Kierownik II Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii SPSK 1 w Lublinie prof. Mirosław Czuczwar został pełnomocnikiem ministra zdrowia do spraw monitorowania i rozwoju systemu terapii z zastosowaniem ECMO u pacjentów z ostrą niewydolnością oddechową w przebiegu COVID-19.

Jak wyjaśnił w rozmowie z PAP, terapia przy użyciu aparatu ECMO tzw. płucoserca, polega na ciągłym pozaustrojowym natlenianiu krwi. Przekazał, że stosowana jest m.in. we wspomaganiu układu oddechowego, najczęściej u pacjentów z ostrą niewydolnością oddechową w przebiegu zakażeń wirusowych płuc, ale także bakteryjnych, po urazach płuc, w chorobach autoimmunologicznych.

Pełnomocnik został zapytany, jak ECMO sprawdziło się przy leczeniu pacjentów z COVID-19. "Mieliśmy ogromne nadzieje związane z tą terapią. Liczyliśmy, że wyniki leczenia będą podobne, jak w przypadku grypy, tzn., że śmiertelność będzie poniżej 50 proc, ale to się nie sprawdziło. Niestety, wyniki leczenia ECMO u pacjentów z COVID-19 były dwa-trzy razy gorsze, niż przy grypie. Okazało się, że śmiertelność wynosiła 70-80 proc." – wyjaśnił prof. Mirosław Czuczwar.

Podał, że w lubelskim ośrodku przeżywalność pacjentów z grypą i leczonych przy użyciu ECMO kształtowała się na poziomie 65 proc. "Przy covidzie nie udało się tego powtórzyć" – dodał.

Reklama

Jego zdaniem, wpływ na te statystyki miało wiele czynników, m.in. zbyt późny czas i ciężki stan pacjentów trafiających do szpitala z COVID-19, nieskuteczne, wcześniejsze próby leczenia i sam patogen, który inaczej działa na układ odpornościowy. "Teraz przyszedł czas, żeby wyciągnąć wnioski z doświadczeń pandemii i stworzyć jak najbardziej efektywny, skuteczny system sieci ECMO, aby umożliwić przeżycie jak największej liczbie pacjentów, przy ewentualnej kolejnej fali zakażeń np. COVID-19 czy grypy" – poinformował prof. Czuczwar.

Zwrócił uwagę, że podczas pandemii liczba aparatów ECMO zwiększyła się do kilkudziesięciu, co – jak ocenił – stanowi za dużą liczbę. "Te wysokospecjalistyczne urządzenia zaczęły być używane w bardzo wielu szpitalach, nawet powiatowych, gdzie nie ma odpowiednio wykwalifikowanej kadry i zabezpieczenia sprzętowego. To wszystko wpłynęło na słabe efekty leczenia. Dlatego, moim zdaniem, użycie ECMO powinno być ograniczone do najbardziej doświadczonych ośrodków. ECMO w każdym powiatowym szpitalu to jest po prostu niczym nieuzasadniona rozrzutność i brak efektywności" – ocenił specjalista anestezjologii.

Ocenił, że twierdzenie, iż "ECMO powinno być w każdym szpitalu" jest szkodliwym mitem. Powołując się na badania uzupełnił, że najlepsze efekty leczenia przy pomocy ECMO mają ośrodki, które wykonują kilkanaście takich zabiegów w skali roku. "Zastosowania ECMO wymaga około 10 pacjentów na milion populacji. To potwierdza, że budowanie kilkudziesięciu ośrodków w Polsce nie ma sensu, bo po prostu nie ma tylu pacjentów" – dodał pełnomocnik MZ.

Według prof. Czuczwara, takich referencyjnych ośrodków stosujących terapię ECMO powinno być kilka w Polsce. Podkreślił, że jako pełnomocnik ministra będzie dążyć do tego, aby skoncentrować leczenie terapią ECMO w ośrodkach, które posiadają odpowiednio wyszkoloną kadrę i mają możliwość szybkiego przetransportowania do siebie pacjentów z innych, mniejszych szpitali, np. śmigłowcem LPR lub karetką.

"Obecnie takich mobilnych ośrodków jest sześć w Polsce – to one mają stworzyć trzon tego systemu. Wśród nich jest szpital MSWiA w Warszawie, SPSK1 w Lublinie, szpitale w Opolu, Zabrzu, Szczecinie, Poznaniu. Myślimy, aby jeszcze taki ośrodek działał w Krakowie i w Gdańsku. Wtedy byłoby ich łącznie osiem – i tyle by wystarczyło. Przy takim rozmieszczeniu, każdy Polak w razie konieczności będzie mieć w krótkim czasie zapewnione rozpoczęcie leczenia przy użyciu ECMO" – wyjaśnił prof. Czuczwar.

Odnosząc się zagranicznych strategii dotyczących rozmieszczenia systemu ECMO, zwrócił uwagę, że w Niemczech, gdzie stosowany jest model, że każdy szpital może prowadzić tę terapię, śmiertelność przekracza 95 proc. "Z kolei w Wielkiej Brytanii działa 5-6 takich referencyjnych ośrodków i śmiertelność jest na poziomie 40-50 proc. Dlatego dążymy do tego, aby kopiować doświadczenia angielskie, a nie niemieckie w tym obszarze" – poinformował specjalista anestezjologii.

Zapytany o aktualną sytuację w klinice intensywnej terapii w szpitalu klinicznym nr 1 w Lublinie poinformował, że ostatni pacjent z COVID-19, który wymagał leczenia przy użyciu terapii ECMO, był hospitalizowany wiosną ub. r. "Natomiast wróciła grypa, i to z przytupem. Z ECMO korzystała w ostatnim czasie np. młoda położnica z Krosna, ale potrzebny był jednak przeszczep płuc. Teraz mamy 37-letniego mężczyznę z Garwolina z ciężkim zapaleniem płuc. Niedawno leczyliśmy pod ECMO 17-latka z poparzeniem dróg oddechowym, który został do nas przewieziony z centrum leczenia oparzeń w Łęcznej" – wymienił prof. Czuczwar dodając, że w lubelskim ośrodku jest dostępnych 6 aparatów ECMO.(PAP)

Autorka: Gabriela Bogaczyk