Polska



Wszelkie próby wzrostu w kolejnych dniach były skutecznie gaszone przez podaż. Cały splendor gospodarki najlepiej przechodzącej kryzys prysł po zapowiedzi niemal dwukrotnego zwiększenia deficytu budżetowego w przyszłym roku. Takiej niespodzianki inwestorzy zagraniczni nie mogli znieść spokojnie. Po chwili zastanowienia przystąpili do wyprzedawania naszych papierów. Żadne pozytywne sygnały płynące z Wall Street nie były w stanie poprawić nastrojów. Bilans tygodnia nie był jednak dla naszego parkietu wcale tak zły, jak wydawało się po obserwacji poszczególnych sesji. Indeks największych spółek zyskał na wartości 3%, WIG wzrósł o ponad 2%. Znacznie gorzej poradziły sobie wskaźniki małych i średnich firm, ale i one zakończyły tydzień na niewielkim plusie. Całe zamieszanie z deficytem nie spowodowało więc trzęsienia ziemi, ale negatywny jego wpływ był bardzo widoczny. Prawdopodobnie z tego powodu będziemy jeszcze przez jakiś czas cierpieli. W trakcie kilku ostatnich sesji nasza giełda należała do najsłabszych w całym regionie. A przecież nasza gospodarka ma się znacznie lepiej, niż węgierska, czeska, czy słowacka.



Reklama

Europa



Na głównych europejskich parkietach można mówić o całkiem przyzwoitym byczym tygodniu. Niemiecki DAX zyskał ponad 5%, a londyński FTSE niemal 6%. Indeks giełdy we Frankfurcie po sierpniowej stabilizacji wyszedł zdecydowanie w górę, dochodząc do poziomu, z którego w październiku ubiegłego roku rozpoczął się gwałtowny jego spadek, który niemal „jednym ruchem” odjął mu około 1300 punktów, czyli jedną czwartą wartości. A była to dopiero połowa drogi do marcowego dołka, znajdującego się na poziomie około 3600 punktów. Od tego czasu DAX zwiększył swoją wartość o 55%.

W jeszcze lepszej sytuacji znajduje się FTSE, który osiągnął poziom najwyższy od dwunastu miesięcy. Od dołka z listopada ubiegłego roku zyskał już ponad 66%. Nieco gorszą kondycję prezentuje paryski CAC40, który od okolic tegorocznego Dnia Kobiet zyskał „zaledwie” 51% i do poziomu z września ubiegłego roku sporo mu jeszcze brakuje.



Spośród giełd naszego regionu w horyzoncie dwunastu miesięcy najlepiej prezentuje się węgierski BUX. Straty z tego okresu odrobił w całości już pod koniec sierpnia. Początek września przyniósł niewielką korektę wzrostów, ale możliwość kontynuacji ruchu w górę wydaje się niezagrożona. A słaba kondycja tamtejszej gospodarki niewiele temu przeszkadza. Tylko nieznacznie gorzej ma się praski PX50,od pierwszej dekady sierpnia do dziś trwa tam płaska korekta wcześniejszych wzrostów.



W krótkim terminie nieźle trzyma się moskiewski RTS. W mijającym tygodniu zachowywał się wręcz rewelacyjnie, zyskując ponad 8%. Próbuje pokonać szczyt z końca maja. Jeśli mu się to uda, może pójść wyżej, aż do okolic 1270 punktów, czyli okolic poziomu z końca września ubiegłego roku. Wszystko zależeć jednak będzie od sytuacji na rynku surowców. Jeśli notowania ropy będą zwyżkować, ma szansę na wzrost.



