Jak podały państwowe chińskie media, jeszcze zanim Gaemi dotarł do Fujian, władze prewencyjnie ewakuowały blisko ćwierć miliona osób i ogłosiły drugi najwyższy poziom alarmu powodziowego. Póki co nie wiemy, jakie szkody zostały wyrządzone i czy są ofiary.

Sytuacja związana z powodziami została oceniona jako "ponura i skomplikowana"

Prognozy wskazują, że Gaemi będzie przemieszczał się przez Chiny kontynentalne na północny zachód z prędkością ok. 20 km na godzinę, tracąc na intensywności, i wieczorem dotrze do prowincji Jiangxi. Istnieją jednak inne zagrożenia niż tylko sama siła tajfunu: wywoła on intensywne opady deszczu, sięgające miejscami 300 mm, a także porywiste wiatry, wiejące z prędkością do 30 m/s, w co najmniej 10 chińskich prowincjach.

Reklama

Dochodzi też do zaburzeń transportu lotniczego: według aplikacji VariFlight na lotniskach znajdujących się w okolicach działania Gaemi anulowano blisko połowę startów i lądowań. Natomiast według tego, co podaje telewizja CCTV, zarząd kolei w południowej prowincji Guangzhou zawiesił część kursów w tych rejonach.

Problemem jest też poziom wody w dolnym biegu rzeki Jangcy oraz w rozległych słodkowodnych jeziorach Poyang i Dongting w środkowych Chinach. Jak podają władze, może on wzrosnąć, powracając do niebezpiecznych poziomów z początku lipca, które nastąpiły na skutek intensywnych letnich opadów. Chińskie media ogłosiły, że Stały Komitet Politbiura odbył posiedzenie, na którym sytuacja związana z powodziami została oceniona jako "ponura i skomplikowana". W połowie lipca władze poinformowały, że klęski żywiołowe, jakie nawiedziły Chiny w pierwszej połowie bieżącego roku, wyrządziły bezpośrednie straty w gospodarce sięgające 93,16 mld juanów (12,83 mld dolarów).

Z Pekinu Krzysztof Pawliszak