Dziś wszyscy uczniowie, o ile nie są jeszcze na feriach, idą do szkół. Jak duże oznacza to problemy adaptacyjne, pokazują dobitnie badania przeprowadzone równolegle w czterech państwach na liczących po kilkaset osób grupach uczniów siódmych i ósmych klas szkół podstawowych.
Wynika z nich, że nasze dzieciaki przystępują dziś do nauki bardziej spięte niż ich rówieśnicy z innych krajów. Profesor Piotr Długosz z Uniwersytetu Pedagogicznego w Krakowie, kierujący polską częścią projektu, podkreśla, że to właśnie szkoła jest dla nich najważniejszym powodem stresu. - Jest w nich większa niechęć do samej instytucji - tłumaczy. - Uczniowie polskich szkół najbardziej boją się, że nie podołają zarówno wymaganiom stawianym przez nauczycieli, jak i stacjonarnej edukacji - mówi DGP Piotr Długosz. - I zapewne dlatego najmniej jest wśród nich zwolenników nauki w szkole, a najwięcej online - dodaje.
Możliwości nauki zdalnej w badanych krajach były zbliżone. Najczęściej uczniowie zajęcia online odbywali we własnym pokoju. Najgorsze warunki, według badaczy, mieli młodzi Czesi i Słowacy, zwłaszcza z najmniejszych miejscowości i wsi. Łącznie aż mniej niż połowa ankietowanych zadeklarowała systematyczne uczęszczanie na zajęcia. Jedynie na Węgrzech było to 51 proc. Gdy pojawiały się problemy w nauce, młodzi ludzie w pierwszej kolejności szukali pomocy u rodziców. Polacy robili to najrzadziej (54 proc., wobec np. 71 proc. na Węgrzech). Niestety nasze dzieciaki też najczęściej odpowiadały, że pomocy nie otrzymały od nikogo.
Reklama