Rosyjska „flota cieni”, która bezkarnie hasa po Bałtyku, zdenerwowała już nie tylko NATO, ale dość mają jej nawet unijni urzędnicy. Nie podoba im się, że tuż pod ich nosem Rosja robi co chce, bawiąc się zakazami i sankcjami, i szykują coś wręcz niezwykłego.
Plan na aresztowanie rosyjskich statków
Do przecieków z tajnych unijnych rozmów na temat uderzenia w rosyjską flotę cieni dotarło Politico. Obecnie trwać mają rozmowy nad takimi zmianami przepisów, aby można było zacząć karać rosyjskie statki, a nawet je przejmować, uniemożliwiając dalszą podróż i transport ropy.
„Rozważane propozycje obejmują wykorzystanie prawa międzynarodowego do przejmowania statków z powodów środowiskowych lub piractwa(…). Kraje mogłyby działać na własną rękę, wspólnie wprowadzając nowe prawa krajowe w celu przejmowania większej liczby statków dalej na morzu” – pisze Politico, powołując się na rozmowy z dwoma unijnymi dyplomatami i dwoma urzędnikami.
Dla unijnych polityków podjęcie jakichś kroków wobec Rosji jest o tyle ważne, że transportując przez Bałtyk ropę naftową, na którą UE nałożyła sankcje, jawnie gra ona Europie na nosie i pokazuje europejską bezradność. A nie chodzi o jakieś drobne ilości, bo jak ujawnił minister spraw zagranicznych Estonii, Margus Tsahkna, prawie połowa rosyjskiej ropy naftowej, mimo sankcji, przepływa z rosyjskich portów, przez Zatokę Fińską i płynie dalej w świat.
- Teraz pytanie brzmi… co możemy zrobić z tymi statkami? Nie możemy zablokować całego morza, ale możemy kontrolować więcej… Jest wiele możliwości – powiedział Politico estoński polityk.
Trzy pomysły Unii na utrudnienie życia Rosji
W Europie najwyraźniej zaczęli zdawać sobie sprawę, że Morze Bałtyckie stało się największą arterią do transportu rosyjskiej ropy naftowej, a nie mogąc łamać międzynarodowego prawa morskiego, kraje chcą uderzyć z innej strony. Jak wyjawiają unijni urzędnicy, są trzy sposoby, by utrudnić Rosjanom życie i zmniejszyć handel, dzięki któremu finansuje ona swoją machinę wojenną.
Pierwszym z nich ma być skupienie się na kwestiach środowiskowych i aresztowanie tych statków, które nie spełniają norm. Nie jest bowiem tajemnicą, że większość używanych przez Rosję tankowców to maszyny stare, mające grubo ponad 15 lat, a ich krążenie po morzach może grozić katastrofą ekologiczną. Podobną do tej, do jakiej doszło na Morzu Azowskim, czy też niedawno w bałtyckim porcie Ust Ługa. Po drugie, mówi się też o skorzystaniu z przepisów antypirackich w stosunku do tych jednostek, które zagrażać by mogły infrastrukturze krytycznej.
Jeśli te dwa sposoby by się nie sprawdziły, to jak twierdzi Politico, poszczególne kraje mogłyby zmienić własne regulacje prawne, aby można było ścigać podejrzane tankowce za zupełnie co innego. Na przykład za...ubezpieczenia.
„Mogłyby one obejmować wymóg, aby tankowce na Morzu Bałtyckim korzystały z ustalonej listy wiarygodnych ubezpieczycieli, umożliwiając krajom takim jak Estonia i Finlandia zatrzymywanie statków polegających na innych, mniej zaufanych operatorach” – pisze Politico o nowych przepisach.
Szacunki wskazują, że w 2024 roku z bałtyckich portów Rosji wypłynęło aż 348 tankowców „floty cieni”, które przewiozły 40 proc. wszystkiej ropy naftowej, jaką kraj ten był w stanie sprzedać. Zysk Rosji z tego tytułu stanowił jedną trzecią całego budżetu obronnego Rosji.