Przeanalizowałem propozycje partii kandydujących do Sejmu pod kątem cyfryzacji i cyberbezpieczeństwa. W tym obszarze w Polsce w ostatnich latach doszło do znacznego przyspieszenia, powołano Narodowe Centrum Cyberbezpieczeństwa, później się z niego wycofano i temat zniknął. Powołano Wojska Obrony Cyberprzestrzeni i to doskonała decyzja — każda partia musiałaby to zrobić. Po pierwsze, ryzyka zagrożeń bezpieczeństwa i obronności państwa wynikające z konfliktu w cyberprzestrzeni stale utrzymują się na wysokim poziomie. Potrzeba więc odpowiedniej jednostki wojskowej. Po drugie — sprawa prozaiczna — to jedyny sposób na to, by współpracować w tym obszarze w ramach NATO. Wiele działo się też w sferze cywilnej, rozbudowywano platformy obsługujące tzw. dyrektywę NIS (o bezpieczeństwie sieci), powołano Centralne Biuro Zwalczania Cyberprzestępczości, czyli poświęconą tematowi jednostkę w ramach policji. Wprowadzono dofinansowania do zatrudnienia specjalistów. Ogłoszono fragmenty stanowiska RP wobec międzynarodowych aspektów cyberbezpieczeństwa. Doszło także do wykradnięcia danych pracowników administracji rządowej, podmiany różnych stron internetowych, oraz do cyberataków różnej natury.

Cyfryzacja to jednak pojęcie szersze od cyberbezpieczeństwa, a i cyberbezpieczeństwo wykracza poza cyfryzację. Rozwijano rozwiązania cyfrowe, takie jak mObywatel — środek tożsamości „w aplikacji smartfona”. „Dzięki” Covid-19 wielu obywateli dowiedziało się też o istnieniu tzw. Indywidualnego Konta Pacjenta, gdzie znajdują się przypisane recepty. Zcyfryzowano bazy danych recept. Pacjenci otrzymują kody za pomocą SMS-ów, a dane o nich są scentralizowane. Dzięki temu możliwe było np. ujawnienie przez Ministra Zdrowia przepisanych rodzajów recept w przypadku konkretnej, jednej osoby. Kiedyś nie byłoby to możliwe tak szybko. To zatem obrazuje, jak szybko postępują zmiany. Ponieważ cyfryzacja i technologizacja dotyka szerokiego zakresu aktywności społecznej — naszego życia — to warto rozważyć nawet zmianę nazwy Ministerstwa Cyfryzacji na Ministerstwo Spraw Cyfrowych. Nie tylko dlatego, że to brzmi lepiej i godniej. Głównie dlatego, że odpowiadałoby to stanowi faktycznemu i wobec tego taki ośrodek powinien działać szerzej.

Sprawy dotyczące cyberprzestrzeni, polityki cyfrowej, polityki technologii i tzw. cyfryzacji są tak ważne, że oczekiwalibyśmy zainteresowania nimi u wszystkich polskich partii-kandydatów w wyborach. I w niektórych przypadkach tak jest.

Reklama

Co do powiedzenia ma "cyfrowy" PiS?

Partia Prawo i Sprawiedliwość zawarła wiele propozycji w ich obszernym 301-stronicowym dokumencie. I tak, ma być oferta usług dla rolników „dostępnych przez internet”. Biurokracja w ramach sądów miałaby zostać ograniczona — poprzez pełną ich cyfryzację, a w „przygotowaniu wniosku do KRS przedsiębiorcę będzie wspierać sztuczna inteligencja” (jak zachować wtedy poufność tych danych?). Ma być „dokończony” projekt powszechnej dostępności łączności z internetem za pomocą sieci szerokopasmowych (szybkich). „Usługi publiczne” mają być dostępne „w telefonie”, w tę stronę wyraźnie idą usługi e-państwa. Czekamy więc na więcej.

Ciekawą propozycją jest mBiznes — możliwość prowadzenia firmy czysto cyfrowo, choć szczegółów w tym zakresie podano niewiele i nie wiadomo, czy da się taką ideę połączyć z oczekiwaniami państwa co do prowadzenia firm, np. przechowywania dokumentacji papierowej przez 10 lat. Natomiast trudno powiedzieć, czym miałby być tzw. Narodowy Fundusz Ekspansji Technologicznej. Bo czym miałby się zajmować? Już istnieje Narodowe Centrum Badań i Rozwoju. Wiadomo tylko, że „w ramach Funduszu powstaną projekty zapewniające wsparcie modułowe”, cokolwiek by to miało znaczyć. Kompletnie nie wiadomo, co miałoby być celem.

