Nie zamierzamy bezpośrednio odnosić się do treści listu ambasador USA Georgette Mosbacher ani faktu jego opublikowania w mediach; Polska i Stany Zjednoczone pozostają w bardzo dobrych relacjach i nie zmieni tego jeden incydent - podkreśliła rzeczniczka rządu Joanna Kopcińska w oświadczeniu przekazanym w środę PAP.

W poniedziałek tygodnik "Do Rzeczy" poinformował, że amerykańska ambasador przesłała na ręce premiera Mateusza Morawieckiego list, komentujący śledztwo w sprawie środowisk neonazistowskich w Polsce oraz materiału telewizji TVN na ten temat. Mosbacher - jak relacjonowały media - wyraziła w nim "głębokie zaniepokojenie niedawnymi zarzutami wysuwanymi przez przedstawicieli polskiego rządu wobec dziennikarzy i kierownictwa TVN i Discovery".

"Nie zamierzamy bezpośrednio odnosić się do treści listu pani ambasador Mosbacher ani faktu jego opublikowania w mediach" - przekazała w środę PAP rzeczniczka rządu. "Naszym zdaniem dyplomacja wymaga spokoju i rozwagi. Polska i Stany Zjednoczone pozostają w bardzo dobrych relacjach i nie zmieni tego jeden incydent" - podkreśliła.

Kopcińska wskazała również, że Polska - tak samo, jak USA - ceni sobie wolność słowa i "w żaden sposób nie ogranicza wolności mediów". "Rynek medialny w Polsce jest pluralistyczny, a media prezentują pełne spektrum opinii" - zaznaczyła.

Rzeczniczka dodała ponadto, że rząd PiS nigdy nie dopuści do powtórzenia się sytuacji, które miały miejsce w czasach rządów poprzedników. "Takich, jak próby rekwirowania materiałów dziennikarskich czy wpływania na redakcje i wydawców, by zwalniały z pracy autorów publikacji krytycznych dla władzy" - podkreśliła rzeczniczka rządu. Wskazała, że dzięki mediom opinia publiczna dowiaduje się o "różnych bulwersujących wydarzeniach", także takich jak te z okolic Wodzisławia Śląskiego.

Reklama

Rzeczniczka rządu zwróciła uwagę, że w tej sprawie prokuratura prowadzi postępowanie, które - jak stwierdziła - powinno wyjaśnić wszystkie okoliczności "oburzającego i godnego pożałowania incydentu, który stał się tematem reportażu telewizji TVN". "Jest jednak oczywiste, że sprawa wymaga bardzo dokładnego wyjaśnienia oraz zbadania czy nie zostały przekroczone granice między relacjonowaniem wydarzeń, a ich kreowaniem" - dodała.

Kopcińska oświadczyła, że w Polsce nie ma miejsca na nazizm, faszyzm, czy jakąkolwiek inną zbrodniczą ideologię. "Polska była pierwszą ofiarą hitlerowskich Niemiec. Obywatele naszego państwa doznali w czasie II wojny światowej niewyobrażalnych cierpień" - podkreśliła.

Jak zaznaczyła, "jeśli dziś jakiś obywatel Polski chciałby oddawać hołd Hitlerowi, to zasługuje nie tylko na najwyższe społeczne potępienie, ale przede wszystkim na karę wynikającą z polskiego prawa". "Dlatego też prokuratura pracuje nad weryfikacją każdego szczegółu postępowania dotyczącego haniebnego wydarzenia pod Wodzisławiem, niezależnie od tego, kto był jego inspiratorem. Państwo polskie podchodzi do takich spraw bardzo poważnie" - oświadczyła rzeczniczka rządu.

20 stycznia 2018 r. na antenie TVN24 wyemitowany został reportaż "Superwizjera" TVN "Polscy neonaziści". Materiał pokazywał m.in. obchody 128. rocznicy "urodzin" Adolfa Hitlera zorganizowane w lesie pod Wodzisławiem Śląskim przez polskich ekstremistów.

Śledztwo w sprawie "urodzin" Hitlera prowadziła Prokuratura Okręgowa w Gliwicach, która przedstawiła zarzuty w tej sprawie siedmiu osobom. Jedna z nich, Adam B., dobrowolnie poddał się karze. Kilka tygodni temu został skazany na ponad 13 tys. zł grzywny i za propagowanie nazizmu i nielegalne posiadanie broni. Akt oskarżenia przeciwko pozostałym ma w najbliższych dniach trafić do sądu. Także oni odpowiedzą za propagowanie nazistowskiego ustroju.

To w gliwickiej prokuraturze miał zostać przesłuchany w charakterze podejrzanego operator TVN, który został sfotografowany, jak wykonuje gesty nazistowskiego pozdrowienia podczas "obchodów" w Wodzisławiu. Prokuratura Krajowa poinformowała jednak 25 listopada, że przedstawienie zarzutów dziennikarzowi uznaje za "przedwczesne" i wyznaczony termin przesłuchania dziennikarza odwołano. PK podała też, że zdecydowała o przekazaniu tej sprawy Prokuraturze Regionalnej w Katowicach.

