Zablokowani przez orzeczenie niemieckiego Sądu Najwyższego, polityczni liderzy kraju są w trybie kryzysowym, przekalkulowując swój budżet na ten rok i dumając nad strategią zarządzania finansami publicznymi.

Fundusze awaryjne czas wyłączyć?

Kwestia prawna dotyczy wykorzystania specjalnych funduszy, które nie są częścią budżetu federalnego, na wsparcie dużych inwestycji. Kolejne rządy sięgały po tę taktykę, aby obejść konstytucyjnie zakorzeniony „hamulec zadłużenia”, który nakłada ścisłe ograniczenia na wielkość deficytów rządowych i publicznego długu. Sprawa skupiła się na przekierowaniu funduszy awaryjnych Covid-19 na zazielenianie i modernizację gospodarki.

Reklama

Orzeczenie w południowo-zachodnim niemieckim mieście Karlsruhe z 15 listopada 2023 r. skutecznie wyłączyło jeden z tych specjalnych wehikułów i pośrednio rzuciło cień wątpliwości na setki miliardów euro w innych finansowaniach. I właśnie dlatego w Berlinie koalicja trzech partii kanclerza Olafa Scholza usilnie zastanawia się teraz, jak może kontynuować swój cały program na rzecz zazielenienia gospodarki.

To zbieg okoliczności, ale z pewnością godny uwagi, że kryzys następuje w momencie, gdy kraje regionu (w tym Niemcy) stoją w obliczu przejścia na strategię „zaciskania pasa” po latach swobodnego wydawania na walkę z pandemią Covid i następujący po niej kryzys energetyczny wywołany wojną na Ukrainie.

Twarde reguły deficytów budżetowych

Teraz, gdy te nagłe sytuacje zostały na razie zażegnane, długotrwała reguła Unii Europejskiej ograniczająca deficyty budżetowe do 3 proc. PKB i dług publiczny do 60 proc. PKB ma znów wejść w życie w styczniu. Ministrowie finansów z 27 państw członkowskich bloku spierają się nad szczegółami, ale ogólnie panuje zgoda, że koniec z szastaniem pieniędzmi.

„Mieliśmy zbyt dużo stymulacji fiskalnej”, powiedział Jason Davis, menedżer portfela w JPMorgan Chase Bank, w wywiadzie dla Bloomberg Television 23 listopada. „Czy zasady ograniczające wrócą już w styczniu, czy dopiero w drugiej połowie przyszłego roku, i tak pojawi się presja, aby zacieśnić budżety” – dodał.

Rządy już zaczynają dostosowywać się, poganiane przez znacznie wyższe koszty obsługi długu i nadzór ze strony inwestorów i firm ratingowych. Długoterminowe naciski, od zazieleniania przemysłów i sieci energetycznych po skutki starzenia się populacji i kurczenia się siły roboczej, są dodatkowymi zachętami.

>>> Zaskakujący sondaż CBOS. Nagły zwrot na szczycie rankingu zaufania

Każdy kraj ma własny problem

Odwrót od stymulacji został zauważony przez urzędników UE, którzy w swoim najnowszym zestawie prognoz gospodarczych, opublikowanym w połowie listopada, stwierdzili, że fiskalna postawa bloku ma w tym roku zdecydowanie się ograniczyć, co jeszcze bardziej obciąży wzrost w 2024 roku. Ogólny dług jako procent PKB również się zmniejsza.

Wielka Brytania - teraz już dawno poza UE, ale stojąca przed podobnymi naciskami - również działa, aby kontrolować własne pożyczanie. Mini-budżet przedstawiony 22 listopada zawierał drobny druk potwierdzający, że do 2027-28 roku obciążenie podatkowe Brytanii wzrośnie do najwyższego poziomu od czasów II wojny światowej.

