Pokolenie “Y”, milenialsi czy nexters - tak z reguły określa się osoby urodzone pomiędzy 1980 a 2000 rokiem. Mimo, że na przestrzeni tych lat doszło w Polsce do wielu zmian, to pokolenie “Y” jest pierwszym, które dogoniło zachodnie trendy. Stali się oni nie tylko odbiorcami tamtejszego stylu życiu, ale również niepokoi zachodniego świata.

Przerwany spokój

Patrząc na obraz pokolenia “Y” można odnieść mylne wrażenie, że ich życie jest przysłowiowym mlekiem i miodem płynące. Mieszkają głównie w miastach w pełni korzystając z jego możliwości. Mają wymagania wobec pracodawców i nie boją się o nich mówić już na etapie rozmowy kwalifikacyjnej. Oczekiwania te nie wybiegają daleko w przyszłość. Przede wszystkim interesuje ich możliwość rozwoju i podnoszenia swoich kwalifikacji, a gdy dana posada nie spełnia stawianych warunków - nie widzą problemu by ją zmienić. Takie myślenie stanowi wyzwanie dla pracodawców, którzy muszą liczyć się z dużą rotacją w zespole. Jak jednak wykazało ostatnie badanie przeprowadzone w 30 krajach przez Deloitte sytuacja ulega zmianie. Poczucie bezpieczeństwa milenialsów maleje, co wpływa na ich stosunek do zatrudnienia i stają się oni skłonni dłużej pozostać w danym miejscu pracy. Przyczyna takiego zachowania tkwi między innymi w napięciach geopolitycznych, które nasiliły się w 2016 roku. - Zamachy terrorystyczne, decyzja Wielkiej Brytanii o opuszczeniu Unii Europejskiej oraz zwycięstwo Donalda Trumpa - te trzy czynniki silnie zachwiały poczuciem stabilności pokolenia “Y” i to nie tylko w krajach, których one dotyczyły. Taka jest cena globalizacji. Czując się obywatelami świata, podzielamy również jego obawy. To może budzić potrzebę budowania stabilności również wśród Polaków z tej generacji - zaznacza Katarzyna Orawczak, z firmy Ekantor.pl.

Wartość jakości życia

Reklama

Lepsza sytuacja finansowa, zdobyte wykształcenie, wsparcie rodziców, rozwój technologii, a także możliwość podjęcia pracy za granicą sprawiły, że aspiracje omawianego pokolenia znacznie wzrosły, a praca przestała być wyłącznie sposobem na utrzymanie rodziny (którą de facto zakłada się znacznie później), ale służy przede wszystkim do realizacji własnych celów. Tym samym jednym z kryteriów stawianym pracodawcy przez milenialsów jest to, by praca nie tylko wspierała rozwój osobisty, ale również nie kolidowała z prowadzonym stylem życia - a ten zdaje się być realizacją dewizy “Carpe diem”. Dla pokolenia “Y” jakość życia ma bardzo duże znaczenie i w hierarchii wartości znajduje się często wyżej od pojęcia stabilności finansowej. Jak wynika z danych opublikowanych przez BIK aż 567 tys. osób w wieku od 18 do 34 lat na początku drogi finansowej podjęło decyzje, które będą rzutować na ich przyszłość. Liczba osób z zaległościami pozakredytowymi w tym przedziale wiekowym na przestrzeni roku wzrosła aż o 86 tysiące. Młodzi ludzie odkładają na późniejszy termin takie zobowiązania jak spłata pożyczek, kredytów, opłaty rachunków za telefon czy czynsz. I chociaż są sceptyczni w kwestii zaciągania zobowiązań, to w właśnie oni byli skłonni wziąć pożyczkę na zakup gry komputerowej, rasowego psa czy… czołgu - Taka sytuacja wynika między innymi z błędnego oszacowania własnych możliwości finansowych, braku świadomości zagrożenia czy kontynuowania nawyków finansowych rodziców. Jeżeli to się nie zmieni zachowanie będzie powielane przez kolejne pokolenia. Zresztą już teraz widać dużą aktywność kredytową wśród osób wkraczających w dorosłe życie - zaznacza Katarzyna Orawczak z Ekantor.pl

Standard życia Polaków zmienia się, jednak jak pokazują badania równie ważne jest to, by zmieniała się również świadomość. W czasach nasilających się niepokojów globalnych, niestabilność finansowa może okazać się bowiem dużą pułapką.

>>> Czytaj też: Te dane nie pozostawiają złudzeń: millenialsi są coraz mniej mobilni i samodzielni