Otóż przez te e-maile szefostwo poprosiło, abym się „określił”, czy będę pisał regularnie. Bo jak nie, to dziękujemy, przykro nam, adieu igood bye. Iżeby utrudnić mi decyzję, podesłali mi te wasze e-maile. To trochę tak, jakby żona kazała wam się „określić”, ile razy wmiesiącu zamierzacie ją usatysfakcjonować, bo jak nie, to tam są drzwi. I„na zachętę” pokazałaby spisaną przed ślubem intercyzę. Chyba wszyscy wiemy, jaką decyzję byśmy podjęli, prawda?
Zatem witajcie ponownie. Wróciłem. Raz w miesiącu, w każdy pierwszy piątek przeczytacie w tym miejscu o sprzęcie AGD, ekologii, wstydliwych chorobach, pielęgnacji tuj szmaragdowych, a na końcu postaram się skreślić parę słów o samochodach, jakimi jeździłem. Przykro mi bardzo, ale nie mogę pisać o nich co tydzień, ponieważ mnóstwo czasu zajmują mi obecnie bardziej przyziemne zajęcia. Tylko dzisiaj musiałem wyczesać psa i dać mu jeść, następnie wyczyścić akwarium, odłożyć do skrzynki szklane butelki po wodzie, a te po winie wyrzucić do pojemnika na szkło. A jest dopiero godzina dziesiąta rano. Przede mną jeszcze zadanie pozbierania jabłek, które przez całą noc pospadały z naszych dwóch jabłonek. Są tak pyszne, soczyste, kruche i słodkie, że od razu zanoszę je do kompostownika. Tak, wiem że na szarlotkę albo kompot by się nadawały. Ale nie byłbym w stanie piec ośmiu szarlotek dziennie albo robić 150 litrów kompotu tygodniowo. Poza tym spod jabłoni do kompostownika mam bliżej niż do kuchni. Zatem oszczędzam w ten sposób czas, który jest mi niezbędny do tego, by posprzątać auto mojej żony, skosić trawnik, wyczesać drugiego psa, posprzątać w kuwecie kota czy wymienić w holu żarówkę, która przepaliła się w marcu. Przysięgam, że nie mam pojęcia, kto zajmował się tym wszystkim, gdy ja i żona normalnie chodziliśmy do pracy. Skrzaty?
Cały artykuł przeczytasz w dzisiejszym Magazynie Dziennika Gazety Prawnej i na e-DGP