Początki życia w Paryżu nie były łatwe. Fryderyk nie miał pieniędzy ani perspektyw zarobkowania. „Powoli lansuję się w świat, ale tylko dukata mam w kieszeni” – pisał w jednym z listów. Długo nie udawało mu się zorganizować publicznego koncertu, nie mógł też pozyskać uczniów, którzy zapewniliby mu jakieś dochody. Próbował nawiązywać znajomości wśród paryskiego towarzystwa, ale jego sytuacja pozostawała trudna.
Przełom nastąpił w lutym 1832 r., kiedy paryska publiczność miała okazję usłyszeć Chopina w sali Pleyela podczas koncertu zorganizowanego przez pianistę Friedricha Kalkbrennera. Na widowni był m.in. Franciszek Liszt, który – podobnie jak reszta towarzystwa – zachwycił się występem Polaka. „Wszystkich tutejszych fortepianistów zabił na śmierć, cały Paryż ogłupiał” – pisano. Tego wieczoru rozpoczął się nowy etap w życiu Fryderyka. Jego nazwisko stało się w Paryżu głośne. Pojawili się zainteresowani prywatnymi lekcjami uczniowie gotowi płacić wysokie stawki. Sytuacja materialna Fryderyka i jego status społeczny zdecydowanie się poprawiły.
Paryskie elity, z którymi Chopin utrzymywał kontakt, spotykały się w modnych restauracjach, w tym Café de Paris czy Maison Dorée. Na porządku dziennym były spotkania w salonach. Fryderyk chadzał regularnie na koncerty i do teatrów. Otaczało go coraz więcej osób, zaprzyjaźnił się m.in. z Franciszkiem Lisztem, Hectorem Berliozem, Ferdynandem Hillerem, księciem Adamem Czartoryskim, Delfiną Potocką i Adamem Mickiewiczem. Utrzymywał też kontakt z polską emigracją, bywał w jej głównym ośrodku – Hotelu Lambert na Wyspie Świętego Ludwika.
Treść całego artykułu przeczytasz w Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP.