Według raportu PARP „Młodzi NEETs na rynku pracy w Polsce” w 2023 roku było ich w Polsce ponad 750 tysięcy. Problem dotyczy blisko 14% całej populacji młodych ludzi w naszym kraju. Często są niewidoczni – nie zarejestrowani jako bezrobotni, nieaktywni edukacyjnie, niedostrzegani przez instytucje wsparcia. Nie są jedną grupą, ale wiele ich łączy: słaby start, często zły adres, czasem niepełnosprawność, nierzadko wychowanie poza rodziną biologiczną, a przede wszystkim – brak planu na przyszłość. To nie tylko wyzwanie dla rynku pracy, ale i dla systemu edukacji, polityki społecznej oraz wsparcia psychologicznego. Tracimy potencjał, zanim zdąży się rozwinąć.

Młodzi znikający z pola widzenia – kto naprawdę trafia do kategorii NEET?

Wbrew pozorom to nie tylko osoby leniwe czy „z wyboru niepracujące” – jak bywa to niesprawiedliwie komentowane w debacie publicznej. Raport pokazuje, że większość NEETs to osoby bierne zawodowo (83%), a nie formalnie bezrobotne (17%). Nie mają zasiłków, nie są pod opieką urzędów pracy – po prostu „odpadają” z systemu. Większość z nich ma za sobą niepełne lub nieprzygotowujące do zawodu wykształcenie, doświadczenia zawodowe są rzadkie, krótkotrwałe i często negatywne. Dodatkowo – ich kompetencje miękkie są często poniżej średniej, co utrudnia samodzielne odnalezienie się na rynku pracy. Wielu ma doświadczenia edukacyjne naznaczone porażką – nieukończone szkoły, niskie wyniki egzaminów, brak dostępu do doradztwa zawodowego. Co piąty NEET (21%) to osoba z niepełnosprawnością. Aż 17% wychowywało się poza rodziną biologiczną. Te dwa wskaźniki, znacznie przewyższające średnie populacyjne, pokazują, że NEET to często osoba funkcjonująca na przecięciu wielu trudności życiowych – zdrowotnych, emocjonalnych, wychowawczych i ekonomicznych.

Dane, które niepokoją – i trend, który nie chce się odwrócić

W latach 2022–2023 odsetek NEETs w Polsce utrzymuje się powyżej średniej unijnej. W 2023 roku wynosił 13,9% – powyżej średniej UE (11,7%) i wyraźnie powyżej poziomu Niemiec (9,2%) czy Holandii (6,9%). W szczytowym momencie pandemii sięgał niemal 17%. Najwięcej NEETs znajduje się w grupie wiekowej 25–29 lat – aż 23,2% osób w tym wieku nie uczy się ani nie pracuje. To oznacza, że po zakończeniu edukacji wielu młodych po prostu nie wchodzi na rynek pracy, a jeśli już – nie zostają na nim na długo. Sygnał alarmowy? To syrena, która wyje już od dekady. Ponad połowa NEETs (55%) mieszka z rodzicami. Tylko 10% ma dzieci. Dominują osoby z wykształceniem średnim lub niższym, często z małych i średnich miast oraz obszarów wiejskich. Największy udział NEETs notuje się w województwach: warmińsko-mazurskim, lubelskim i podkarpackim – czyli tam, gdzie także bezrobocie ogółem jest najwyższe.

Nie tylko „brak pracy”

Zanim młody człowiek zostanie NEETem, często doświadcza wielu etapów wykluczenia: szkoła nie pomaga mu zidentyfikować mocnych stron, system doradztwa zawodowego kuleje, brak lokalnych ofert pracy zgodnych z jego kwalifikacjami, urzędy pracy nie oferują indywidualnej ścieżki wsparcia, instytucje pomocowe działają „reaktywnie” – tylko gdy NEET sam zapuka do drzwi. To system nie przewiduje osoby zagubionej, bez wsparcia w rodzinie, z niskim kapitałem społecznym. A przecież to właśnie takich młodych jest najwięcej wśród NEETs. Brakuje pomostów między edukacją a pracą, mentorów, programów wczesnej interwencji.

NEET to nie wyrok – tylko trzeba wiedzieć, jak działać

Raport PARP nie pozostawia złudzeń – skuteczna aktywizacja NEETs wymaga zindywidualizowanego podejścia, integracji usług i pracy międzysektorowej. To nie jest grupa, którą „zaktywizuje się” masowym szkoleniem czy kursem Excelu. Największe efekty przynosi praca z doradcą, opiekunem kariery lub mentorem – relacyjna, nie schematyczna. Potrzebne są programy, które trwają nie kilka tygodni, lecz kilkanaście miesięcy. Takie, które zaczynają od odbudowy motywacji i samooceny, a dopiero potem uczą konkretnych kompetencji. Szczególnie dobrze działają modele oparte na pracy i nauce równocześnie – staże wspierane psychologicznie, kształcenie zawodowe z elementami tutoringu, inkubatory przedsiębiorczości z opieką mentorską. Kluczowe są także działania mobilne – bo wielu NEETs nigdy nie pojawi się w urzędzie pracy czy poradni.

NEETs to barometr przyszłości, nie tylko grupka do naprawy

Zamiast traktować NEETs jako problem jednostkowy, warto spojrzeć na nich jak na papierek lakmusowy dla jakości całego systemu. Ich liczba mówi więcej o niedomaganiach edukacji, elastyczności rynku pracy i dostępie do pomocy niż jakakolwiek inna grupa. Jeśli 750 tysięcy młodych ludzi rocznie „znika” z systemu – to nie oni zawiedli. To my. Polityka społeczna, edukacyjna i zatrudnieniowa nie może skupiać się wyłącznie na „aktywnych poszukujących pracy”. Musi być gotowa na tych, którzy nie wiedzą, że mogą i mają prawo jej szukać.

Od NEET do Next – czyli o zmianie języka i logiki działań

Być NEETem to dziś w Polsce często znaczy: być samemu, niewidzialnym, w zawieszeniu. A przecież młodość powinna być czasem eksploracji, a nie stagnacji. Trzeba więc mówić o tej grupie nie w kategoriach braku, ale potencjału. Nie jako o problemie do naprawy, lecz o pokoleniu, któremu można pomóc na nowo wejść na ścieżkę rozwoju. Potrzebujemy nowego języka – nie stygmatyzującego, lecz wspierającego. I nowych narzędzi – nie masowych, lecz szytych na miarę. Bo każdy NEET, który wróci na ścieżkę edukacji lub pracy, to nie tylko statystyczna poprawa. To realny zysk dla wspólnoty – społeczny, ekonomiczny, kulturowy.