Wyraźniej wiadomo za to, co mogłoby być celem „rolniczej platformy informatycznej, obsługującej programy i wnioski wszystkich instytucji rolniczych, by rolnik w jednym miejscu miał szybki i łatwy dostęp”. To zapewne propozycja ze strony Ministerstwa Rolnictwa i — również zapewne — pomysł ten podjąłby każdy rząd u sterów państwa.

W programie nie ma odniesienia do technologii kwantowych, np. do komputerów kwantowych lub do sieci kwantowych. A szkoda, bo jak już wyjaśniałem, powinno się nawet powołać koordynatora tego obszaru.

Wciąż brak też propozycji np. umożliwiających samodzielne umówienie się na wizytę lekarską dla osób niepełnosprawnych, które same z siebie mogą mieć problem z wykonaniem rozmowy telefonicznej i wobec tego dziś muszą osobiście jechać do szpitala lub przychodni lekarskiej. Tego nie oferuje jednak żadna z partii.

Propozycji PiS jest jednak bardzo wiele. Na tym tle PiS wyraźnie wyróżnia się w porównaniu z innymi partiami kandydującymi do Sejmu. Jaki jest sekret tak szerokich propozycji? Jedna możliwość, to poważne podejście do cyfryzacji i polityki cyfrowej. Druga możliwość mogłaby być prozaiczna. Propozycje wykonano w odpowiednich resortach, są to zatem propozycje rozważane kompleksowo i kompetentnie. Wobec tego jednak, propozycje te będą dostępne w gestii dowolnego zwycięzcy w wyborach. Zatem dowolnego rządu. Jeśli tylko zechcą i będą mieli „kim” nimi kierować. To oczywiście nie jest jasne.

Cyfrowa Lewica

Drugim bardzo szerokim dokumentem jest ten ze strony Lewicy. Bardzo szeroki — 42 strony — poświęcony w głównej mierze kwestiom cyfrowym (nie tylko, bo np. kosmosowi też). Wymieniane są komputery kwantowe, choć w taki sposób, jakby przeczytano jedynie nagłówki newsów, brak tu przejawów świadomości tematu — ale świetnie, że w ogóle to wymieniono. Całość sprawia wrażenie treści wyglądających profesjonalnie — jest szeroki kontekst, są odnośniki. Profesjonalne, choć w tak skonstruowanym dokumencie trudno dokopać się do konkretnych propozycji. Bo jaką wartość dla czytelnika takiego dokumentu mają wykresy „liczby użytkowników internetu na świecie” w ostatnich latach? Rozważaniom tzw. ogólnym autorzy poświęcają połowę całego dokumentu. Jednak dzięki temu możemy się przekonać, że ktoś śledzi wydarzenia technologiczne, a nawet legislację UE. Lewica wskazuje również na domniemaną wpadkę polskich służb bezpieczeństwa, która mogła doprowadzić do wycieku prywatnych danych ok. 20 tysięcy funkcjonariuszy (PESEL-e, adresy e-mail, itd). No cóż, błędy u pracowników się zdarzają… W prywatnych firmach także, także w tych dużych. Wpadka niekoniecznie musi być to ciąg wydarzeń świadczących o problemie systematycznym. W tym przypadku dane te miały być krótko dostępne. Jak jednak jak w sierpniu 2023 r. poinformowano Rzecznika Praw Obywatelskich, do upublicznienia danych miało nie dojść. Postępowanie w tej sprawie umorzono. To ryzyko opierania się jedynie na doniesieniach serwisów informacyjnych przy przygotowywaniu tego rodzaju dokumentów.

Słusznie zauważa się za to, że „transformacja cyfrowa nie może ograniczać się do budowy infrastruktury i aktualizacji oprogramowania”. Z tym można się tylko zgodzić. Zgadzam się też całkowicie z koniecznością sporządzenia spójnej polityki cyfrowej — obejmującej kwestie cyberbezpieczeństwa i prywatności. Także i propozycja uspójnienia informacji o podejmowanych działaniach — powołania w każdym ministerstwie pełnomocnika ds. cyfrowych — jest pomysłem dobrym. Trzeba uporządkować obieg informacji, oby tylko nie robiono tego w sposób nadgorliwy — proces ten powinien być użyteczny, a nie rytualny. Zauważa się, że: „zbyt często dobrzy specjaliści i specjalistki muszą wykonywać polecenia nominatów partyjnych, którzy w tej dziedzinie mają niewiele do powiedzenia”. Niestety, i trudno powiedzieć, jak temu zaradzić. Bardzo słusznie zauważono za to, że upływa czas implementacji tzw. dyrektywy NIS2. Trzeba to zrobić do października 2024 r., a wobec tego będze to pierwsze zadanie nowopowstałego rządu w kwestii cyberbezpieczeństwa.

