymistów jest wśród głosujących na Lewicę - 92 proc. z nich daje koalicji 4 lata, choć takich osób niewiele mniej jest w KO czy Trzeciej Drodze (odpowiednio 87 i 81 proc.). W PiS oprócz tego, że przeważają sceptycy, jest największa grupa tych, którzy nie mają zdania - 25 proc.

Tymczasem jutro trzeci gabinet Morawieckiego przejdzie do historii, a kolejne godziny upłyną pod znakiem formowania rządu Donalda Tuska. W piątek lider KO spotkał się ze swoimi przyszłymi ministrami w Senacie. Ci na dniach wkroczą do swoich resortów. - Zachęcam do normalności. To normalne, że ktoś wygrywa wybory, a ktoś przegrywa. Sam przekazywałem kiedyś ministerstwo, myślę, że zrobiliśmy to w bardzo elegancki sposób, oczekuję normalności z drugiej strony - powiedział w piątek Władysław Kosiniak-Kamysz (PSL), wicepremier i szef MON w przyszłym gabinecie Donalda Tuska. Sam Tusk, wraz z ministrami, musi jeszcze złożyć ślubowanie przed Andrzejem Dudą. Wszystko wskazuje na to, że z przyczyn obiektywnych (tak układają się kalendarze prac Sejmu i Pałacu) do zaprzysiężenia dojdzie 13 grudnia, co oznaczałoby, że Tusk będzie mógł pojechać na szczyt unijny 14 i 15 grudnia już w roli szefa rządu.