Świat jest pełen dobrych ludzi popełniających złe uczynki. Każdego roku mieszkańcy Ziemi dopuszczają się ponad 400 tys. zabójstw i kilkuset milionów ciężkich napaści, w tym gwałtów. Co najlepiej odstręcza człowieka od grzechu i zbrodni? Drakońskie prawo? Bojaźń przed karą Boga? A może wynikający z religijnych nauczań nakaz miłości bliźniego? Z zestawionych ze sobą globalnych rankingów i statystyk wyłania się jedna wyrazista odpowiedź: PIENIĄDZE.

Analitycy instytutu Gallupa, badający od dekad poziom religijności społeczeństw na świecie, doszli do wniosku, że istnieje ścisła zależność między religijnością a średnim poziomem życia. Całą czołówkę najbardziej religijnych społeczeństw globu tworzą te biedniejsze, m.in. Bangladesz i Sri Lanka. Na pytanie „Czy religia jest ważną częścią twojego codziennego życia” twierdząco odpowiada także 100 proc. Egipcjan. Te społeczeństwa fatalnie wypadają w zestawieniach zadowolenia z życia oraz bezpieczeństwa. Natomiast wśród krajów najsilniej zlaicyzowanych, a zarazem raczej szczęśliwych i bezpiecznych, dominują te zamożne: Norwegia, Dania, Czechy, Francja.

Polska w ciągu ostatnich trzech dekad przemieszcza się z grupy pierwszej do drugiej (choć jesteśmy tu, jak Amerykanie, silnie zróżnicowani regionalnie). Jeszcze szybciej i gwałtowniej transformację taką przechodzi Irlandia. Jest to ściśle skorelowane ze skokiem zamożności. Równocześnie ów skok pociąga za sobą wzrost poziomu i jakości życia oraz radykalną poprawę stanu i poczucia bezpieczeństwa. Większy dochód plus mniej religii równa się zadowoleniu z życia?

Najbardziej (nie)bezpieczne kraje świata

Reklama

Zacznijmy od bezpieczeństwa, bo jego obiektywny stan i poczucie silnie rzutują na wszystkie inne wskaźniki, w tym najbardziej miarodajny, za jaki uważa się powszechnie Human Development Index (HDI).

Globalną mapę bezpieczeństwa tworzy i aktualizuje co roku International SOS. Autorzy oceniają kraje w pięciostopniowej skali pod kątem m.in. zdrowotnym (ryzyka chorób i jakość opieki) oraz poziomu zagrożenia przestępczością, terroryzmem czy wojnami, a ostatnio także – zmianami klimatu. Zestawienie jest często wykorzystywane przy planowaniu podróży zagranicznych – każdy może sprawdzić, gdzie jest bezpiecznie, a gdzie mniej oraz z jakimi ryzykami wiążą się wyprawy w poszczególne zakątki świata.

W Risk Map 2024 czołówkę krajów najbardziej niebezpiecznych na świecie tworzą (w ujęciu alfabetycznym): Afganistan, Irak, Jemen, Republika Środkowoafrykańska, Somalia, Sudan Południowy, Syria, Ukraina. Zagrożenie przestępczością i niepokojami społecznmi rośnie m.in. w Ekwadorze i niektórych częściach Kolumbii, natomiast ryzyka zdrowotne największe są w takich krajach, jak: Afganistan, Burkina Faso, Burundi, Gambia, Gwinea, Gwinea-Bissau, Haiti, Irak, Jemen, Korea Północna, Liberia, Libia, Niger, Republika Środkowoafrykańska, Sierra Leone, Somalia, Sudan, Sudan Południowy, Syria.

A które kraje są najbezpieczniejsze? Finlandia, Islandia, Luksemburg, Norwegia, Słowenia i Szwajcaria zyskały adnotację „ryzyko znikome”. Polska wypadła z czołówki z uwagi na bliskość wojny w Ukrainie. Trafiliśmy do grupy drugiej („ryzyko niskie”) m.in. z Niemcami, Francją i Włochami, USA i Kanadą oraz Japonią. Natomiast w kategorii „najmniejsze ryzyko zdrowotne” awansowaliśmy ponad dekadę temu do grupy liderów, w której jest obecnie większość państw Europy (w tym wszystkie należące do UE) oraz USA, Kanada, Australia, Nowa Zelandia i Japonia oraz ZEA i RPA.

