Prezes Grupy Banku Światowego David Malpass pytany we wtorek w TVN24 o kryzys żywnościowy w związku z wojną na Ukrainie zwrócił uwagę, że są więksi producenci produktów rolnych na świecie niż Ukraina czy Rosja. "Chiny są największym producentem pszenicy, Indie - zajmują drugie miejsce. Będą one kontynuować swoją produkcję" - powiedział.

Malpass wskazał jednak, że problemem jest m.in. to, że "statki nie wypływają z Morza Czarnego z powodu wojny". "Miały one wieźć zboże dla reszty świata. Świat musi działać naprawdę szybko, aby zrekompensować utracone dostawy z Rosji i Ukrainy" - wskazał. Dodał, że wymaga to tego, by światowe rządy i osoby prywatne, rolnicy na całym świecie "byli świadomi tego, że ich produkt jest potrzebny, że muszą mieć możliwość handlowania tymi produktami".

"Dzisiaj jest potrzeba tego, by kraje obniżyły swoje bariery handlowe" - zaznaczył. Według niego barierą dla handlu są kwoty żywieniowe w USA i innych krajach - "to bariery, których należy się pozbyć, co pozwoli na większą produkcję dla ludzi na całym świecie".

Pytany o to, czy wysoka inflacja m.in. w Polsce i USA będą problem w najbliższych latach wskazał, że "częściowo zależy to od tego, ile produkcji będzie zezwolone na świecie". "To pozwoli nam obniżyć cenę. Byliśmy w takim momencie, gdy mieliśmy ogromne wydatki rządowe związane z covidem, to stworzyło nadpopyt" - stwierdził.

W ocenie Malpassa, "potrzebujemy teraz dużej reakcji w zakresie podaży - więcej inwestycji w sektorze prywatnym, więcej produkcji ze strony różnych źródeł na całym świecie". "To będzie w stanie pomóc nam w zajęciu się inflacją" - powiedział.

Szef Grupy Banku Światowego przyznał, że poprzednie fazy inflacji w Polsce zaczęły się "od utraty wartości w walucie". "Polska miała bardzo wysoką inflację w latach 80. i 90. - 600 proc.; to było związane ze słabym kursem wymiany złotego" - stwierdził. Ocenił, że obecnie, jak się wydaje, "mamy bardzo dobre narzędzia używane przez różne banki centralne, by ustabilizować i gotówkę, i pozwolić , aby produkcja była w stanie zmniejszyć inflację".

Malpass zwrócił uwagę, że Europa przechodzi przez proces zmian energetycznych. "Jednym z kluczowych, nadal nieznanych pytań jest to, co zrobić z uzależnieniem energetycznym od Rosji, jak (je -PAP) zastąpić silniejszymi źródłami nowej energii na całym świecie".

W jego ocenie "zdolność świata do tworzenia, zastępowania takich źródeł, tworzenia nowych towarów i usług jest niesamowita". "To może zrobić gospodarka światowa, musimy na to pozwolić" - stwierdził. Wskazał na potrzebę "otwartych rynków" - by rynki same mogły się dopasowywać do sytuacji, "by tworzyły nowe inwestycje, które będą wytwarzać produkcję towarową". Ocenił, że ma to zastosowanie w przypadku m.in USA, Kanady oraz Europy.

Pytany czy równocześnie możemy sobie radzić z kryzysem klimatycznym i wojną na Ukrainie wskazał, że kraje muszą pracować razem, by znajdować rozwiązania wspólnie. "To będzie ważne też dla Polski, aby być świadomym, że jesteście kluczową częścią Europy jako całości; że musicie być zintegrowani w gospodarkę europejską, by być konkurencyjnymi wewnątrz tej gospodarki" - wskazał.

W jego ocenie "to prowadzi do czystszych rozwiązań energetycznych i lepszej produkcyjności, lepszego wykorzystania nowych źródeł energii - zysków efektywności, które są bardzo ważną częścią tego równania".

Pytany czy w związku zaburzeniem łańcuchów dostaw na skutek wojny na Ukrainie i skończyła się globalizacja jaką znamy ocenił, że "będzie ruch w kierunku bardziej regionalnych modeli produkcji". Przyznał, że zyski w efektywności, które wynikają z globalnych łańcuchów dostaw są ogromne. "Żaden pojedynczy kraj nie jest w stanie tego zrobić sam. Jest szereg korzyści wynikających ze współpracy. To jest właśnie tajemnicą rynków" - zaznaczył. Według niego rynki "zawsze znajdą najniższą cenę i najwyższą jakość, gdy będą dokonywać nowych inwestycji". (PAP)

autorka: Magdalena Jarco