W kolejnych miesiącach, kiedy stało się jasne, że mediacje z Władimirem Putinem nie mają sensu, oczy całej UE były zwrócone w kierunku Berlina, który notorycznie wstrzymywał przekazywanie ukraińskim władzom sprzętu.

Ostatecznie jedną z zachęt ze strony instytucji europejskich było zwracanie chętnym państwom, które zdecydowały się wysyłać broń przez polsko-ukraińską granicę, wydanych na to pieniędzy. Jak wyglądało to w praktyce? Poszczególne kraje wysyłały broń i sprzęt, a następnie wnioskowały o zwrot środków z Europejskiego Instrumentu na rzecz Pokoju. Standardowy zwrot ze wspomnianego instrumentu wynosił 84 proc. wskazanej kwoty. Ponieważ samo wykorzystanie mechanizmu finansowania zakupów zbrojeniowych było i jest bezprecedensowe i zostało zastosowane na taką skalę pierwszy raz podczas obecnej wojny, dość nieostre były przepisy, na podstawie których wnioskowano o zwroty. Czego więc dotyczą zarzuty niektórych państw? W skrócie tego, że kraje takie jak Estonia miały wysyłać stary sprzęt z magazynów (jak de facto każdy kraj), a następnie wnioskować o zwrot kosztów za nowy sprzęt, który dopiero miał zostać zakupiony. W podobny sposób miały pozyskiwać pieniądze także Finlandia, Litwa i Łotwa.