Co najmniej 10 rakiet wystrzelonych zostało w poniedziałek wieczorem ze Strefy Gazy w kierunku południowego Izraela. To odwet za zniszczenie w izraelskim ataku biura przywódcy Hamasu Ismaila Haniji.

Napięcie między Izraelem a Palestyńczykami eskaluje od poniedziałku rano. Zaczęło się od dokonanego ze Strefy Gazy ostrzału izraelskiej wioski Miszmeret, wskutek czego rannych zostało siedem osób. W odpowiedzi późnym południem izraelskie wojsko, które o ostrzał oskarżyło bojowników Hamasu, dokonało ataku na cele tej organizacji w Strefie Gazy. Ranne zostały co najmniej dwie osoby, ale zniszczone zostało także biuro Haniji, któremu nic się nie stało, bo jako że Hamas spodziewał się odwetu, został on wcześniej ewakuowany. Z kolei odpowiadając na ten atak palestyńscy bojownicy wieczorem wystrzelili rakiety w kierunku Izraela. Na razie nie ma informacji ani o ofiarach, ani stratach materialnych.

Poniedziałkowym atakom towarzyszy wymiana pogróżek między przywódcami obu stron. Izraelski premier Benjamin Netanjahu, który z powodu wzrostu napięcia zdecydował się skrócić wizytę w USA, ostrzegł, że ani Izrael, ani on sam nie będzie tolerować ostrzeliwania rakietami swojego terytorium. Hanija z kolei w wydanym oświadczeniu napisał, że Palestyńczycy się nie poddadzą, a ich ugrupowania zbrojne "powstrzymają wroga, jeśli ten przekroczy czerwone linie". "Głębokie zaniepokojenie" rozwojem sytuacji w Strefie Gazy wyraził sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres, który wezwał obie strony, aby wykazały się maksymalną wstrzemięźliwością.

>>> Czytaj też: USA uznają zwierzchnictwo Izraela nad Wzgórzami Golan. Trump podpisał dekret