Piątkowa decyzja prezydenta Trumpa o mianowaniu Thomasa Rose na stanowisko ambasadora USA w Polsce wielu wprawiła w osłupienia. Na tzw. giełdzie pojawiały się bowiem zupełnie inne nazwiska, a tymczasem postawienie właśnie na tego człowieka wydaje się nie być przypadkowe.

Tajna misja nowego ambasadora USA w Polsce

Gdy tylko Donald Trump ogłosił swoją decyzję dotyczącą obsadzenia w Polsce ambasadorskiego stanowiska, sam kandydat od razu pospieszył wylewnie podziękować prezydentowi, wprost mówiąc o swym szefie „wspaniały Donald Trump”. Zapowiedział, że z oddaniem będzie „promować, bronić i wspierać interesy Stanów Zjednoczonych”, ale jak oceniają specjaliści, uważnie obserwujący dyplomatyczne poczynania Donalda Trumpa, nominacja ta nie jest wyjątkowa, a jest elementem planu, jaki amerykański prezydent zamierza zrealizować na naszym kontynencie.

- Śledząc to, kogo i gdzie wysyła Trump na stanowiska ambasadorskie w Europie, to widać, że są to ludzie najbardziej zaufani. To z reguły nie są zawodowi dyplomaci, czyli decyduje nie profesjonalizm, ale zaufanie – mówi Forsalowi dr Janusz Sibora, specjalista ds. dyplomacji i protokołu dyplomatycznego.

A właśnie wierność i oddanie są dla Donalda Trumpa najważniejsze, zaś mając na placówce w Polsce człowieka, którego mianował, jak zauważa Janusz Sibora, z pominięciem drogi służbowej, czyli Departamentu Stanu, będzie mógł mu zlecać specjalne zadania. I z pierwszej ręki dowie się, co naprawdę dzieje się w Polsce.

- Widać po tej nominacji, że Polska jest dla niego ważna, bo daje swojego człowieka, który ma dostęp do jego ucha, a to jest sygnał: „będę dokładnie obserwował, co się w Polsce dzieje i będę miał tu swojego człowieka”. I nowy ambasador też będzie mógł pominąć tę drogę służbową, bo po prostu zadzwoni do prezydenta i mu coś powie – mówi ekspert.

Ambasador USA w Polsce? „Raczej to będzie namiestnik”

Nie jest tajemnicą, że także w naszym kraju amerykański przedstawiciel, pełniący kiedyś rolę wydawcy „The Jerusalem Post” i określający się jako "niezbyt tajny agent judeochrześcijańskiego spisku MAGA", będzie odbiciem konserwatywnego spojrzenia na świat, jakie promuje Donald Trump. Znając jednak siłę oddziaływania amerykańskiej placówki na Polskę, ekspert nie wyklucza, że czekają nas bardzo ciekawe miesiące.

- Jasno to pokazuje, że Trump jest zainteresowany wynikiem wyborów w Polsce i to wynikiem korzystnym politycznie dla niego, czyli wygraną osoby z prawej strony, a nie z obozu Tuska. I jest to w jakiejś mierze też gra na osłabienie Tuska. Bo bądźmy szczerzy, że do Trumpa w końcu dotarły te wypowiedzi Sikorskiego, czy Anne Appelbaum. I im bliżej wyborów, tym ta kartka z tym, co dzieje się w Polsce, znajdzie się wyżej na stosiku dokumentów na biurku Trumpa. Raczej to będzie namiestnik – przewiduje Janusz Sibora.

Przewiduje on aktywne wpływanie na polską sytuację polityczną, ale na tym nie kończą się plany Trumpa i jego nowych ludzi, których wysyła do Europy. Apetyty są o wiele większe.

Trump w Europie buduje własny blok

Kilka już ogłoszonych ambasadorskich nominacji w różnych europejskich krajach pokazuje, że Trump stawia nie tylko na ludzi myślących tak samo jak on, ale zaufanych, będących realizować pomysł prezydenta na Europę. Ten zaś w oczach dyplomatów widać jak na dłoni i sprowadzać ma się do podkopania pozycji elit, obecnie rządzących Unią.

- Ten plan gra również na osłabienie i rozbijanie Unii Europejskiej, czyli na budowanie bloku prawicowego, począwszy od Włoch, po wykorzystywanie sił, które rozbijają Unię i budują blok, którego orędownikiem jest właściciel Twittera – ocenia Janusz Sibora.