Wojewódzki Inspektorat Nadzoru Budowlanego w Olsztynie. Proszę o połączenie z inspektorem, ale pani z sekretariatu, która odbiera telefon, chce najpierw wiedzieć, o czym zamierzam rozmawiać. Tłumaczę krótko, w czym rzecz. Chcę porozmawiać o samowolach budowlanych. Głównie na Mazurach.
– O nie, nie, inspektor nie będzie z panem o tym rozmawiał – odpowiada stanowczo kobieta i odmawia połączenia z szefem. Jest zajęty.
Dopytuję, skąd pewność, że nie będzie chciał ze mną rozmawiać.
– Bo to śliski temat – ucina rozmowę.
Reklama

Czy jest z nami gospodarz?

Temat, choć śliski, nie jest nowy. W 2011 r. Najwyższa Izba Kontroli opublikowała wyniki kontroli 18 mazurskich jezior. Inspektorzy sprawdzili odcinki linii brzegowych i stwierdzili 125 przypadków bezprawnego zagrodzenia brzegów, które naruszały prawo obywateli do swobodnego dostępu do wód publicznych. Przy okazji odkryli, że właściciele prywatnych posesji bezprawnie zajmują też atrakcyjne grunty Skarbu Państwa, które do nich przylegają. Z 85 tys. mkw. – formalnie zapisanych jako wody – nielegalnie zabudowano ponad 60 tys. mkw. Co więcej, powiększanie tym sposobem posiadłości i wydzielanie prywatnych plaż pozostaje bezkarne. Powodem, jak stwierdzili inspektorzy, jest słabość i opieszałość urzędników.
Pięć lat później NIK przedstawia kolejny raport. Wynika z niego, że nic się nie zmieniło: właściciele działek przylegających do jezior wciąż bezprawnie grodzą do nich dojście, budują bez pozwoleń pomosty, pochylnie i hangary, nierzadko na terenach, które do nich nie należą. Konkluzja też bez zmian: zachowują się tak, bo nikt ich nie kontroluje. A nawet jeśli, to rzadko i bez konsekwencji. „Podstawową przyczyną bezprawnego grodzenia dostępu do jezior i samowoli budowlanych na nabrzeżach jest brak gospodarza, który egzekwowałby przestrzeganie zakazów” – piszą autorzy raportu. I podkreślają, że nadzór, pomimo obowiązku wynikającego z prawa budowlanego, praktycznie nie kontroluje samowoli budowlanych na gruntach stanowiących własność Skarbu Państwa oznaczonych jako jeziora. Na potwierdzenie przedstawiają wyniki przeprowadzonych oględzin linii brzegowych 24 jezior, które wykazały aż 391 przypadków samowoli, o których powiatowi inspektorzy nadzoru budowlanego nie posiadali żadnych informacji.
I chociaż tego w protokołach nie ma, z obu kontroli można wyciągnąć jeszcze jeden wniosek: słabość urzędów rozzuchwala inwestorów.