Autor argumentuje w tekście opublikowanym w dzień szczytu NATO, że sympatia liberałów i lewicy dla NATO jest "anomalią". Jak przypomina, jeszcze na początku lat 90. politycy Demokratów ostrzegali, że utrzymanie Sojuszu po końcu zimnej wojny - jak mówił wówczas m.in. senator Paul Wellstone - "na nowo podzieli Europę" i zatruje relacje z Rosją.

Według Wertheima, mimo że dziś Demokraci w zdecydowanej większości popierają NATO, a lewica oddała prawicy pole w kwestii krytyki Sojuszu, historia pokazuje, że dawne ostrzeżenia były trafne.

"Czas, by Amerykanie odzyskali krytyczny zmysł, kiedy słyszą +NATO+, wojskowy sojusz, który cementuje europejskie podziały, bombarduje Bliski Wschód, obciąża USA i zwiększa ryzyko wojny między wielkimi mocarstwami" - pisze komentator.

Autor twierdzi, że rozszerzenie NATO i sugestia dalszego rozszerzenia o Ukrainę, przyczyniło się do rosyjskiej inwazji na Ukrainie, przez co prezydent Biden "stoi przed prostym wyborem: zobowiązać się do walki o Ukrainę, kreując poważne ryzyko wojny z Rosją, albo przyznać, że rozszerzenie NATO dobiegło do należnego końca".

Reklama

Wertheim przekonuje przy tym, że bogate państwa Europy są zdolne, by same zadbać o swoją obronę, zaś zagrożenie ze strony Rosji - "z gospodarką wielkości gospodarki Włoch" jest iluzoryczne. Dodaje, że utrzymywanie sił USA przedłuża subordynację Europy wobec Ameryki, która wiąże się z "poleganiem na chaotycznym supermocarstwie" oraz presją by ograniczyć handel z Chinami i Rosją.

"Jeśli amerykańscy przywódcy nie mogą przełknąć wycofania sił USA z Europy, z jakiego innego miejsca mogliby je wycofać" - pyta retorycznie Wertheim.

Autor jest związany z ośrodkiem Quincy Institute, relatywnie nowym progresywnym think-tankiem opowiadającym się za zmniejszeniem zaangażowania USA za granicą i, jak czytamy na stronie internetowej Instytutu, "promuje idee, który odciągają amerykańską politykę zagraniczną od niekończących się wojen w kierunku energicznej dyplomacji w dążeniu do międzynarodowego pokoju".

Mimo rosnących wpływach progresywnego skrzydła wewnątrz Partii Demokratycznej, poglądy na temat polityki zagranicznej jak dotąd nie przebiły się do głównego nurtu w partii rządzącej.