Dyrektor powiedział PAP, że podczas negocjacji udało się okroić żądania grupy tzw. "państw skąpców" do minimum, co oznacza, że Polska i inne kraje większość środków z funduszu odbudowy otrzyma jednak w postaci grantów, a nie pożyczek, jak tego chciała Austria, Dania, Holandia i Szwecja.

Dużym sukcesem - jak podkreślił - jest również zapis dotyczący praworządności. "Kwestie związane z praworządnością są wpisane do komunikatu po Radzie Europejskiej na tyle ogólnikowo, że nie pozwala to państwom europejskim na wprowadzenie blokady tych pieniędzy na tym etapie" - powiedział. Dodał, że z czasem pojawią się zapewne propozycje wprowadzenia mechanizmu, dzięki którym takie ograniczenia KE będzie chciała wprowadzić, ale - jak zaznaczył - Rada Europejska musi się zgodzić na jego wprowadzenie jednomyślnie, co dziś wydaje się mało możliwe.

Arak zauważył, że 160 mld euro, które Polska wynegocjowała obecnie, to więcej niż nasz budżet unijny w latach 2014-2020. Wyliczył, że biorąc pod uwagę wszystkie środki, które nie mają charakteru zwrotnego, w latach 2021-2027 powinniśmy otrzymać o ok. 19 mld euro więcej niż w kończącej się właśnie perspektywie finansowej.

Reklama

"To oznacza, że w kolejnej dekadzie rozwoju nie powinien nam grozić spadek inwestycji, czego się bardzo obawialiśmy" - powiedział. Wskazał, że przy zmniejszonym budżecie po 2020 roku istniało duże prawdopodobieństwo ograniczenia środków np. na inwestycje publiczne, które są istotnym czynnikiem wzrostu gospodarczego. "Teraz wiemy, że wpływ środków europejskich będzie w dalszym ciągu działał stabilizująco, utrzymując relatywnie wysoki poziom do wzrostu PKB, co oznacza, że Polska ma szansę, by w kolejnych latach powrócić na ścieżkę szybkiego wzrostu, czasem osiągającego 4-5 proc." - powiedział.

Pytany o inwestycje prywatne, Arak zaznaczył, że ich wzrost ze względu na pandemię koronawirusa i zwiększone ryzyko może być ograniczony. Powiedział jednak, że w miarę jak będą uruchamiane fundusze unijne dla firm, środki z funduszu odbudowy, a także gdy zostanie wprowadzony mechanizm estońskiego CIT, powinna się zwiększyć liczba inwestujących przedsiębiorstw. "Jest szansa na to, że już w 2021 roku wzrost gospodarczy pozwoli nam przeskoczyć recesję z 2020 roku" - dodał.

Pytany o to, czy i jakie znaczenie na uruchomienie środków UE ma tzw. neutralność klimatyczna, dyrektor PIE wskazał, że nie jest ona bezwzględnym warunkiem przyznawania pieniędzy. "W konkluzjach po RE zapisano, że UE będzie dążyła do osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 roku, ale nie ma zapisu o neutralności na poziomie narodowym. Ta warunkowość może dotyczyć bardzo okrojonego Funduszu Sprawiedliwej Transformacji" - wyjaśnił.

Dodał też, że szczyt w Brukseli pokazał, że UE w dalszym ciągu ma mechanizmy stymulacji rozwoju wszystkich krajów w Europie, co jest bardzo korzystne zarówno dla perspektyw gospodarczych Europy Środkowo-Wschodniej jak i krajów południa, które - jak określił - "stają się nowym peryferium ze względu na to, co się wydarzyło podczas kryzysu wywołanego koronawirusem".

Porozumienie zawarte na szczycie UE we wtorek nad ranem zakłada powołanie funduszu odbudowy o wartości 750 mld euro. Z tej sumy 390 mld euro będą stanowiły granty, a 360 mld euro pożyczki. Wartość budżetu UE na kolejna siedmiolatkę wyniesie 1,074 bln euro. Jak poinformował we wtorek premier Mateusz Morawiecki, porozumienie UE daje Polsce ponad 124 mld euro w bezpośrednich dotacjach, a razem z uprzywilejowanymi pożyczkami 160 mld euro w cenach bieżących.