Od dzisiaj nieprawomyślnych książek w Rosji nie można sprzedawać dzieciom, a w księgarniach będą owinięte w nieprzezroczyste okładki niczym pisma pornograficzne. Wchodzą w życie przepisy pomagające utrudniać życie osobom dystansującym się od polityki Kremla. Chodzi o ustawę o kontroli nad działalnością osób znajdujących się pod wpływem zagranicznym oraz towarzyszące jej zmiany do 40 innych ustaw.

Zamknięte na klucz

Kryteria uznania za agenta zagranicznego zostały tak rozmyte, że da się uzasadnić taki status w odniesieniu do dowolnej osoby fizycznej i prawnej. Żeby zostać uznanym za „inoagienta”, nie trzeba będzie już udowadniać, że dana osoba zajmuje się działalnością polityczną i otrzymuje pieniądze z zagranicy. Wystarczy, że zostanie ona uznana za „pozostającą pod zagranicznym wpływem”. Kancelaria Nadmitow, Iwanow i Partniory tłumaczy, że rozumie się przez to także „wywieranie przez źródło zagraniczne wpływu drogą przymusu, przekonania lub innymi sposobami”. „Władze nie mają dostępu do kont bankowych osób, które wyjechały z Rosji. Rączki Federalnej Służby Monitoringu Finansowego tam nie sięgną. Stąd uproszczenie represji po linii najmniejszego oporu” – pisze na Facebooku prawnik Pawieł Czikow, kierujący grupą obrońców praw człowieka Agora, a do 2019 r. członek Rady ds. Rozwoju Społeczeństwa Obywatelskiego i Praw Człowieka przy prezydencie Władimirze Putinie.
Reklama
Gdy Rosja w 2012 r. wprowadziła status agenta zagranicznego, władze zapewniały, że chodzi wyłącznie o zwiększenie przejrzystości przypadków finansowania z zagranicy i nie ma mowy o jakichkolwiek ograniczeniach. Wchodzące w życie zmiany unieważniają te obietnice. Jedną z osób uznanych za agenta jest dziennikarz Michaił Zygar, autor opublikowanej także w Polsce książki „Wszyscy ludzie Kremla” o mechanizmach funkcjonowania władzy w Rosji. Od dzisiaj książka nie będzie mogła być udostępniana nieletnim ani sprzedawana w księgarniach znajdujących się w odległości mniejszej niż 100 m od szkół, przedszkoli czy dziecięcych instytucji sportowych i kulturalnych. W „miejscach dostępnych dla dzieci”, czyli de facto we wszystkich innych księgarniach, trzeba ją będzie owinąć w nieprzejrzystą okładkę. Biblioteki będą musiały przechowywać dzieła napisane przez „agentów” w zamykanym na klucz pomieszczeniu (albo na półce, do której dostęp będą mieli wyłącznie bibliotekarze). Teoretycznie nie ma zakazu ich wypożyczania, ale będzie to możliwe wyłącznie za okazaniem dowodu tożsamości.
Zygar, jako „agent zagraniczny”, nie będzie mógł pracować w urzędzie ani szkole, służyć jako żołnierz zawodowy, organizować zgromadzeń publicznych ani być członkiem obwodowej komisji wyborczej. Nie będzie mógł ubezpieczyć swoich depozytów bankowych czy startować w przetargach. Każdemu jego artykułowi musi towarzyszyć dopisek o treści: „Niniejszy materiał (informacja) został stworzony przez agenta zagranicznego Zygara Michaiła Wiktorowicza lub dotyczy działalności agenta zagranicznego Zygara Michaiła Wiktorowicza”. Podobna informacja musi się znaleźć w każdym artykule, który by go wymienił z nazwiska. Przepisy działają wstecz; teoretycznie można ukarać redakcję finansowo za to, że w tekście sprzed wejścia w życie przepisów takiej wzmianki brakuje. Za złamanie innych przepisów dotyczących działalności agenta zagranicznego można nawet trafić do kolonii karnej. Maksymalną karą jest pięć lat.

60 punktów

Obecnie na liście agentów jest 200 osób fizycznych (w tym znani opozycjoniści Michaił Chodorkowski i Garri Kasparow, raper Oxxxymiron, karykaturzysta Siergiej Jołkin i pisarz Dmitrij Głuchowski), 79 organizacji niekomercyjnych (np. Memoriał i Transparency International), 54 środki masowego przekazu (od „Meduzy” po Deu tsche Welle) i 11 organizacji nieformalnych (jak Komitet Przeciw Torturom i Rosyjska Sieć LGBT). Ta lista się wydłuży także dzięki obowiązującemu od dziś rozkazowi Federalnej Służby Bezpieczeństwa o treściach, które „mogą zostać wykorzystane przeciw bezpieczeństwu Federacji Rosyjskiej, jeśli otrzymają je źródła zagraniczne”, a więc pozwalających na uznanie za agenta zagranicznego. Dokument wymienia 60 niejasno sformułowanych rodzajów treści. Punkt 1 przewiduje np. „treści o ocenie i prognozach rozwoju sytuacji wojskowo-politycznej, strategicznej (operacyjnej)”. „Niezawisimaja gazieta” zauważa, że „ocenami i prognozami na temat operacji specjalnej (tak prawo każe nazywać wojnę z Ukrainą – red.) zajmują się obecnie praktycznie wszyscy aktywni użytkownicy internetu”.
Gazeta dodaje, że prawnicy poproszeni przez nią o opisanie dziennikarzom i blogerom modelu zachowania, który nie podpadałby pod któryś z 60 punktów, „nie zdołali tego zrobić”. Jeden z nich, Stanisław Pietrowski z ruchu Informacja dla Wszystkich, zaproponował, by „na wszelki wypadek przekazywać FSB do uzgodnienia materiały na te tematy”. Przepisy łagodzą za to wymogi dotyczące konieczności rejestrowania przez osobę fizyczną uznaną za „inoagienta” odpowiednika spółki z o.o. Politologowi Borisowi Kagarlickiemu, który chciał to zrobić, stosowny urząd wysunął niespełnialny wymóg przedstawienia zaświadczenia, że nie posiada obcego obywatelstwa. – Wystawili mi żądanie i zakazali jego spełnienia. Powinienem był uzyskać w ambasadach wszystkich państw świata zaświadczenie, że nie jestem ich obywatelem – opowiadał Radiu Swoboda. Za przyjęciem przepisów głosowała kremlowska Jedna Rosja i nacjonaliści z Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji. – Gdybyśmy nie podjęli tej decyzji, państwa by nie było – uzasadniał szef Dumy Wiaczesław Wołodin. Przeciw byli komuniści. ©℗