Obydwie walczące na Ukrainie strony imają się każdego sposobu, by wyrządzić przeciwnikowi jak największe szkody, a mając na uwadze ten cel, nie gardzą żadną bronią, nawet najstarszą. Pojawiały się już zdjęcia wiekowych armat, czy wysłużonych samochodów, ale teraz trafiono na prawdziwą perełkę.
Staruszek z czasów Stalina znów w akcji
Na jednym z zamieszczonych w sieci filmów eksperci z Defence Express wypatrzyli pewną rosyjską armatę kalibru 122 mm o nazwie D-74. W pierwszej chwili zapewne uśmiechnęli się pod wąsem, gdyż sprzęt ten to prawdziwy zabytek, a zaprojektowany został jeszcze za życia Józefa Stalina, zaś do użytku wszedł w 1955 roku. Jednak nawet jak na dzisiejsze standardy niejedna armia by nią nie pogardziła, gdyż sprzęt pozwala razić przeciwnika nawet na odległość 24 kilometrów. Ale nie sam fakt jej użycia zadziwił specjalistów. Otóż okazuje się, że Rosja w ogóle nie powinna jej posiadać.
„Formalnie w ogóle nie było broni tego typu w magazynach armii rosyjskiej. Jeśli na przykład przyjrzymy się bilansowi wojskowemu z roku 2023, zobaczymy tam na przykład, że te same D-74 nie były wpisane do baz w Federacji Rosyjskiej, a zamiast tego odnotowano obecność aż 2000 sztuk haubic 122 mm M-30” -analizuje Defence Express.
Skąd zatem Rosjanie wzięli ten radziecki zabytek? Możliwości jest kilka. Albo udało im się odnaleźć ten sprzęt w jakichś zapomnianych syberyjskich magazynach, a jego stan pozwalał na wysłanie go do walki, albo też trzeba spojrzeć poza granice Rosji.
Koreański ślad na ukraińskim froncie
I tu jako pierwsza w oczy rzuca się Korea Północna, której współpraca z Rosją podczas ukraińskiej wojny jest już wielokrotnie udowodniona. Korea nie tylko dostarcza armii Putina potężne ilości amunicji artyleryjskiej, ale ostatnio też wysyłać ma własne wojsko, którego obecność zauważono na okupowanych przez Rosję ukraińskich terenach. Kilku Koreańczyków miało nawet ostatnio zginąć w ukraińskim ostrzale. A właśnie ten model armaty, jeszcze w zamierzchłych czasach ZSRR, masowo eksportowano do Korei Północnej, jak i do wielu innych azjatyckich, czy afrykańskich krajów.
Na armaty te natknąć można się, oprócz Korei Północnej, w Kambodży, Pakistanie, Wietnamie, Laosie, czy nawet w Zimbabwe. Niemal identyczny, licencjonowany sprzęt produkowali też Chińczycy. I stamtąd, nazywając się już Typ 60, poprzez Koreę Północną mogły trafić do Rosji.