USA



Na Wall Street trwa wspinaczka indeksów. S&P500 zyskał nieco ponad 4% oddalając się na bezpieczny poziom od 1000 punktów. Działo się to w warunkach braku istotnych danych dotyczących gospodarki. Świadczy to o poprawie nastrojów wśród inwestorów. To swego rodzaju paradoks, że w czasie, gdy niedawno mieliśmy do czynienia z „zalewem” pozytywnych danych i opinii o końcu recesji i początku ożywienia, indeksy przechodziły korektę spadkową, teraz zaś, gdy optymizm ucichł, wskaźniki atakują wielomiesięczne rekordy. Trudno też nie zauważyć, że dynamika wzrostów jest o wiele mniejsza, niż kilka miesięcy temu. Często bywa tak, że taka spokojna zwyżka ma o wiele większe szanse powodzenia, niż spektakularne skoki o 2-3%. Nieco zmalała też zmienność nastrojów w trakcie poszczególnych sesji, typowa w poprzednich tygodniach.



Na razie wrzesień, cieszący się złą sławą wśród inwestorów, nie dostarcza zbyt wielu negatywnych emocji i wrażeń. Można mówić, że jest to dość nietypowe. Doświadczenie wskazuje, że tego typu prawidłowości często się sprawdzają, a bardziej racjonalny, czy fundamentalny powód do spadków zawsze się znajdzie. Po silnym tąpnięciu amerykańskich indeksów z przełomu sierpnia i września, obecna fala wzrostów wyniosła wskaźnik S&P500 o 5,5% w górę i przyniosła nowy szczyt jego wartości. Choć zdaniem większości analityków technicznych, takie „wybicie” sygnalizuje dobre perspektywy i możliwość powiększenia zwyżki, to należy liczyć się z przynajmniej przejściowym ochłodzeniem nastrojów i niewielką korektą.



Azja



Giełdy w Azji w tym tygodniu radziły sobie całkiem przyzwoicie. Część z nich zaliczyła wzrosty przekraczające 4%. Wśród nich znalazł się także Szanghaj. Odreagowanie niedawnych spadków trwa i przybiera na sile. Jednak indeksy zbliżają się do poziomu szczytu pierwszej fali korekcyjnego wzrostu. Na tym poziomie można się spodziewać zahamowania tempa zwyżki. Jeśli jednak zostanie on łatwo pokonany, to szanse na kontynuację ruchu w górę będą znacznie większe. Trudno jednak oczekiwać powrotu do rekordowego poziomu z początku sierpnia. Dystans do niego jest wciąż bardzo duży. By się do rekordu zbliżyć potrzeba sporo czasu i poważnych impulsów, wspierających hossę. Poza zbliżającymi się uroczystymi obchodami 60-lecia powstania Chińskiej Republiki Ludowej, którą i giełda w Szanghaju może starać się uczcić „godnym zachowaniem”, za zwyżkami przemawia choćby informacja o sierpniowym wzroście produkcji przemysłowej o 12,3% w porównaniu do sierpnia ubiegłego roku. Wiceprezes chińskiego banku centralnego przewiduje, że gospodarka w przyszłym roku może wzrosnąć o „osiem procent lub więcej”. Osiem procent to nie rewelacja, oczywiście, jak na Chiny. Do podtrzymania hossy potrzeba chyba tego „lub więcej”.



Nikkei w skali tygodnia zyskał 2,5%. W dalszym ciągu utrzymuje się na stosunkowo wysokim poziomie i ma szanse na zbliżenie się do szczytu z końca sierpnia. W piętek ogłoszono, że po czterech kwartałach spadków, gospodarka wzrosłao 0,6% w porównaniu do pierwszych trzech miesięcy roku i o 2,3% w stosunkudo drugiego kwartału poprzedniego roku. Spodziewano się jednak, że wzrost będzie wyższy. Reakcją na te dane był spadek indeksu w piątek o 0,66%.



Bardzo dobrze przedstawia się sytuacja na giełdzie w Bombaju. Tamtejszy indeks gładko znalazł się na poziomie najwyższym od dwunastu miesięcy. Do zniwelowania całej fali bessy brakuje mu jeszcze około 30%. Skala i dynamika wzrostu parkietu w Indiach jest jeszcze bardziej imponująca niż giełdy chińskiej.