Z raportu Open Society Justice Initiative wynika, że CIA zaangażowało aż 54 państwa w proceder nielegalnego transferu oraz torturowania osób podejrzanych o terroryzm i współpracę z Al-Kaidą. Dlaczego Stany Zjednoczone zdecydowały się wykorzystać, używając języka biznesu, outsourcing?
W ten sposób omijają ograniczenia własnego prawa: na swoim terytorium nie mogą w nieskończoność przetrzymywać osób w więzieniu bez sądowego wyroku, nie mówiąc już o stosowaniu nielegalnych praktyk przesłuchań. Sprawa wygląda inaczej, gdy mowa o obcym terytorium – wówczas oficer CIA ma de facto przyzwolenie na popełnianie przestępstw. Zaangażowanie jak największej liczby krajów to też doskonała metoda na zmylenie śladów. Bo jeżeli w jednym państwie coś wyjdzie na jaw, wsadzamy więźniów do samolotu i przenosimy do drugiego. Wreszcie to strategia rozłożenia odpowiedzialności. W grudniu ubiegłego roku Europejski Trybunał Praw Człowieka nakazał Macedonii wypłacić 60 tys. euro odszkodowania obywatelowi Niemiec Chalidowi al-Masriemu za to, że w 2003 roku wydano go CIA. Mamy więc do czynienia z sytuacją, gdy torturują Amerykanie, a odszkodowanie płaci Skopje. Podobnie mogą się zakończyć sprawy przeciwko Polsce, Rumunii czy Litwie.
Jaką logiką kierowały się państwa, które godziły się na współpracę z CIA?
USA to wciąż dla wielu krajów, szczególnie tych w Europie, gwarant bezpieczeństwa. Kto przyjdzie z pomocą Polsce w razie konfliktu z Rosją? Choć prawdopodobieństwo takiego zatargu jest nikłe, poważny rząd musi zabezpieczyć swój kraj w każdy możliwy sposób.
Reklama
NATO nam nie wystarczy?
Amerykańska dyplomacja nie wyruszała z pustymi rękoma na misję pozyskiwania sojuszników. W każdym przypadku robiono ocenę potrzeb potencjalnego przyjaciela: jeden kraj szuka konkretnej technologii, inny jest w trakcie negocjacji z sąsiadami i potrzebuje wstawiennictwa USA w ONZ. Opcje zapłaty za współpracę są rozmaite. Nie doceniamy też jeszcze jednego aspektu. To nie rządy czy parlamenty wyrażały zgodę na tajne operacje CIA, tylko poszczególni politycy. A to dla nich niebezpieczna gra, bo w razie ujawnienia współudziału ich kariery zostaną zniszczone. Dlatego polityk, który zdecydował się na przyjęcie propozycji CIA, z pewnością żądał poduszki bezpieczeństwa.
Czy pana zdaniem CIA przekupywało obce rządy?
Nie można tego wykluczyć. Werbunek nie może się odbyć bez zapłaty.
A jak wytłumaczyć to, że obok tradycyjnych sojuszników – jak Polska czy Wielka Brytania – z CIA współpracowały też Syria i Iran? Przecież to państwa, które Waszyngton uznaje za wrogów.
Im bardziej niestabilna sytuacja polityczna, tym większe prawdopodobieństwo zmiany władz. Rządzący nie mogą się czuć pewnie i szukają dla siebie poduszek bezpieczeństwa. Dla nich są to właśnie tajne układy z CIA.
Dlaczego Amerykanie – zamiast przeprowadzić operację w tak izolowanym kraju jak choćby Afganistan – przenieśli ją do Unii Europejskiej? Przecież tutaj w razie przecieku o wiele trudniej zatuszować aferę.
Europa to przewidywalność. Każdy, kto kiedykolwiek miał do czynienia z werbunkiem, wie, że trudno się dogadać z Arabami czy Afgańczykami. Wszystko, co uzgodniłeś dzisiaj, jutro nie ma znaczenia. Ponadto Polska i inne europejskie kraje mają inny bardzo ważny atut – polityczną stabilność. W Syrii, gdzie toczy się wojna domowa, może runąć dawny reżim. A wtedy zostaną splądrowane archiwa, ludziom rozwiążą się języki i wszystkie tajemnice CIA ujrzą światło dzienne.
Dlaczego Polska czy Rumunia? Dlaczego więzienia CIA nie powstały na terytorium Wielkiej Brytanii?
Widocznie brytyjscy politycy byli w mniejszej potrzebie niż ci z Europy Wschodniej. Wyspiarze czują się też bardziej pewni swojej potęgi i są militarnie niezależni, nie potrzebują dodatkowej protekcji USA. Warto zaznaczyć jednak, że nie znamy skali zjawiska. Nie możemy mówić, że w jakimś konkretnym kraju – np. w Rosji – nie było tajnych więzień CIA. Możemy jedynie powiedzieć, że nie było co do tego przecieków. Przecież pomimo wizerunkowego antagonizmu pomiędzy Moskwą a Waszyngtonem współpraca służb specjalnych tych dwóch krajów układa się znakomicie. Rosja od lat pomaga Amerykanom zaopatrywać wojska w Afganistanie.
Jak można ocenić postępowanie prezydenta USA Baracka Obamy? To za jego kadencji zaczęły się dochodzenia w sprawie tajnych działań CIA, ale też zgodził się on na rozbudowę więzienia na terenie bazy Bagram w Afganistanie i wbrew obietnicom nie zamknął obozu w Guantanamo.
Obama to w pierwszej kolejności polityk, a dopiero później demokrata. W jego świecie obowiązuje od wieków jedna zasada: prawdziwy cel każdego polityka to zdobycie władzy i jej utrzymanie. Stąd wiele nieracjonalnych posunięć z punktu widzenia dobra państwa, lecz jak najbardziej uzasadnionych z tytułu interesu rządzącego. Dlatego amerykański prezydent zdecydował się pójść śladami poprzedników z rządu George'a Busha. Prawa człowieka – owszem, ale tylko dla naszych przyjaciół.
Czy w tej sytuacji jest jakakolwiek szansa na ukaranie winnych?
Szanse są nikłe. Politycy nabrali wody w usta, mamy też do czynienia z sabotażem na skalę międzynarodową, bo np. Polska odmawia współpracy z trybunałem w Strasburgu. Za dużo wpływowych ludzi jest zamieszanych w ten proceder. Ten system funkcjonuje od lat.