Mapa krajów najniebezpieczniejszych pokrywa się nie tylko z listą państw o najniższym poziomie i jakości życia (HDI), ale i czołówką społeczeństw o najwyższym poziomie deklarowanej religijności. Symptomatyczne, że zdecydowanie areligijni Czesi (w ostatnim spisie powszechnym 80 proc. określiło się jako „niewierzący”) mogą być dla społeczeństw o najwyższym poziomie religijności wzorem dobroci i cnót obywatelskich. Należą przy tym do najszczęśliwszych społeczeństw Europy i świata…

Religia i pieniądze

Bardzo ciekawie prezentują się w globalnych zestawieniach Stany Zjednoczone. Mają wyższe PKB od wszystkich krajów Unii Europejskiej razem wziętych i zarazem zdecydowanie wyższy poziom religijności – za wierzących w Boga i wyznawców któregoś z setek amerykańskich Kościołów uważa się ponad dwie trzecie obywateli (w Europie ten odsetek jest średnio dwa razy niższy, a w wielu krajach ponad trzy razy niższy; w Estonii wynosi 14 proc.).

Można rzec, że Amerykanie trzymają się od zarania tradycji dwóch kluczowych i splecionych ze sobą na amen grup założycieli USA: liberałów wiernych nauczaniu Adama Smitha i purytańskich ortodoksów religijnych. Symbolicznie obrazuje to dolar z hasłem: „In God we trust”. Odwołania do Boga są w Stanach wszechobecne i właściwie naturalne. Chociaż – wiele zależy od stanu. W badaniach Gallupa jako najbardziej religijne wskazywane jest od lat Missisipi (85 proc. wierzących). Na przeciwległym biegunie leży Vermont (ok. 42 proc.). Komentatorzy Gallupa zauważają, że Missisipi to najbiedniejszy stan USA, co idealnie nadaje się na dowód w powszechnej wśród religioznawców teorii kompensacji: jak nie masz pieniędzy, czyli (wedle amerykańskiego kanonu norm wywodzącego się z protestantyzmu) „nie wiedzie ci się na Ziemi”, to oczekujesz jakiejś nagrody, albo choćby pocieszenia po śmierci.

Za Missisipi Europy mogły jeszcze dwie dekady temu uchodzić Polska, Hiszpania i Irlandia: społeczeństwa były biedne i ponadprzeciętnie religijne, co wiązało się z potężnymi wpływami Kościoła katolickiego. Ale od tego czasu wszystkie te kraje dokonały skoku cywilizacyjnego i materialnego, a zarazem mocno się zlaicyzowały. Co równie istotne – tej zmianie towarzyszył radykalny wzrost nie tylko jakości życia, ale i poczucia zadowolenia z życia (oraz szczęścia), a także równie silny spadek przestępczości i napięć społecznych, który doprowadził do zwiększenia poziomu bezpieczeństwa oraz poczucia bezpieczeństwa.

To zjawisko w różnym stopniu i w różnych okresach można było zaobserwować we wszystkich krajach współtworzących obecnie Unię Europejską. W Hiszpanii i Polsce, a w sporej mierze także w Irlandii było ono ściśle związane z przynależnością do Unii – mającej wszakże korzenie chrześcijańskie. To istotne spostrzeżenie: wbrew narracji radykalnej prawicy, w tym Konfederacji i części (większości?) PiS reprezentowanej przez Jarosława Kaczyńskiego, laicyzacja w krajach UE nie oznacza wcale odejścia od fundamentalnych europejskich wartości. Można nie wierzyć „w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół”, ani w świętość Lutra/Kalwina/Husa, a kochać bliźniego jak siebie samego, nie zabijać, nie kraść, nie gwałcić itd. I można na odwrót.

W 333-milionowym religijnym mocarstwie, jakim są Stany Zjednoczone, dokonuje się co roku 23 tys. zabójstw, a w zlaicyzowanej 450-milionowej UE – 4 tys. Różnica w liczbie napaści, kradzieży i innych przestępstw jest równie szokująca. A w poziomie życia i poczuciu szczęścia wygrywa UE.

USA są jedynym zamożnym państwem globu o tak wysokim poziomie przemocy i zagrożeń, w tym rekordową liczbą zabójstw (w tym morderstw) i samobójstw z użyciem broni palnej. W pojedynczych incydentach, ale też masowych strzelaninach, ginie co roku 40 tys. obywateli. Wedle danych Centers for Disease Control and Prevention, 79 proc. zabójstw i ponad połowa samobójstw w Stanach popełnianych jest przy pomocy rewolweru, pistoletu lub karabinu. Wskaźniki w przeliczeniu na 100 tys. mieszkańców (mocno powyżej 6) są tutaj kilkadziesiąt razy wyższe niż w jakimkolwiek innym zamożnym społeczeństwie globu, w tym – wszystkich krajach UE.

