Kiedy stoi się obok jednego z teleskopów wchodzących w skład Obserwatorium Cerro Armazones w Chile, na wzgórzu znajdującym się na wysokości ponad 2800 m n.p.m. – co się widzi dookoła?

To zależy, w którą stronę się patrzy. A także – czy patrzymy w ciągu dnia, czy w nocy. W dzień z progu OCA widać rozciągającą się dookoła pustynię. Kamienistą, bardzo pomarańczową, gdy słońce mocno świeci – nawet rdzawą. Ten marsjański krajobraz, z pomarańczem ziemi kontrastującym z niebieskością nieba, rozpościera się na wszystkie strony. W pogodny dzień można objąć wzrokiem jakieś sto czy dwieście kilometrów. Na wschodzie piętrzy się wulkan Llullaillaco, który wyznacza granicę Chile z Argentyną. Od zachodu z kolei jest Ocean Spokojny oraz majaczące na horyzoncie obserwatorium na górze Paranal, należące do Europejskiego Obserwatorium Południowego (ESO). Jeżeli zaś obejdziemy nasz ośrodek i spojrzymy na północ – albo gdy wyjrzymy przez okno kuchni lub z pokoju kontroli – zobaczymy budowę Ekstremalnie Wielkiego Teleskopu (ELT). Ten gigantyczny teleskop za miliard dolarów powstaje na sąsiednim szczycie, 1km w linii prostej od nas. Mamy więc ten przywilej, że nie dość, iż jesteśmy w naszym własnym obserwatorium, to jeszcze widzimy stamtąd największy teleskop, jaki będzie stał na Ziemi.

Ale to zupełne odludzie, prawda? Ile jest stamtąd do sklepu, miasta, bankomatu?

Od miasta Antofagasta dzieli nas jakieś 120 km. I tam faktycznie są bankomaty oraz lotnisko, gdzie lądujemy. Później udajemy się na zakupy, ponieważ do obserwatorium musimy zabrać ze sobą wodę pitną, którą wozimy w 20-litrowych baniakach. Na miejscu mamy co prawda kontener o pojemności 15 m sześc. z wodą, ale ona nadaje się tylko do mycia albo do prac budowlanych. Teraz np., gdy budujemy fundamenty pod nowy teleskop, trzeba podlewać beton, by nie wysechł za szybko – co jest możliwe przy tak małej wilgotności powietrza, jaka panuje na pustyni.

Reklama

Cały wywiad przeczytasz w weekendowym wydaniu "Dziennika Gazety Prawnej" i na eGDP.