- Rozmowa Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego
- Wpływ rakiet Tomahawk na sytuację na froncie
- Zasięg rakiet Tomahawk
- Kluczowa fabryka w polu rażenia rakiet Tomahawk
- To byłoby znaczące osłabienie Rosji
Rozmowa Donalda Trumpa i Wołodymyra Zełenskiego
W piątek 17 października prezydent USA Donald Trump ma spotkać się w Białym Domu z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim. Jednym z tematów rozmowy może być ewentualne przekazanie Ukrainie rakiet manewrujących dalekiego zasięgu Tomahawk.
Wpływ rakiet Tomahawk na sytuację na froncie
George Barros z waszyngtońskiego Instytutu Studiów nad Wojną (ISW) uważa, że nawet niewielka liczba tych pocisków może poprawić sytuację na froncie. Tomahawk może uderzać cele oddalone o około 1,6 tys. km, co — zdaniem eksperta — stworzyłoby zagrożenie dla obiektów wojskowych i zakładów przemysłowych położonych w głębi Rosji.
— Tomahawki są precyzyjne jak skalpel. Zaprojektowano je do uderzeń w bardzo konkretne cele. Uderzenia w wybrane, wyspecjalizowane obiekty mogłyby wywołać kaskadowy efekt wobec rosyjskiej infrastruktury wojskowej — powiedział Barros w rozmowie z PAP. Dodał, że do uszkodzenia istotnych fabryk mogłoby wystarczyć mniej niż 50 takich rakiet.
Zdaniem eksperta, tego typu cele wymagają użycia pocisków z dużym ładunkiem; konwencjonalne warianty Tomahawka przenoszą głowicę o masie około 450 kg, choć istnieją także wersje z ładunkiem do 1000 kg.
Zasięg rakiet Tomahawk
Według szacunków ISW, w zasięgu rakiet Tomahawk mogłoby znajdować się potencjalnie co najmniej 1 655 obiektów wojskowych w głębi Rosji, w tym 67 baz lotniczych. Wśród nich Barros wymienił m.in. bazę Engels-2, przeznaczoną dla bombowców strategicznych Tu-160 i Tu-95, położoną 14 km na wschód od Saratowa.
Jego zdaniem innym strategicznym celem amerykańskich rakiet dalekiego zasięgu mogłyby być fabryki, takie jak np. Urałwagonzawod w Niżnym Tagile, gdzie Kreml planuje w ciągu najbliższych 10 lat odbudowę rosyjskiej floty czołgów.
W ocenie rozmówcy PAP innym obiektem, w który mogłyby trafić rakiety Tomahawk, jest fabryka dronów w Jełabudze w Tatarstanie. To największy tego typu zakład na świecie. Powstała w 2023 roku na terenie specjalnej strefy ekonomicznej Ałabuga.
Kluczowa fabryka w polu rażenia rakiet Tomahawk
Według danych cytowanych przez dziennik „Daily Telegraph” w Jełabudze Rosja wyprodukowała w pierwszej połowie br. 18 tys. sztuk bezzałogowców, rosyjskiej wersji irańskiego Szahida, znanej jako Gierań-2.
Fabryka znajduje się 1600 km od granicy z Ukrainą. Była już prawdopodobnie celem ataku dronowego.
W czerwcu rosyjskie media podały, że przechwycono w jej pobliżu resztki bezzałogowca.
– Ta fabryka prawdopodobnie jest w zasięgu uzbrojenia, którym już obecnie dysponują Ukraińcy, ale aby uszkodzić taki obiekt, potrzebne są rakiety o dużym ładunku i dlatego Jełabuga nadal stoi – ocenił Barros i podkreślił, że właśnie Tomahawki nadają się do uderzeń w umocnione bunkry czy specjalistyczne fabryki, bo wystrzelenie nawet bardzo wielu, słabszych pocisków, np. rakiet JASSM-ER, w kierunku umocnionego celu, nie będzie miało takich efektów.
To byłoby znaczące osłabienie Rosji
Według Barrosa zniszczenie lub przynajmniej uszkodzenie fabryki w Jełabudze znacząco osłabiłoby możliwości przeprowadzania ataków rakietowych na Ukrainie i odciążyłyby także ukraińską obronę powietrzną, byłyby także wsparciem dla Kijowa na linii frontu, gdzie Rosjanie „eksperymentują z Szahidami”.
Rosjanie używają dronów m.in. do ataków na infrastrukturę, ale przez bezzałogowce giną także cywile. Jedynie w ciągu ostatnich trzech dni Rosja przeprowadziła m.in. zmasowany atak na infrastrukturę gazową i elektrociepłownię, a w obwodach donieckim i chersońskim zginęło sześć osób.
Czy Rosja ma możliwości przechwycenia Tomahawków?
Zapytany o to, czy rosyjska obrona przeciwrakietowa będzie zdolna do przechwycenia Tomahawków, Barros odpowiedział, że „to się dopiero okaże”.
– Dysponują systemem walki elektronicznej i zintegrowanym systemem obrony powietrznej z bombowcami i bardzo zaawansowanymi radarami – przyznał Barros. Ekspert przypomniał, że Tomahawków nie używano dotąd przeciwko tak zaawansowanemu systemowi.
– Jednak Tomahawk prawdopodobnie mógłby przebić się przez tego typu system ze względu m.in. na odporność na zakłócenia nawigacji. Leci na niskiej wysokości, poniżej zasięgu radaru i wykonuje manewry unikowe, co może Rosjanom utrudnić przechwycenie tych rakiet – ocenił Barros i dodał, że „Rosjanie mają obsesję na punkcie Tomahawków i wbrew ich retoryce, że nie zmienią one przebiegu wojny, z całych sił próbują odwieść amerykańską administrację od ich wysłania na Ukrainę”.
– Ta broń nie zmieni losów wojny, ale Rosjanie bardzo obawiają się tego, że Tomahawki pogorszą ich sytuację – podsumował Barros
W 2024 r. marynarki wojenne USA i Wielkiej Brytanii wystrzeliły Tomahawki w kierunku baz rebeliantów Huti w Jemenie. W 2017 r. zostały użyte w Syrii przeciwko bazie lotniczej Szajrat, w odpowiedzi na atak chemiczny.
Tomahawki są produkowane przez amerykańską firmę Raytheon. Wystrzeliwuje się je obecnie zarówno z wyrzutni morskich (np. okrętów podwodnych), jak i lądowych. Są w USA wykorzystywane w mobilnym systemie Typhon, który został wprowadzony do amerykańskiego uzbrojenia w 2023 roku, w ramach programu Mid-Range Capability (MRC) i wykorzystuje elementy okrętowej wyrzutni pionowej Mk 41 VLS. Armia USA ma obecnie dwie baterie systemu Typhon.
Ukraina nie dysponuje obecnie bronią porównywalną z Tomahawkami. Oprócz własnych systemów Flamingo i Neptun, Kijów dysponuje także m.in. europejskimi pociskami manewrującymi Storm Shadow o zasięgu około 250 km oraz amerykańskimi pociskami przeciwokrętowymi Harpoon.
Anna Gwozdowska