Niemcy wysyłają dwa sygnały Moskwie

„Niemcy wysłały w tym tygodniu dwa sygnały w kierunku Moskwy. Po pierwsze, wezwały swojego ambasadora Alexandra Grafa Lambsdorfa na konsultacje do Berlina, wyrażając w ten sposób dezaprobatę z powodu ataków rosyjskich hakerów. Drugim sygnałem była wizyta niemieckiego kanclerza w krajach bałtyckich. Na tle czołgów i żołnierzy w bojowym rynsztunku Olaf Scholz potwierdził zobowiązanie do obrony w przypadku rosyjskiej agresji każdego centymetra kwadratowego terytorium NATO” – pisze Daniel Broessler.

Konieczność przygotowania się na ewentualność ataku staje się coraz bardziej aktualna wraz z postępem rosyjskich wojsk inwazyjnych na terytorium Ukrainy i z nuklearnymi groźbami ze strony Putina. Co do tego w zasadzie panuje pełna zgoda wśród demokratycznych krajów Europy – zaznaczył autor.

Czy Niemcy robią wystarczająco dużo?

Mniej jasna jest jego zdaniem odpowiedź na pytanie, czy Niemcy robią wystarczająco dużo, żeby zapobiec temu czarnemu scenariuszowi. Broessler zwrócił uwagę, że minister obrony Boris Pistorius rozpoczął dyskusję o budżecie na przyszły rok od „dobrze uzasadnionego ostrzeżenia”, że na wiarygodną politykę odstraszania Rosji brakuje mu miliardów.

„Decydujące znaczenie dla bezpieczeństwa Europy ma sytuacja w Ukrainie” – pisze Broessler. Prezydent Francji Emmanuel Macron ma jego zdaniem rację, mówiąc, że w przypadku rosyjskiego zwycięstwa Europa nie będzie bezpieczna. „Chociaż słuszne jest sygnalizowanie reżimowi w Moskwie gotowości do obrony, to równie ważne jest drastyczne zwiększenie wsparcia dla Ukrainy. Kto chce rzeczywiście powstrzymać Putina, ten musi dokonać tego w Ukrainie” – konkluduje Daniel Broessler na łamach „Sueddeutsche Zeitung”. (PAP)