Można rzec, że taka, rewolwerowa, jest siła purytańsko-liberalnej tradycji mocno zakorzenionej w realiach Dzikiego Zachodu. Ale ogólna liczba morderstw (zabójstw umyślnych) na 100 tys. mieszkańców jest także na tle Europy szokująca. Wskaźnik amerykański wynosi ponad 8, gdy średnia unijna poniżej 1. Niechlubną czołówkę UE stanowią Łotwa (3,3), Litwa (2,9) i Estonia (2,3) oraz katolicka Malta (1,7). Dalej są: Finlandia – 1,63, Cypr – 1,62, Belgia - 1,55, Francja - 1,16, Szwecja - 1,07. W odchodzącej od katolicyzmu, a zarazem bogacącej się Polsce wskaźnik ten wynosi 0,7.

Religia, pieniądze i zadowolenie z życia

Pod koniec zeszłego roku Eurostat opublikował zestawienie, z którego wynika, że Polacy zajmują drugie miejsce w UE pod względem deklarowanego zadowolenia z życia. Wyprzedzili nas tylko Austriacy. Równie zadowoleni, jak my, okazali się Finowie, którzy – ku własnemu, głośno wyrażanemu przez wielu zdziwieniu – od początku obecnej dekady liderują globalnemu rankingowi najszczęśliwszych społeczeństw świata (World Happiness Raport) oraz Rumuni.

Wedle analityków, kluczowym czynnikiem nie okazała się tu obiektywnie mierzona zamożność społeczeństw (bo ani Polacy, ani tym, bardziej Rumuni nie są tuzami UE), lecz subiektywne poczucie, że idzie nam coraz lepiej, w tym – że się generalnie bogacimy i należymy już do klubu tych raczej zamożnych i szczęśliwych, a nie biednych i dojmująco smutnych; twardym dowodem są tu nie tylko dane dotyczące wzrostu PKB na głowę, ale i przytoczone przeze mnie tydzień temu zestawienia dochodu rozporządzalnego na głowę w gospodarstwach domowych publikowane przez GUS. W ciągu 20 lat w UE dokonaliśmy tu wręcz spektakularnego postępu.

Jakie inne korelacje wyłapali unijni analitycy?Bardziej zadowoleni z życia są ludzie:

  • z wyższym wykształceniem
  • posiadający stałych partnerów życiowych
  • posiadający dzieci.

Mnóstwo także zależy od wieku, ale inaczej korelacja ta wygląda w krajach o wysokim poziomie opieki zdrowotnej i zabezpieczenia na starość, a inaczej w pozostałych. W większości państw młodzi są bardziej zadowoleni z życia niż seniorzy („starość nie radość”), ale w Danii, Szwecji, Irlandii, Holandii, Luksemburgu i Finlandii jest odwrotnie. Co ciekawe, poziom zadowolenia z życia zdaje się nie zależeć od płci.

Generalnie obywatele UE są zadowoleni ze swego życia: w 10-punktowej skali osiągnęli średnio 7,1, przy czym Austriacy 7,9, a my, Finowie i Rumuni - 7,7. Minimalnie (7,6) wyprzedziliśmy Belgów i Holendrów. W ogonie zestawienia znalazły się: Grecja (6,7), Niemcy (6,5) i Bułgaria (5,6).

Gorzej wypadamy w World Happiness Report, w którym oprócz subiektywnych odczuć badanej grupy brane jest pod uwagę także sześć obiektywnych czynników wpływających na poziom i jakość życia, a więc i poczucie szczęścia (m.in. długość życia w zdrowiu oraz poziom korupcji). W rankingu na 2023 rok rekordziści, Finowie, zdobyli ponad 7,8 punktów na 10 punktów, wyprzedzając Duńczyków i Islandczyków. Polacy awansowali z 48. na 39. miejsce uzyskując 6,25 punktów - więcej niż Portugalia, Japonia, Brazylia, ale mniej niż Czesi (18. miejsce), Litwini (20.) i Słowacy (29.). W najświeższym zestawieniu - World Happiness Report 2024 – awansowaliśmy o kolejne 4 pozycje – na miejsce 35., za Estonię, a przed Hiszpanię (36.), Włochy (41.), Brazylię (44.), Japonię (51.) i Koreę Południową (52.).

