W Brukseli odbyło się posiedzenie delegacji PE ds. współpracy UE-Rosja, w którym wzięli udział rosyjscy eksperci. Czarnecki jest przewodniczącym tej delegacji.

„Spotkanie odbyło się za zamkniętymi drzwiami, bez transmisji, ze względu na bezpieczeństwo gości. Wszyscy wiemy, jakie kary grożą w Rosji za różne wypowiedzi” – powiedział europoseł.

Dodał, że na spotkaniu poruszano kwestie społeczeństwa obywatelskiego w Rosji. „Mówiliśmy, że warto na nie stawiać, także o tym, że w Rosji zostało już aresztowanych 15 tys. osób w związku z protestami antywojennymi. Okazuje się, że za stanie pod pomnikiem Lwa Tołstoja, pod którym jest informacja, iż jest autorem +Wojny i pokoju+, można pójść siedzieć, bo jest tam słowo wojna” – powiedział Czarnecki.

Reklama

Zaznaczył, że z Rosji po wybuchu wojny wyjechało 400 tys. osób. „Część z nich wróci, ale część na pewno zostanie już za granicą. Unia Europejska musi do nich dotrzeć. Są to przede wszystkim ludzie młodzi. Na spotkaniu pojawił się bardzo dobry pomysł, aby w ramach UE działał specjalny pełnomocnik, który zajmowałby się sprawami Rosji, ale nie w kontekście polityki zagranicznej tylko działalności rosyjskiego społeczeństwa obywatelskiego w kraju i poza granicami Rosji. To byłby sygnał dla rosyjskiej opozycji, że UE widzi, iż są Rosjanie, który chcą zmieniać Rosję w kierunku demokracji” – powiedział europoseł.

Dodał, że na spotkaniu poruszano też kwestę wyborów lokalnych w Rosji, które odbędą się jesienią. „Problem polega na tym, że część kandydatów siedzi w więzieniu po protestach antywojennych. To jest duży problem. Spotkanie zakończyliśmy konkluzją, że to nie Niemcy, Francuzi czy Polacy mają zmieniać Rosję, ale muszą to zrobić sami Rosjanie” – podsumował Czarnecki.

Z Brukseli Łukasz Osiński (PAP)