Litwa, Łotwa i Estonia podjęły tę decyzję przed nałożeniem sankcji na władze białoruskie przez resztę krajów UE oraz że państwa bałtyckie apelują do Zachodu o surowsze działania wobec Łukaszenki.

Jak pisze Reuters, wciągnięcie na listę sankcyjną Łukaszenki to sygnał dla innych europejskich krajów, które nie były skore do poparcia środków wymierzonych konkretnie w niego.

"Powiedzieliśmy, że potrzebny jest pokojowy dialog i porozumienie między reżimem i społeczeństwem, ale widzimy, że reżim nie jest na to gotowy" - oświadczył prezydent Litwy Gitanas Nauseda. "Widzimy, że musimy iść naprzód, by dać przykład innym krajom" - dodał.

Wcześniej w poniedziałek litewski przywódca, cytowany przez Reutera, podkreślił, że lista sankcyjna to pierwszy krok i może być ona w przyszłości rozszerzona.

Reklama

W ubiegłym tygodniu litewski premier Saulius Skvernelis poinformował, że Litwa, Łotwa i Estonia zatwierdzą wspólną listę obywateli Białorusi objętych sankcjami.

Litewskie MSZ podało wcześniej, że przedstawiło resortowi spraw wewnętrznych do zatwierdzenia listę 118 białoruskich urzędników, których proponuje objąć krajowymi sankcjami. „To są urzędnicy instytucji odpowiedzialnych za stosowanie przemocy, a nawet za możliwe zbrodnie popełnione przeciwko swoim obywatelom” - powiedział szef MSZ Linas Linkeviczius.

Od 9 sierpnia na Białorusi trwają protesty przeciwko sfałszowaniu wyborów prezydenckich, które - według oficjalnych wyników - wygrał urzędujący szef państwa Łukaszenka. Reżim przekonuje, że podejmowane są próby destabilizowania sytuacji w kraju.