Ponowiono również pomysł wydzielenia istniejących struktur służb i stworzenia tzw. Agencji Cyberbezpieczeństwa. Uważam, że w 2016 r. miałoby to wielki sens, ale zdecydowano inaczej i warto budować na tym, co jest, bez wywracania systemu i udawania, że trzeba wszystko robić od nowa. Cyberbezpieczeństwo to obecnie proces — proces także na poziomie politycznym i prawnym. Proces niekiedy prozaiczny. Nie można udawać, że niczego nie ma i wszystko trzeba robić od nowa. W propozycji jednej z ustaw Lewicy podstawą dla tej Agencji miałoby być wydzielenie struktur z ABW, a zatem byłby to rodzaj służby specjalnej. Można to zrobić, ale kolejny raz powstaną pytania — czy mamy tylu specjalistów w Polsce, by mnożyć byty biurokratyczne? Z drugiej strony w propozycji tym razem zawarto jasne nawiązanie — modelem dla tej służby miałoby być Narodowe Centrum Cyberbezpieczeństwa Wielkiej Brytanii. I to już dobre uzasadnienie, bo to modelowy przykład dobrze działającej agencji. Mowa też o tym, aby Agencja ta raz w tygodniu publikowała „ogólne komunikaty” o stanie cyberbezpieczeństwa i aktualnych zagrożenia. To stanowczo zbyt rzadko — jeśli ma się wiedzę o poważnym zagrożeniu, należy o tym informować szybciej, niezwłocznie. Z drugiej strony, nie jest jasne, ile sensu znajdzie się w komunikatach ogólnych. Zachodzi ryzyko, że taki wymóg stanie się po prostu rytuałem biurokracji.

Na uwagę zasługuje także, że Lewica — jako jedyna partia! — jasno podkreśla rolę prywatności. Dotyczy to tzw. kontroli operacyjnej, czyli kwestii używania technik przez organy państwa. Prywatność to zagadnienie szersze. Trzeba więc oddać sprawiedliwość i odnotować, że pomysł, aby — zgodnie z RODO — stworzyć system umożliwiający każdemu obywatelowi ustalenie, kto miał wgląd w jego dane, jest pomysłem świetnym. Takie informacje mogłyby być wyświetlane np. w ramach powiadomień w aplikacji mObywatel.

Są też i propozycje gospodarcze. Np. podatek „od niektórych usług cyfrowych – reklam profilowanych i przekazywania zgromadzonych danych o użytkownikach”. Problem polega na tym, że nie jest jasne, jak zareagowałyby na to firmy. Czy zechciałyby w ogóle świadczyć wtedy w Polsce usługi? Wprowadzenie podobnych rozwiązań np. w Hiszpanii i w Kanadzie skończyło się okrojeniem funkcji. Np. Facebook uniemożliwił udostępnianie informacji z odnośnikami do treści informacyjnych. Lewica sprzeciwia się też pogorszeniu warunków pracy z powodu wprowadzania rozwiązań AI.

Konfederacja "przeciwko cenzurze"

W przypadku partii Konfederacja nie znalazłem programu całkowicie poświęconego cyfryzacji, natomiast było kilka wcześniejszych wystąpień „przeciwko cenzurze” (przy okazji prac nad projektem nowelizacji ustawy o krajowym systemie cyberbezpieczeństwa, do dokończenia w kolejnej kadencji — z prywatnością, czy bez?) oraz przeciwko ujawnieniu przez ministra zdrowia danych o przepisanych rodzajach leków.

KO/KO i Polska 2050

Nie wszystkie partie wysuwały propozycje. Zdaje się, że główną jak dotychczas ujawnioną propozycją PO/KO jest zakończenie „nielegalnych podsłuchów”, a np. Polska 2050 wydaje się ignorować temat. Na ich stronie wpisałem w wyszukiwarce „cyberbezpieczeństwo”. Efekt: 0 znalezionych. Szczerze mówiąc, to nie wiem, jak to skomentować, więc to tyle na ten temat.

Podsumowując — poza kwestiami podatkowymi, cyfryzacja i cyberbezpieczeństwo to tematy ponadpartyjne. Nie mają one partyjnych barw, propozycje różnią się, ale temat ten — przynajmniej w propozycjach i w dyskursie — nie jest upolityczniony. Nie widać też wprowadzania kwestii światopoglądowych lub ideologicznych. Nikt np. nie wzywa do wbudowania wsparcia dla różnego rodzaju zaimków. Nikt też się temu nie sprzeciwia.

Autor: Dr Łukasz Olejnik, niezależny badacz i konsultant cyberbezpieczeństwa, fellow Genewskiej Akademii Międzynarodowego Prawa Humanitarnego i Praw Człowieka, były doradca ds. cyberwojny w Międzynarodowym Komitecie Czerwonego Krzyża w Genewie, autor książki „Filozofia cyberbezpieczeństwa”.