W nocy, gdy w Ukrainie było gorąco

W nocy z 20 na 21 lipca cztery ukraińskie myśliwce Su-27 przekroczyły granicę i na kilka minut znalazły się w rumuńskiej przestrzeni powietrznej. Oficjalne stanowisko rumuńskiego Ministerstwa Obrony brzmi jednoznacznie: był to „niezamierzony incydent” i nie stanowił zagrożenia dla bezpieczeństwa kraju.

Jak opisuje rumuński presshub.ro w tym samym czasie trwał zmasowany rosyjski atak rakietowy i dronowy na terytorium Ukrainy. Skutecznie atakowano m.in. lotniska na zachodzie kraju, przez co jak potwierdzają władze w Kijowie podjęto decyzję o rozproszeniu samolotów bojowych. To właśnie ta operacja miała doprowadzić do jak pisze rumuńskie MON "niezamierzonego" naruszenia rumuńskiej przestrzeni powietrznej przez cztery z dwunastu wykrytych celów powietrznych.

Rumuńskie F-16 poderwano o 3:30, a włoskie Eurofightery – dopiero o 5:00. Oba typy maszyn powróciły na swoje bazy odpowiednio o 6:00 i 7:00 rano. Zarejestrowano obecność czterech ukraińskich samolotów w rejonie Sighetu Marmației i Vicovu de Sus. Mimo to MApN zapewnia, że żaden z tych obiektów nie stanowił zagrożenia dla obywateli czy infrastruktury narodowej.

ikona lupy />
Eurofighter włoskich sił powietrznych w czasie działań na Bliskim Wschodzie. Źródło: USAF / Materiały prasowe

Oko kamery potwierdza – samolot rzeczywiście był

W sieci pojawiło się nagranie, na którym widać przelot myśliwca nad północną Rumunią. Film z Gura Putnei (woj. Suczawa) został zidentyfikowany za pomocą Google Lens jako przedstawiający ukraińskiego Su-27. To pierwszy przypadek od początku wojny, gdy tego typu incydent graniczny z udziałem Su-27 został uchwycony i udokumentowany przez cywila. To właśnie po tym filmie konieczne stało się wydanie oświadczenia przez rumuńskie MON.

ikona lupy />
Film z naruszenia przestrzeni powietrznej Rumunii był komentowany w sieciach społecznościowych. / X.com

Tego typu przypadki miały już miejsce, choć rzadko były nagłaśniana . Przypomnijmy: 24 lutego 2022 roku jeden z ukraińskich Su-27 został zmuszony do lądowania w Rumunii, gdy rosyjskie wojska zaatakowały lotniska. Maszyna wylądowała w Bacău, a pilot poddał się procedurom i oddał do dyspozycji władz.

Reakcja Rumunii – czy była wystarczająca?

W odpowiedzi na wtargnięcie poderwano dwa rumuńskie myśliwce F-16. Kolejne dwa samoloty włoskie Eurofightery wystartowały dopiero... dwie godziny później. Oficjalna wersja mówi o działaniach prewencyjnych. Ale skoro ukraińskie maszyny miały przebywać w rumuńskiej przestrzeni „kilka minut”, to po co start myśliwców po dwóch godzinach? W związu z ta rozbieżnością powstają kolejne pytania, na które zapewne wojskowi nie chcą odpowiadać.

Polska w podobnej sytuacji

Równie niepokojące sygnały płyną z Polski, gdzie według rosyjskich pilotów publikujących na Telegramie ukraińskie myśliwce F-16 mają regularnie "nocować" na polskich lotniskach. Ma to pozwolić im uniknąć rosyjskich ataków na cele w samej Ukrainie. Choć oficjalnie nie zostało to potwierdzone, taka praktyka znacząco zwiększałaby ryzyko dla naszego kraju. Może to doprowadzić do przypadkowego incydentu z udziałem Rosji lub zostać zinterpretowane jako faktyczny udział Polski w wojnie. Tym bardziej, że Rosja już wielokrotnie ostrzegała, iż będzie traktować działania zbrojne prowadzone z terytorium państw NATO jako bezpośrednie zagrożenie. W obecnej sytuacji każdy błąd może mieć nieodwracalne skutki.

Co, gdyby ukraińskie samoloty miały rakiety?

Eksperci ostrzegają: podobne incydenty mogą w przyszłości doprowadzić do tragedii. Gdyby ukraińskie myśliwce wystartowały z terytorium Rumunii, Polski czy innego kraju NATO i odpaliły rakiety w stronę Rosji lub rosyjskiego celu, Moskwa mogłaby uznać to za atak z kraju NATO. A to oznacza potencjalną eskalację konfliktu, której wszyscy chcą uniknąć.

To nie pierwszy raz, gdy kraj NATO balansuje na granicy aktywnego zaangażowania w konflikt. Obecnie to trudna rola być z jednej strony członkiem NATO, z drugiej sąsiadem Ukrainy. Każde naruszenie przestrzeni powietrznej NATO przez ukraińskie lotnictwo to ryzyko poważnej zbrojnej eskalacji, której skutki są trudne do przewidzenia. I coraz więcej głosów mówi, że potrzeba tu więcej jasności.