Z Pauliną Matysiak rozmawia Jan Wróbel
Młodzi, zadbani, nowi fajnopolacy – z Konfederacji. Jakie budzą w pani odczucia?

Są wyjątki, ale rzeczywiście są zadbani.

Potrafią mieć przycięte paznokcie i skórki. To dla kogoś z mojego pokolenia oznacza „high standard” troszczenia się o siebie.

Ale proszę zauważyć, że po prostu coraz więcej chłopaków dba o swój wygląd. Choć przez cały czas ciąży na nich mniejsza presja niż na dziewczynach, wciąż funkcjonujemy w społeczeństwie według zasady „jak cię widzą, tak cię piszą”. I chodzi o wszystkich.

Skrajny prawicowiec powinien być odziany w futro i mieć sznyty.

Chyba wracają u pana wspomnienia z lat 90. A całkiem serio, to Konfederacja nie ma vibe’u – prędzej tych młodych chłopaków z liceum, chodzących w garniturach, napędza to, żeby byli rozpoznawalni, by mogli uwiarygodnić swojego wolnościowego, korwinowskiego ducha. Nie uważam, by garnitury na 16-latkach były czymś złym, ale fajnie byłoby się dowiedzieć, czy to znak konformizmu, czy może buntu. Skoro ktoś chce ubiorem czy malowaniem paznokci coś zamanifestować, ma do tego prawo. Nie nakłoni mnie pan to porzucenia tego przekonania.

CAŁY TEKST W PAPIEROWYM WYDANIU DGP ORAZ W RAMACH SUBSKRYPCJI CYFROWEJ