Jak zdają sobie sprawę Wielka Brytania i inne duże europejskie gospodarki, trudno jest odzwyczaić wyborców od dodatkowej pomocy. We Włoszech, które mają stosunek długu do PKB na poziomie około 140 proc. i rating kredytowy Moody’s Investors Service bliski poziomowi śmieciowemu, premier Giorgia Meloni zamierza utrzymać deficyt powyżej 3 proc. do 2026 roku.

Francja, z mniejszym obciążeniem, ale jeszcze bardziej wymagającym elektoratem, niedawno znalazła się na jednej z list „niesfornych dzieci” Komisji Europejskiej, ponieważ projekt budżetu kraju na 2024 rok ryzykuje naruszenie jej fiskalnych wytycznych.

No i - last but not least - mamy też Polskę z groźbą uruchomienia procedury nadmiernego deficytu.

Bo dług to wina

Niemcy również zostały uznane przez Brukselę za zbyt aktywne w szafowaniu pomocą energetyczną. Mimo to nasz zachodni sąsiad wyróżnia się swoją ostrożnością. Jako gospodarczy motor regionu, z relacją długu do PKB mniejszą niż połowa włoskiej, ich finanse publiczne od dawna budzą zarówno zazdrość, jak i frustrację wśród europejskich partnerów.

Alergia kraju na deficyty budżetowe jest zakorzeniona w niechęci obywateli do zapożyczania się. (W języku niemieckim słowo „dług” oznacza również „winę”.) Przed pandemią, w czasach wyjątkowo niskich kosztów pożyczania, to stanowisko było uznawane za absurdalne przez międzynarodowych obserwatorów ekonomicznych. Ale gdy Covid uderzył, Niemcy były w stanie uruchomić ogromne - sięgające setek miliardów euro - wsparcie fiskalne dla gospodarstw domowych i firm, po którym nastąpiła jeszcze pomoc obywatelom dotkniętym skutkami wzrostu rachunków za energię po inwazji Rosji na Ukrainę.

Co więcej, ogromny program wydatków UE, mający na celu pomoc krajom dotkniętym przez pandemię, takim jak Włochy, mógłby pójść dalej tylko z poparciem Niemiec.

Co będzie w 2024 roku? Wróżenie z fusów

Niemiecki minister finansów, Christian Lindner, jastrząb fiskalny, był już na drodze do powrotu profilu budżetowego do normalności, ale opierał się też bardziej niż wcześniej na specjalnych funduszach poza budżetem. Wszystko po to, aby sprostać wymaganiom partnerów koalicyjnych w zakresie inwestycji w zielone projekty i utrzymania krajowej siatki bezpieczeństwa społecznego.

To podejście jednak legło w gruzach. Gabinet Scholza zatwierdził zawieszenie hamulca zadłużenia na rok 2023. Zamrożenie niemal wszystkich nowych wydatków pozostaje na razie w mocy. Co dalej? Tego nie będzie wiadomo przez kilka tygodni, gdy urzędnicy spróbują opracować prawnie szczelny budżet na 2024 rok.

Bloomberg Economics patrzy na to z pesymizmem – przy okazji ostrzegając, że wzrost w 2024 roku może spowolnić do mniej niż połowy prognozowanych 0,9 proc., jeśli wydatki będą musiały być ostro ograniczone.

Zmiana niemieckiej konstytucji?

Veronika Grimm, członkini niemieckiej Rady Ekspertów Ekonomicznych, powiedziała Bloomberg Television, że zakres skutków będzie zależał od tego, czy rządowi koalicyjnemu uda się porozumieć w tej kwestii z opozycją. Jakakolwiek zmiana konstytucji w celu zmiany hamulca zadłużenia wymagałaby większości dwóch trzecich. "Sytuacja jest bardzo trudna," – powiedziała Grimm. "Rząd naprawdę musi działać szybko."

Wiadomo już za to na pewno, że każde nowe zobowiązania wydatkowe będzie wymagało znacznie większego wysiłku politycznego, niż kiedykolwiek wcześniej. Tak, czy owak, europejska impreza stymulacyjna dobiegła końca, a teraz niemieccy sędziowie właśnie zgasili światło.