Przedstawiciel gabinetu Pedra Sancheza podkreślił, że obecnie władze Hiszpanii całkowicie wykluczają możliwość ogłoszenia stanu zagrożenia epidemicznego, na podstawie którego można byłoby wprowadzić przymusową izolację społeczeństwa.
„Taka decyzja to ostateczność” - zapewnił Illa, przypominając, że w pierwszej fazie obowiązującego od połowy marca stanu zagrożenia wychodzić z domów można było jedynie w uzasadnionych przypadkach.
Zaznaczył, że po zakończeniu 21 czerwca stanu zagrożenia obecnie nie występują przesłanki, aby przywrócić tak surowe restrykcje.
„Obecnie mamy w kraju 67 aktywnych ognisk infekcji koronawirusem (…), ale nie zachodzi ryzyko przemieszczania się infekcji z jednej wspólnoty autonomicznej na drugą” - dodał, przypominając, że według danych resortu dotychczas w Hiszpanii zanotowano ponad 251 tys. zakażeń.
Tymczasem dziennik „El Mundo” pisze w środę, że w ciągu ostatnich 15 dni w Hiszpanii liczba zakażeń wzrosła o 30 proc. Gazeta odnotowała też, że we wtorek wieczorem w miejscowości Ordizia, na północy kraju, lokalne władze wprowadziły restrykcje po nasilających się tam w ostatnich dniach infekcjach SARS-CoV-2.
W sobotę i niedzielę w części regionów Katalonii i Galicji wprowadzono przymusową izolację dla około 280 tys. mieszkańców po nagłym wzroście liczby zakażeń.
W środę premier autonomicznego rządu Katalonii Quim Torra ogłosił, że od czwartku na terenie tego regionu będzie obowiązywał nakaz noszenia masek ochronnych w miejscach publicznych. Nowy przepis, który lokalny gabinet ma zatwierdzić w środę po południu, przewiduje, że maski mają być zakładane, nawet jeśli pomiędzy osobami zachowany jest odstęp 1,5 metra, czyli tzw. dystans społeczny.