Bolton powiedział również, że oczekuje, iż Rosja nie będzie się mieszać w wewnętrzne sprawy Wenezueli.

Dodał, że to, co dzieje się w tym kraju, to nie jest zamach stanu, lecz sytuacja, w której legalny prezydent Wenezueli, Juan Guaido, stara się przejąć kontrolę nad krajem.

Doradca Białego Domu ostrzegł, że gdyby dotychczasowy prezydent Nicolas Maduro i jego poplecznicy postanowili użyć przemocy wobec cywilnej ludności, byłoby to "wielkim błędem". Zaapelował też do członków rządu Maduro, by zgodzili się na pokojowe przekazanie władzy.

Wcześniej we wtorek Guaido - przewodniczący wenezuelskiego parlamentu, który pod koniec stycznia ogłosił, że tymczasowo przejmuje obowiązki głowy państwa - wyszedł na ulice Caracas wraz z wojskowymi. Według agencji Reutera było ich około 70.

Reklama

Tymczasowy prezydent oświadczył, że rozpoczęła się "końcowa faza" jego planu odsunięcia od władzy Maduro, i wezwał armię do poparcia go, aby zakończyć "uzurpację" Maduro. Za prawowitego reprezentanta Wenezueli Guaido uznaje około 50 państw, w tym USA i większość członków UE.

Tymczasem wenezuelski minister spraw zagranicznych Jorge Arreaza zaprzeczył, by w kraju trwał wojskowy zamach stanu zmierzający do obalenia Maduro, i dodał, że Guaido działa na polecenie Waszyngtonu.

"To nie jest próba wojskowego zamachu stanu. To zostało bezpośrednio zaplanowane przez Waszyngton, w Pentagonie i Departamencie Stanu oraz przez Boltona" - powiedział Arreaza w rozmowie z agencją Reutera.

"To oni zarządzają tym zamachem i wydają rozkazy temu człowiekowi, Guaido" - dodał minister. Także on podkreślił, że Maduro wciąż ma pełne wsparcie armii.

W Wenezueli od ponad trzech miesięcy trwa stan faktycznej dwuwładzy. Na fali masowych wystąpień przeciwko prezydentowi Maduro przewodniczący kontrolowanego przez opozycję parlamentu Guaido ogłosił się 23 stycznia tymczasowym prezydentem kraju i uznał prezydenturę rywala za nielegalną. (PAP)