Tuż przed rozpoczęciem międzynarodowych negocjacji w sprawie Global Plastics Treaty, naukowcy z University of Oxford oraz kilku innych uczelni przedstawili niepokojące dane odnośnie Antarktydy. Jak donoszą, w rejonie Morza Wedella, w powietrzu, morskiej wodzie, osadach i w lodzie wykryli syntetyczne włókna. Badacze dokonali tego odkrycia w trakcie ekspedycji do zatopionego statku Ernesta Shackletona - Endurance, który zatonął w 1915 roku, zmiażdżony przez lód.

We wszystkich próbkach wykryli ślady syntetycznych włókien poliestrowych, pochodzących z odzieży. Relatywnie dużo było ich w powietrzu, co oznacza, że mogą trafiać do płuc miejscowych ssaków i ptaków.

"Problem włókien mikroplastiku dotyczy powietrza, docierającego nawet do najbardziej dziewiczych środowisk planety" - podkreśla prof. Lucy Woodall, współautorka pracy opublikowanej w piśmie "Frontiers in Marine Science". - "Syntetyczne włókna to najpowszechniejsza forma zanieczyszczenia mikroplastikiem na świecie i kwestia poradzenia sobie z nimi musi zajmować główne miejsce w negocjacjach związanych z Plastic Treaty".

Masy powietrza z większą ilością włókien pochodziły przy tym z rejonu Ameryki Południowej. Wyniki oznaczają, że Antarktyczny Prąd Okołobiegunowy - największy układ prądów morskich obiegający kulę Ziemską z towarzyszącą mu strefą silnych wiatrów nie stanowi szczelnej bariery chroniącej Antarktydę przed tego typu zanieczyszczeniami.

Reklama

"Oceaniczne prądy i wiatry to nośniki plastikowych zanieczyszczeń, które wędrują po całej Ziemi i docierają nawet do odległych miejsc" - wyjaśnia jedna z uczestniczek badania, Nuria Rico Seijo. - "Zdolność do pokonywania przez plastik naturalnych zapór to kolejny argument za tym, aby ustanowić silnie działające, międzynarodowe porozumienie odnośnie tworzyw".

Znaczne ilości włókien można też było wykryć w lodzie. "Morski lód jest mobilny, może przemieszczać się na duże odległości i dotrzeć do stałych mas lodowych Antarktydy, gdzie może zostać uwięziony razem ze zgromadzonym plastikiem" - tłumaczy dr Eoghan Mánus Cunningham, jeden z naukowców.

"Jesteśmy przekonani, że akumulacja mikroplastiku w wielowarstwowym lodzie połączona z sezonowymi zmianami może oznaczać także ryzyko okresowe i decydować o transporcie mikroplastiku w antarktycznym rejonie" - wyjaśnia.

Jeśli chodzi o osady na dnie morza, to naukowcy dotarli do pokładów na głębokości aż do 530 m pod powierzchnią wody. Jak zauważyli, tworzywa toną i gromadzą się również na morskim dnie.

Mając to wszystko na uwadze, naukowcy namawiają do pilnego wprowadzenia międzynarodowych ustaleń, które pozwolą ograniczyć zanieczyszczenie środowiska tworzywami sztucznymi. Wzywają m.in. rządy do ograniczenia produkcji takich materiałów i opracowania lepszych sposobów ich przetwarzania.

Jednocześnie nawołują każdego do podjęcia działań na własną miarę. Proponują np. wkładanie większej ilości brudnych ubrań do pralki - bo jak się okazuje, więcej wolnej przestrzeni w czasie prania sprzyja uwalnianiu włókien. Sugerują jednocześnie rozważenie rzadszego prania odzieży. Pomaga też pranie w niskiej temperaturze, wynoszącej np. 30 st. C. Warto pamiętać, że w elektrycznej suszarce do ubrań uwalnia się aż 40 razy więcej włókien, niż w pralce. Dobrym pomysłem jest też wybieranie tkanin naturalnych, np. bawełnianych czy lnianych.

Więcej informacji na stronie https://www.asustainablelife.co.uk/7-easy-ways-to-reduce-microfibre-pollution/ (PAP)

Marek Matacz