„Europejska tarcza antyrakietowa na razie nie ma jeszcze ani jednej rakiety, bo jest to po prostu zainicjowane jesienią 2022 r. przez Niemcy porozumienie ws. intencji. Zakłada ono projekt wzmocnienia obrony powietrznej i jak na razie zgłosiło się do niego 19 państw” – tłumaczy Marek Świerczyński, szef działu bezpieczeństwa i spraw międzynarodowych w Polityce Insight.

Na razie jest to pomysł i mówiąc brutalnie, nikt nie wykonuje tam żadnej konkretnej roboty - ocenia analityk. Uzupełnia, że ESSI jest na razie „klubem państw, które trochę zaniedbały temat obrony powietrznej i teraz czują, że trzeba się tym tematem zająć; nie doszło do ustanowienia wspólnego programu zbrojeniowego, chociaż była taka intencja w momencie powołania; nie było jakiegoś wielonarodowego zamówienia na jakikolwiek sprzęt”.

Jak mówi, Niemcy kilka lat temu zrezygnowały (decyzją ówczesnej minister obrony Ursuli von der Leyen) z programu własnej tarczy antyrakietowej (opartego na systemie średniego zasięgu TLVS, składającego się z amerykańsko-niemieckiego systemu MEADS i niemieckiego Iris-T). W zeszłym roku Berlin potwierdził zakup izraelskiego systemu Arrow, który ma „uratować wysokie piętro obrony powietrznej”. Po zimnej wojnie Niemcy zostały z dużymi zapasami Patriotów, ale, jak zaznacza Świerczyński, „nie mają tego jak zagospodarować bez nowego programu”.

„Ja widzę to coś, co nazywa się ESSI (European Sky Shield Initiative) jako umiędzynarodowienie wspólnego problemu, ale na razie bez konkretnych działań” – dodaje Świerczyński.

Reklama

„Poza przedwyborczym hasłem KO nie słyszałem, byśmy mieli dołączyć do tego projektu. I chociaż jest to obecnie +klub dyskusyjny+, to, moim zdaniem, nie jest to wcale zły pomysł, by się do niego dopisać. Na zasadzie takiej, żeby usiąść przy tym stole i wiedzieć, co oni planują. Opłaca nam się włożyć nogę w te drzwi i postarać się zarobić” – ocenia analityk.

Polska, która ma ambitne plany dotyczące własnej obrony powietrznej, mogłaby - jego zdaniem - zaoferować innym swój know-how.

„My nie mamy mocy produkcyjnych, ale mamy know-how. Jeśli do naszej Narwi (systemy przeciwlotnicze krótkiego zasięgu SHORAD) bierzemy brytyjską rakietę CAMM, ale wszystko inne (podwozie, radar) jest nasze, to jest to w zasadzie nasz system. Dlaczego by na tym nie zarobić” – mówi Świerczyński.

Zaznacza przy tym, że „nie wiadomo, jak się rozwinie i czym się skończy ten projekt ESSI”. „Potrzeba jest bezwzględnie paląca, bo obrona powietrzna jest kwestią priorytetową. Widzimy, jak Rosja prowadzi wojnę” – zauważa rozmówca PAP.

Przypomina, że Polska rozbudowuje własny system obrony powietrznej składający się z trzech „pięter” – systemów Pilica/Poprad, Narew i Wisła. Jako zintegrowany system ma on być ukończony na początku lat 30.