W sierpniu zeszłego roku Salman Rushdie miał wziąć udział w spotkaniu z liczną publicznością zgromadzoną w amfiteatrze będącym częścią Chautauqua Institution, rozległego zabytkowego centrum edukacyjno-rekreacyjnego, zajmującego sporą część miasteczka Chautauqua w stanie Nowy Jork. Zaplanowano rozmowę autora „Dzieci północy” z jego przyjacielem, Henrym Reese’em, współzałożycielem pensylwańskiej organizacji City of Asylum, pomagającej pisarzom-uchodźcom z całego świata – w swoim czasie Rushdie pomógł Reese’owi zebrać kapitał konieczny do uruchomienia tego programu.

Tuż przed rozpoczęciem spotkania – rozmówcy siedzieli już w fotelach na scenie, a jeden z przedstawicieli Chautauqua Institution szykował się do wygłoszenia krótkiego wprowadzenia – jeden z widzów, młody człowiek ubrany na czarno, ruszył szybkim krokiem w stronę Rushdiego. W dłoni trzymał nóż. Wbiegł na scenę i zaczął zadawać pisarzowi ciosy: potem doliczono się kilkunastu ran. Reese po pierwszym szoku zdołał pociągnąć napastnika za nogi, w wyniku czego tamten stracił równowagę. W chwilę później unieruchomiła go ochrona. 75-letni Rushdie przeżył – stracił jednak wzrok w prawym oku i częściowo władzę w lewej ręce, niewiele brakowało, by się wykrwawił. Hospitalizacja trwała sześć tygodni.

Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.