Najszczęśliwsze kraje świata – World Happiness Report 2024:

  • Finlandia
  • Dania
  • Islandia
  • Szwecja
  • Izrael
  • Holandia
  • Norwegia
  • Luksemburg
  • Szwajcaria
  • Australia
  • Nowa Zelandia
  • Kostaryka
  • Kuwejt
  • Austria
  • Kanada
  • Belgia
  • Irlandia
  • Czechy
  • Litwa
  • Wielka Brytania

Najnieszczęśliwsze kraje świata - World Happiness Report 2024:

  • Afganistan
  • Liban
  • Lesoto
  • Sierra Leone
  • Kongo
  • Zimbabwe
  • Botswana
  • Malawi
  • Eswatini (d. Suazi)
  • Zambia
  • Jemen
  • Komory
  • Tanzania
  • Etiopia
  • Bangladesz
  • Sri Lanka
  • Egipt
  • Indie
  • Jordania
  • Togo

Patrząc na tę czołówkę łatwo odpowiedzieć na pytanie, co jest źródłem zadowolenia z życia: zamożność czy religia? A dlaczego w pierwszej dwudziestce najszczęśliwszych nie ma Amerykanów (zajmują miejsce 23., za ZEA, a przed Niemcami i Francuzami)? Wynika to przede wszystkim z ogromnej skali nierówności oraz znacznie gorszego stanu i poczucia bezpieczeństwa, także zdrowotnego – choć w USA jest najlepsza opieka medyczna dla świecie. Ale tylko dla grupki wybranych (zadowolonych?).

Najuczciwsze narody świata: czy wiara w raj chroni przed piekłem (na Ziemi)

A może zasady wywiedzione z religii sprawiają, że społeczeństwa wierzące w Boga są uczciwsze od innych? Już na pierwszy rzut oka tezie takiej przeczą wspomniani wcześniej Czesi: nie kradną, nie oszukują i nie cudzołożą częściej od zdecydowanej większości społeczeństw z religijnego topu. Jedyne, co ich wyróżnia, to – nomen omen – prężna fabryka porno. Nie dla wszystkich jest to wadą.

Pięć lat temu badacze ze Szwajcarii zbadali w 40 krajach poziom „uczciwości obywatelskiej” podrzucając w miejscach publicznych (muzea, teatry, banki, urzędy pocztowe, a nawet posterunki policji) portfele - z pieniędzmi lub bez. Co do zasady w większości portfeli była równowartość 13 dolarów, ale w Polsce, USA i Wielkiej Brytanii kwotę tę podniesiono do 100 dol. W sumie podrzuconych portfeli (a więc i opisanych zachowań ludzkich) było aż… 17 tysięcy.

  • Pierwsza – niejako naturalna - hipoteza badawcza brzmiała: znalazcy będą chętniej zwracać puste portfele niż te z pieniędzmi.
  • Druga: ludzie chętniej zwrócą portfele z mniejszą kwotą niż z większą.

Obie okazały się błędne: obywatele w niemal wszystkich krajach najchętniej oddawali portfele z największymi kwotami, a najmniej chętnie – puste. Najwyższy wskaźnik zgłoszeń dotyczył portfeli zawierających 100 dolarów.

Pierwsze miejsce w tym szczególnym rankingu uczciwości obywatelskiej zajęli Szwajcarzy, z wynikiem 79 proc. zwróconych portfeli z pieniędzmi oraz 74 proc. pustych. Kolejne pozycje obsadzili: Norwegowie, Holendrzy, Duńczycy, Szwedzi i Polacy (69 proc. zwróconych portfeli z pieniędzmi i 63 proc. pustych). Na przeciwległym biegunie znaleźli się Chińczycy: zwrócili tylko 22 proc. portfeli z pieniędzmi i 14 proc. pustych. Nieznacznie uczciwsi okazali się Marokańczycy, Peruwiańczycy i Kazachowie. W Maroku islam jest religia państwową. W Peru 89 proc. dorosłych mieszkańców deklaruje się jako katolicy. W Kazachstanie wyznawcami islamu jest 70 proc. obywateli, a chrześcijanami 29 proc. Razem 99 proc. Piękny wynik. Ale czy naprawdę - piękny?

Chciałoby się rzec za naszym klasykiem: „Jeśli nie grzeszysz, jako mi powiadasz, czego się, miła, tak często spowiadasz?”.

Albo za innym: „Pomyśl, że nie ma raju, ni żadnych świętych gór, nad nami błękit nieba i kłęby białych chmur…”. Ale to przecież „komunista”.

Szczęśliwego lata!