Toczy się w niej od niedawna już inne postępowanie związane ze spotkaniem w wodzisławskim lesie. Chodzi o zweryfikowanie wyjaśnień organizatora "obchodów" ku czci Hitlera Mateusza S., który twierdzi, że cała impreza została zamówiona przez tajemniczych mężczyzn i była "maskaradą", za którą zapłacono jej organizatorowi 20 tys. zł. Telewizja TVN stanowczo odrzuciła te sugestie i zapowiedziała pozew przeciwko portalowi wPolityce.pl i tygodnikowi "Sieci", które napisały, że styczniowy reportaż telewizji pt. "Polscy neonaziści" był opłaconą inscenizacją.

"Oskarżenia te są całkowicie niezgodne z prawdą, co wykaże postępowanie przed sądem. Publikacja tej fałszywej informacji jest zniesławiająca i narusza prawa osobiste dziennikarzy oraz prawa TVN, dlatego do sądu zostanie wniesiony odpowiedni pozew" – podkreśliła stacja.

W związku z działaniami podjętymi wobec operatora Piotra Wacowskiego, stacja TVN opublikowała oświadczenie, w którym podała, że 23 listopada do domu Wacowskiego wkroczyli funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i wręczyli mu wezwanie do stawiennictwa w prokuraturze. "W piśmie zawarte są zarzuty o propagowanie nazizmu (z art. 256 par. 1 kodeksu karnego) w związku z realizacją reportażu wcieleniowego na temat polskich neonazistów" – napisano w oświadczeniu TVN.

Wacowski wraz z Bertoldem Kittelem i Anną Sobolewską jest współautorem reportażu "Superwizjera" TVN "Polscy neonaziści". Materiał pokazywał m.in. rozwieszone na drzewach czerwone flagi ze swastykami i "ołtarzyk" ku czci Hitlera z jego czarno-białą podobizną oraz wielką drewnianą swastyką nasączoną podpałką do grilla, którą podpalono. Widać było też uczestników spotkania przebranych w mundury Wehrmachtu, wznoszenie toastów "za Adolfa Hitlera i naszą ojczyznę, ukochaną Polskę" oraz częstowanie tortem w kolorach flagi Trzeciej Rzeszy. TVN w oświadczeniu podkreśliło, że autorzy reportażu postępowali zgodnie ze wszystkimi standardami dziennikarstwa śledczego.

Ambasador USA w liście do premiera, jak relacjonowały media, zwróciła uwagę na tweet szefa MSWiA Joachima Brudzińskiego dotyczący programu TVN. Chodzi prawdopodobnie o wpis z 16 listopada. "Kiedy w polskim Sejmie mówiłem o ludziach, którzy pod zdjęciem Hitlera i swastyką hajlują, to byłem przekonany, że to garstka idiotów i imbecyli. Byłem naiwny. Wygląda na to, że była to ohydna, odrażająca i dewastująca wizerunek Polski w świecie prowokacja. Co na to właściciele TVN?" - napisał wówczas szef MSWiA.

"To zadziwiające, że publiczne osoby atakują dziennikarzy, którzy pełnią funkcję niezależnych mediów w tętniącej życiem polskiej demokracji", a "członkowie rządu wydają się teraz bardziej zainteresowani podważaniem pobudek dziennikarzy i próbą powiązania TVN z ekstremizmem" - miała napisać w liście ambasador USA.

Mosbacher miała wyrazić przekonanie, że przedstawiciele polskiego rządu "przestaną atakować, nie mówiąc już o ściganiu, niezależnych dziennikarzy, którzy reprezentują interes publiczny i wzmacniają nasze społeczeństwa".

We wtorek rzecznik prezydenta Błażej Spychalski potwierdził, że kopia listu skierowanego do premiera Morawieckiego - do wiadomości prezydenta Andrzeja Dudy - wpłynęła do Kancelarii Prezydenta. Nie chciał komentować treści pisma.

We wtorek rzeczniczka Departamentu Stanu Heather Nauert, proszona o komentarz do listu Mosbacher, stwierdziła, że amerykańska ambasador w Polsce świetnie radzi sobie z reprezentowaniem Departamentu Stanu i rządu Stanów Zjednoczonych w Polsce. Nauert przypomniała, że Mosbacher ma polskie korzenie oraz "reprezentuje nasze ideały i wartości", w tym wolność prasy. Rzeczniczka podziękowała ponadto Mosbacher za wykonywaną "dobrą pracę".

>>> Czytaj też: Departament Stanu USA: Ambasador Mosbacher świetnie reprezentuje nasz kraj w Polsce