Rosję trudno jest nazwać krajem, który specjalizuje się w przestrzeganiu międzynarodowych ustaleń i to nawet takich, których sama jest sygnatariuszem. Gdy tylko wyczuwała, że przeciwnik słabnie, wszelkie ustalenia wyrzuca do kosza i własną brutalną siłą chce pokazać, kto tak naprawdę rządzi.
Rosja wściekła na Niemców. Ambasador na dywaniku
Przykładów takiego instrumentalnego stosowania przez Rosję międzynarodowego prawa nie trzeba szukać daleko, a tylko w ostatnich kilkudziesięciu latach udało jej się „zapomnieć” o przynajmniej kilkunastu ustaleniach. Zaczynając od memorandum budapesztańskiego z 1994 roku, w którym zobowiązała się „szanować niepodległość, suwerenność i istniejące granice Ukrainy”, przez deklarację stambulską ONZ z 1999 r. o wycofaniu swych wojsk z Naddniestrza, a na porozumieniach mińskich z 2014 i 2015 r. kończąc. Teraz jednak sama strasznie się oburza i wzywa na dywanik niemieckiego ambasadora, by pogrozić mu palcem i oskarżyć jego kraj o łamanie międzynarodowych umów.
A do tego złamania dojść miało, w ocenie Rosjan, z chwilą otwarcia we wtorek w Rostocku siedziby Dowódcy Grupy Zadaniowej NATO na Bałtyku, czyli miejsca, z którego siły Sojuszu będą koordynować wszelkie poczynania swej marynarki na Morzu Bałtyckim. W ocenie Rosjan, jest to naruszenie traktatu z 1990 roku, w którym mocarstwa zgodziły się na zjednoczenie Niemiec.
„Jest to rażące naruszenie ducha i litery Traktatu z dnia 12 września 1990 r., zgodnie z którego postanowieniami art. 5 ust. 3, ma obowiązek zapobiegać rozmieszczaniu obcych wojsk na terytorium byłej NRD” – grzmi rosyjski MSZ.
Rosjanom nie podoba się nowy pomysł NATO
We wtorek na dywanik wezwano w Moskwie niemieckiego ambasadora, któremu przedstawiono te zarzuty, domagając się natychmiastowych wyjaśnień. Opuszczając siedzibę MSZ, niemiecki ambasador, Alexander Graf Lambsdorff odrzucił rosyjskie oskarżenia twierdząc, że Niemcy mają prawo podejmować takie decyzje, określając je nie jako proces tworzenia nowej jednostki sił NATO, ale jako przekształcenie już istniejącego, niemieckiego dowództwa marynarki wojennej.
- Zgodnie z Traktatem „dwa plus cztery” przydzielanie jednostek niemieckich sił zbrojnych do struktur NATO jest wyraźnie dozwolone także na obszarze ówczesnej NRD i Berlina – powiedział hrabia Lambsdorff.
Jak udało się ustalić niemieckim dziennikarzom, na terenie przekształconej bazy marynarki wojennej Niemiec w Rostocku, od teraz stającej się centrum dowodzenia sił NATO, znajdować będą się nie tylko niemieccy żołnierze. Wśród nich będzie również 27 mundurowych z innych państw Sojuszu, w tym zastępcą dowódcy bazy będzie wiceadmirał z Polski. Pojawia się zatem pytanie, czy taka decyzja nie stanowi złamania traktatu, o którym mówi Rosja? Okazuje się, że nie, a jak wyjaśnił te wątpliwości niemiecki ambasador, będą to „oficerowie łącznikowi”, a tego prawo nie zabrania. Rosjanie mają jednak na ten temat swoje zdanie i znów zaczynają wymachiwać szabelką.
- Rozbudowa infrastruktury wojskowej NATO na terenie byłej NRD będzie miała najbardziej negatywne konsekwencje. (To krok do) pełzającej rewizji skutków II wojny światowej i militaryzacji kraju – oświadczyło rosyjskie MSZ.