W trakcie pandemii elity polityczne Europy uznały, że trzeba wysupłać trochę grosza i uruchomić program, który rozrusza wymęczone gospodarki. Tak powstał fundusz znany w euro -korpo-języku jako RRF: Recovery and Resilience Facility. Zaś po polsku: Instrument na rzecz Odbudowy i Zwiększenia Odporności. Jeśli ta nazwa niewiele wam mówi, to pewnie dlatego, że w rodzimej publicystyce przebiły się trzy inne literki. KPO. Krajowy Plan Odbudowy. To nasz narodowy biznesplan, przedstawiający jak pieniądze ze wspólnej unijnej pożyczki – RRF – będą wydawane.

U nas KPO zaliczył spory poślizg. A to dlatego, że Komisja Europejska postanowiła uczynić z niego rodzaj garoty do „podduszenia” darzonego niechęcią rządu Prawa i Sprawiedliwości. W rezultacie Polska przez dwa lata pieniędzy z RRF nie zobaczyła. Kto winien tej sytuacji? Nie czas to i nie miejsce na takie rozważania. Ciekawe jest w tej całej historii coś innego. Przytłoczeni awanturą o należne Polsce pieniądze w zasadzie straciliśmy (przynajmniej ja straciłem) z oczu RRF. A przecież w wielu innych krajach UE program działa już od niemal dwóch lat. Czy widać jego efekty?

CAŁY TEKST W PAPIEROWYM WYDANIU DGP ORAZ W RAMACH SUBSKRYPCJI CYFROWEJ