Na liście znanych autorów, których prace można by już w tym momencie zastąpić przez „dzieła” chatGPT, jego nazwisko znajduje się niepokojąco wysoko. Dotyczy to też jego najnowszej pracy „Zamieszanie z liberalizmem”, która wychodzi u nas jakieś półtora roku po amerykańskiej premierze. Rzecz wygląda, jakby faktycznie została stworzona przez sztuczną inteligencję – i to nie tę nowszej generacji.
Jego opowieść brzmi mniej więcej tak: klasyczny liberalizm jest na świecie poważnie zagrożony, jego zalety zaś– niegdyś uważane za oczywiste – wymagają ponownej afirmacji. Na dobre imię liberalizmu czyha jednak dwojakie zagrożenie. Po pierwsze, prawicowi populiści w stylu – wymieniam za Fukuyamą – Orbána, Kaczyńskiego, Bolsonara, Erdoğana i Trumpa. Nienawidzą oni liberalizmu, bo ten stoi na drodze ich niecnym planom, nie daje im wrócić do przeszłości i zmusza do akceptacji różnorodności, od której ci tyrani chcieliby uciec. Ale liberalizmowi grozi także atak z drugiej flanki. To postępowa lewica – ona z kolei chce zbyt wiele różnorodności.
CAŁY TEKST W PAPIEROWYM WYDANIU DGP ORAZ W RAMACH SUBSKRYPCJI CYFROWEJ